Mamy silną pozycję wobec Rosji - powiedziała w piątek na konferencji prasowej w Brukseli przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen po zakończeniu spotkania unijnych przywódców.

"Zgodziliśmy się odpierać Rosję, gdy obiera ona za cel Unię Europejską i to, za czym się opowiadamy i łamie prawa człowieka. Ograniczać Rosję, gdy próbuje podkopać nasze interesy. I będziemy angażować się (w dialog) z Rosją, kiedy będzie to w naszym interesie, żeby osiągać nasze cele np. w sprawie ochrony klimatu czy zdrowia" - podsumowała wyniki szczytu von der Leyen.

"Mamy silną pozycję (w relacjach z Rosją): jeśli spojrzy się na relacje gospodarcze, to okaże się, że Rosja odpowiada za mniej niż 5 proc. towarów, które są importowane przez UE. Z drugiej strony, UE jest największym partnerem handlowym Rosji i odpowiada za więcej niż 37 proc. importu do Rosji. Ta nierównowaga będzie prawdopodobnie rosnąć, ponieważ gospodarka Rosji jest zbudowana na ropie naftowej i gazie. (...) Ale świat odchodzi od paliw kopalnych i Rosja będzie musiała się dostosować" - dodała szefowa KE.

Zarówno ona, jak i obecny na tej samej konferencji prasowej przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel odpowiadali wymijająco na pytania o zaskoczenie i spór, jakie wywołała propozycja Niemiec i Francji, by zorganizować szczyt UE z udziałem prezydenta Rosji Władimira Putina. Pomysł ten został odrzucony dzięki zdecydowanemu stanowisku Polski oraz krajów bałtyckich.

Portal Politico poświęcony polityce europejskiej ocenił wręcz, że przywódcy Polski, Litwy Łotwy i Estonii "upokorzyli" Niemcy i Francję.

"Przywódcy UE w piątek nad ranem przyjęli twarde stanowisko wobec Rosji – ale dopiero po tym, jak Polska i kraje bałtyckie zajęły własne twarde stanowisko wobec Niemiec i Francji oraz storpedowały propozycję największych mocarstw Wspólnoty, by dążyć do zorganizowania szczytu z prezydentem Władimirem Putinem. (...) Ostateczny wynik (debaty) był wyjątkowo poniżający, jeśli nie całkowicie upokarzający dla kanclerz Niemiec Angeli Merkel i prezydenta Francji Emmanuela Macrona, którzy zwykle mają najwięcej do powiedzenia w dyskusjach Rady Europejskiej" - napisało Politico.

"Rada Europejska oczekuje, że przywódcy Rosji wykażą bardziej konstruktywne zaangażowanie i zobowiązanie polityczne oraz zaprzestaną działań skierowanych przeciwko UE i jej państwom członkowskim, a także przeciwko państwom trzecim. RE wzywa Rosję, aby w pełni wzięła na siebie swoją część odpowiedzialności za zapewnienie pełnego wdrożenia porozumień mińskich (w sprawie konfliktu w Donbasie), co stanowi podstawowy warunek jakiejkolwiek istotnej zmiany w stanowisku UE" - czytamy w konkluzjach szczytu UE.

"UE i jej państwa członkowskie muszą w zdecydowany i skoordynowany sposób reagować na każdy przypadek dalszych wrogich, nielegalnych i destrukcyjnych działań Rosji, w pełni wykorzystując wszelkie instrumenty, którymi dysponuje UE, i zapewniając koordynację działań z partnerami" - dodali unijni przywódcy.

Kanclerz Merkel po zakończeniu pierwszego dnia szczytu nie kryła rozczarowania takim obrotem spraw. "Osobiście, życzyłabym sobie odważniejszego kroku, ale tak też jest dobrze i będziemy dalej nad tym pracować" - stwierdziła w krótkim oświadczeniu dla mediów.

Podczas piątkowej konferencji prasowej von der Leyen poinformowała też, że Unia Europejska przeznaczy 3 mld euro dla Turcji na zarządzanie migracją.

"Nadal będziemy wspierać Turcję i innych partnerów w regionie jak Jordania i Liban, na których terytorium pozostają miliony uchodźców z Syrii. (...) Planujemy przeznaczyć dodatkowe 3 mld euro na wspieranie uchodźców w Turcji do 2024 roku. Te pieniądze będą w całości pochodzić z budżetu unijnego. (...) Dodatkowo będziemy wspierać Turcję w zarządzaniu migracją na jej wschodniej granicy" - oznajmiła von der Leyen.

Dodatkowo, Liban i Jordania otrzymają w sumie 2,2 mld euro do 2024 roku.