Kreml zamierza ograniczyć swobodę działania placówek dyplomatycznych i konsularnych niektórych państw sprzymierzonych ze Stanami Zjednoczonymi.

Rosyjski rząd szykuje listę państw nieprzyjaznych. Według mediów znajdzie się na niej Polska. Oznacza to ograniczenie swobody placówek dyplomatycznych i konsularnych, jeśli chodzi o współpracę z obywatelami Rosji. Minister dyplomacji Siergiej Ławrow zapowiedział w środę, że lista zostanie wkrótce ogłoszona.
Stworzenie listy pośrednio zapowiedział prezydent w orędziu 21 kwietnia. – Czepiają się Rosji to tu, to tam, bez jakichkolwiek przyczyn. I oczywiście wokół nich, jak wokół Shere Khana, kręcą się różni drobni Tabaqui, wszystko jak u Kiplinga, żeby zadowolić swojego suwerena. My naprawdę nie chcemy palić mostów, ale jeśli ktoś uznaje nasze dobre zamiary za obojętność czy słabość i sam zamierza ostatecznie spalić albo wysadzić te mosty, powinien wiedzieć, że odpowiedź Rosji będzie asymetryczna, szybka i zdecydowana – mówił Władimir Putin.
Prezydent często odwołuje się do „Księgi dżungli”. W powieści Rudyarda Kiplinga tygrys Shere Khan jest naczelnym wrogiem głównego bohatera Mowgliego, zaś Tabaqui to nadskakujący Shere Khanowi szakal. Media uznały przenośnię za odwołanie do Waszyngtonu i jego sojuszników. I rzeczywiście, dwa dni po orędziu Putin podpisał dekret o zastosowaniu kontrśrodków wobec nieprzyjaznych działań obcych państw, odwołujący się do przyjętej w 2018 r. ustawy o kontrśrodkach wobec nieprzyjaznych działań USA i innych państw. Putin zobowiązał w nim rząd do przygotowania listy takich krajów. Według „Izwiestii” poza USA trafią na nią też Australia, Czechy, Estonia, Kanada, Litwa, Łotwa, Polska, Ukraina i Wielka Brytania. Pojawia się też Gruzja.
– Myślę, że na listę trafią Czechy i inne państwa, które bez uzasadnienia, tylko po to, by wesprzeć sąsiada, odesłały naszych dyplomatów – mówił „Izwiestijom” Walerij Riazanski, wiceszef senackiej komisji spraw zagranicznych. Polityk nawiązuje do dyplomatycznej wymiany ciosów, w której efekcie państwa zachodnie wydaliły bądź zapowiedziały wydalenie w sumie kilkudziesięciu dyplomatów. Czesi zrobili to w następstwie ujawnienia roli, jaką rosyjskie wojskowe służby specjalne odegrały w wysadzeniu magazynu z amunicją we Vrběticach w 2014 r., Amerykanie – w reakcji na cyberataki i ingerencję w wybory w 2020 r., Ukraińcy – w efekcie wydalenia własnego konsula za działalność szpiegowską, państwa bałtyckie, Rumunia i Słowacja – w geście solidarności wobec Czech, a Bułgaria, Polska i Włochy – za działalność szpiegowską rosyjskich dyplomatów. Moskwa najczęściej odpowiadała tym samym.
Restrykcja przewidziana w dekrecie jest jedna i dotyczy przymusowego rozwiązania umów o pracę i cywilnoprawnych obowiązujących między przedstawicielstwami dyplomatycznymi i konsularnymi a obywatelami Rosji. Rząd ustali liczbę osób, z którymi placówki państw nieprzyjaznych będą mogły zawrzeć nowe umowy, ale Moskwa zastrzegła sobie prawo całkowitego zakazu ich zawierania. „Niezawisimaja Gazieta” pisze w tym kontekście o problemach z centrami wizowymi, które pomagają placówkom Czech i Polski w wydawaniu wiz; dziennik pisze o setkach Rosjan, którzy stracą pracę. Jednak z treści dekretu taki wniosek nie płynie, bo umowy nie są zawierane z pracownikami centrów, a z firmami, które je prowadzą.
Waszyngton oświadczył, że ten krok zmusi go do redukcji personelu w konsulatach o 75 proc. Wstrzymane zostanie wydawanie wiz dla Rosjan poza dyplomatami i chętnymi do emigracji do USA. Ograniczona zostanie też opieka konsularna nad obywatelami amerykańskimi przebywającymi w Rosji. „Wczoraj ktoś zajmował się pracą analityczną albo lobbistyczną, a dziś musi ją połączyć z funkcją administratora i kierowcy. To zmniejsza potencjał pracowniczy ambasad i ogranicza ich możliwości wywiadowcze” – tłumaczył w sobotę prokremlowski „Wzglad”.
– Po agresji Rosji na Ukrainę w 2014 r. ze względów szeroko pojętego bezpieczeństwa zrezygnowano z praktyki zatrudniania Rosjan, także do zadań czysto technicznych – mówi nam jednak Katarzyna Pełczyńska-Nałęcz, była ambasador w Rosji (2014–2016), a dziś dyrektorka Instytutu Strategie 2050. Inny rozmówca zwraca uwagę na zapis, że w grę wchodzi rozerwanie stałej współpracy, czyli np. jednorazowe prelekcje lub wystawy organizowane w ambasadzie albo Instytucie Polskim pozostałyby bezpieczne. W środę przed południem zapytaliśmy MSZ o liczbę osób, których dekret może dotyczyć. Przez trzy dni robocze nie otrzymaliśmy odpowiedzi na nasze pytanie.