Paryż planuje rozszerzyć możliwość wykorzystywania algorytmów do wykrywania w internecie radykalizujących się jednostek.

Metody, które dotychczas wykorzystywano w tym celu, według ekipy rządowej Emmanuela Macrona już się zdezaktualizowały. – Teraz napastnikami są przede wszystkim odizolowane (od społeczeństwa – red.) i coraz młodsze jednostki, nieznane służbom wywiadowczym i często pozbawione powiązań z grupami terrorystycznymi – twierdzi minister spraw wewnętrznych Gérald Darmanin. – Przeszliśmy od zagrożenia zewnętrznego do takiego, które jest wewnętrzne i znacznie trudniejsze do wykrycia przy użyciu tradycyjnych technik wywiadowczych – dodaje.
Ze względu na wiek atakujący nie wykonują bowiem połączeń telefonicznych i nie wysyłają wiadomości tekstowych, a to właśnie w ten sposób zwykle śledzi się potencjalne zagrożenie. Młodzi na potęgę korzystają za to z mediów społecznościowych i komunikatorów internetowych. Francuska prokuratura ustaliła niedawno, że tuż przed atakiem na policjantkę, do którego doszło 23 kwietnia w podparyskiej miejscowości Rambouillet, napastnik oglądał w internecie nagrania gloryfikujące działania dżihadystów.
– Ostatnie dziewięć ataków we Francji zostało przeprowadzonych przez osoby nieznane służbom bezpieczeństwa, które nie znajdowały się na liście obserwowanych i nie były podejrzane o radykalizację – mówił w wywiadzie dla „France Inter” minister Darmanin. – To oznacza, że potrzebne są nowe metody – dodał.
Dlatego podczas ostatniego posiedzenia rządu szef MSW złożył projekt ustawy, która – jeśli zostałaby przyjęta – rozszerzyłaby możliwość wykorzystania algorytmów do wykrywania zagrożeń terrorystycznych w sieci. Do tej pory władze mogły śledzić w ten sposób wysyłane za pośrednictwem internetu wiadomości. Nowe przepisy miałyby umożliwić monitorowanie pozostałej aktywności, w tym odwiedzanych stron i wyszukiwanych haseł. Służby wywiadowcze mogłyby przechowywać zdobyte dane do celów badawczych nawet do dwóch miesięcy.
Dzięki zmianie prawa algorytmy mogłyby więc wykrywać, czy dana osoba wielokrotnie szukała haseł wskazujących na zamiar przeprowadzenia ataku terrorystycznego. Z tego typu rozwiązań korzystają już Google i inne komercyjne firmy technologiczne. Zdaniem ministra państwo również powinno mieć taką możliwość. Pojawiły się jednak wątpliwości, czy przegłosowanie takiej ustawy nie doprowadziłoby do naruszenia prywatności obywateli. W rozmowie z „France Info” Patrice Spinosi, prawnik z francuskiej Ligi Praw Człowieka, stwierdził, że monitorowanie całej populacji nie pomoże w zapobieżeniu radykalizacji. – Konstruujemy dzisiaj narzędzia naszego jutrzejszego zniewolenia – dodał.
Darmanin inicjatywy broni, twierdząc, że zanim władze otrzymałyby dostęp do danych, które algorytmy wykryją jako podejrzane, konieczne będzie przejście kilkustopniowej autoryzacji. Wymagana byłaby zgoda ministra spraw wewnętrznych, premiera, a także zewnętrznej agencji.
Projekt ustawy zakłada również monitorowanie terrorystów, którzy zdążyli odbyć karę pozbawienia wolności. Osoby te po wyjściu z więzienia miałyby zamieszkiwać wyłącznie specjalnie wyznaczone obszary. Ograniczone zostałoby także ich prawo do poruszania się – byłych więźniów obowiązywałby zakaz wstępu np. na stadiony, gdzie występuje szczególne ryzyko terroryzmu.
Parlament nad tekstem ustawy ma debatować pod koniec maja. Rząd chce, aby została ona przyjęta do końca lipca, kiedy wygasną obecne przepisy.