Radosław Sikorski: Polska nie jest wartością dla Amerykanów jako dostarczyciel dywizji pancernych czy nawet klient na sprzęt wojskowy. Jest znacząca ponadregionalnie, gdy staje się przykładem do naśladowania

Krytykował pan kiedyś sojusz polsko-amerykański, mówiąc o nim, że jest „nic niewart”. Od kiedy fotel prezydenta USA objął Joe Biden, sojusz ten staje się mniej pewny i mniej oczywisty. Jak dzisiaj Polska powinna rozmawiać z Amerykanami?

Mówiłem skrótowo, że w 2014 r. amerykańskie gwarancje bezpieczeństwa nie były poparte zdolnościami obronnymi w Polsce. A prezydent Biden to nie jest ktoś, kto nazywa Unię Europejską przeciwnikiem; ktoś, kto próbuje rozbić UE; ktoś, kto mówi, że ufa Putinowi bardziej niż FBI; i ktoś, kto mówi, że nie będzie bronił sojusznika NATO tak jak Trump mówił o Czarnogórze. Biden to nie jest ktoś, kto może budzić obawy, że w ciągu nocy jednym tweetem rozwiąże NATO. To jest powrót do normalności, normalnych sojuszniczych relacji i do przewidywalności, ale także to jest powrót do roli Ameryki jako promotora demokracji na świecie. Trump czuł się bardziej komfortowo z różnymi dyktatorami, czy to południowokoreańskimi, czy to saudyjskimi, czy z Putinem, a Biden buduje sojusz demokracji przeciwko autorytaryzmom. Niestety Polska znalazła się na spalonym, i to w dwóch znaczeniach. Po pierwsze, zawarła sojusz nie tyle ze Stanami Zjednoczonymi, ile z Trumpem jako amerykańskim populistą. Stawiała na niego do samego końca i nawet kiedy przegrał, tej porażki nie chciała uznać. Formacja PiS była gotowa popierać Trumpa, który by utrzymał władzę w sposób niedemokratyczny. I to zostało w Waszyngtonie zauważone. PiS zaznaczył się tam jako polscy trumpiści. Przypomnę słynną konferencję w Waszyngtonie prezydenta Dudy, na której Trump atakował Bidena jako „sleepy Joe” („śpiący Joe” – red.). Demokraci odnotowali to, że PiS się zdefiniował jako ich ideologiczny przeciwnik, a PiS nie zrobił nic, by temu wrażeniu zapobiec. Nie tylko nie utrzymywał kontaktów z demokratami, ale wręcz ostentacyjnie popierał Trumpa.
Jak zatrzeć teraz to wrażenie? Mocno postawić na kontakty z demokratami za wszelką cenę?
To, co trzeba by zrobić, to przekonać Amerykanów, że projekt „autorytaryzm nad Wisłą” jest już nieaktualny i że Polska wraca do swojej naturalnej roli jako ikona udanej transformacji. Wtedy jest wartościowa dla Stanów Zjednoczonych. Polska nie jest wartością dla nich jako dostarczyciel dywizji pancernych czy nawet klient na amerykański sprzęt wojskowy. Polska jest znacząca ponadregionalnie wtedy, gdy staje się przykładem do naśladowania dla reszty świata.
Ale decyzja o zrezygnowaniu z objęcia Nord Streamu 2 nowymi sankcjami nie wynikała z tego, kto i jak rządzi dziś w Polsce i jakie ma podejście do demokracji, lecz była wypadkową interesów Bidena w Europie, który szukał poprawy relacji z Niemcami.
To prawda, ale Polska nie stworzyła koalicji, która by zrównoważyła wpływy Niemiec w tej sprawie. Jakby mnie pani zapytała, co ja bym w tej sprawie zrobił, to bym powiedział, że zawczasu, jeszcze przed wyborami amerykańskimi, przekonywałbym demokratów, że tak, z jednej strony jest interes, dość samolubny, Niemiec, ale z drugiej strony jest wspólny interes Ukrainy, Słowacji, Czech i Polski. I wtedy to byłby dla Amerykanów trudniejszy wybór. A my marginalizując się, ułatwiliśmy Bidenowi podjęcie tej decyzji na rzecz Niemiec.
Skoro dobre relacje z demokratami są mało realne, może warto wprowadzić w polskiej polityce zagranicznej większą dywersyfikację? Stąd może wizyta prezydenta Dudy w Turcji.
Prawicowa prasa wręcz go już namawia, żeby zawarł sojusz z Chinami. Po to, żeby móc wymienić polskich prokuratorów i sędziów, zapewnić sobie bezkarność i mieć bicz na opozycję, te środowiska są gotowe wyjąć Polskę z Zachodu al
bo sprowadzić ją do statusu co najmniej pół- albo ćwierćsojusznika i gdzieś z Orbánem, Erdoğanem, Xi Jinpingiem, a w tle z Putinem, robić na złość Zachodowi. Proszę się zastanowić, czy to jest prawdziwa alternatywa, czy szaleństwo.
Ale ten pełen sojusz z Zachodem jest już nieaktualny.
Żeby wrócić do normalnych, sojuszniczych relacji ze Stanami Zjednoczonymi, trzeba po prostu przestawić wajchę w polityce krajowej, przestać łamać własną konstytucję i traktaty europejskie, wykonać rekomendacje Komisji Europejskiego, wyroki TSUE. Co jest takiego trudnego w powrocie do praworządności? To jest dobre dla Polski i polskich sojuszy. Gdy Biden nie rozmawia i nie spotyka się z Dudą, to przecież nie dlatego, że nie lubi Dudy, bo on tak naprawdę nie ma o nim zdania. Robi to, żeby wysłać sygnał, że Polska musi zmienić swoje zachowanie. Że będzie z powrotem traktowana na miarę swojego potencjału wtedy, gdy zacznie budować sojusz demokracji, a nie staczać się w autorytaryzm.
To teraz spytam, co by pan zrobił jako szef polskiej dyplomacji, gdyby dowiedział się, że Amerykanie odpuszczają sankcje na Nord Stream 2, nie informują o tym Polski i że Biden jedzie na spotkanie z Putinem.
Serdecznie zachęcam do przeczytania mojej książki „Polska może być lepsza” i wpisów jeszcze z 2015 r., gdzie argumentowałem, że pomimo najlepszych wysiłków kolejnych polskich rządów – bo przecież pierwszy rząd PiS, w którym byłem ministrem obrony, rząd Platformy i drugi rząd PiS, wszystkie, sprzeciwiały się Nord Streamowi – wygląda na to, że nie mamy twardych instrumentów, by tę inwestycję zatrzymać. A skoro tak, to Polska miała ofertę zbudowania odnogi Nord Streamu do Polski i być może udział w tym projekcie wiązałby się z korzyściami. Oczywiście, w naszej romantyczno-powstańczej tradycji prowadzenia polityki zagranicznej to jest niewyobrażalne. Ale skoro nie możemy tego zatrzymać, to dlaczego życzymy Polsce kolejnego zwycięstwa moralnego, a więc klęski? ©℗
Rozmawiała Magdalena Cedro