Dzisiaj mija 100 dni Joego Bidena w Białym Domu. Cezura ta ma dla amerykańskich prezydentów wymiar głównie symboliczny. Jako pierwszy posłużył się nią Franklin Delano Roosevelt w przemówieniu radiowym z 24 lipca 1933 r., chcąc podsumować pracowity początek swojej kadencji, w tym 15 poważnych inicjatyw skupionych na walce z wielkim kryzysem.
Dla Bidena był to przede wszystkim czas zmagań z pandemią, ale też stopniowego przedstawiania swojej wizji Ameryki. Pierwszy był pakiet ratunkowy dla gospodarki o wartości 2 bln dol., w ramach którego do wielu gospodarstw domowych powędrowały bezzwrotne czeki o wartości nawet 1400 dol. Kolejny był pakiet infrastrukturalny, który ma sprzyjać redukcji emisji gazów cieplarnianych przez USA o połowę do 2030 r.
Wczoraj z kolei prezydent przedstawił ostatni element układanki, plan dla amerykańskich rodzin. Obejmuje on zwiększenie nakładów na edukację przedszkolną i opiekę nad seniorami, darmową edukację w publicznych koledżach, a także stworzenie federalnego programu płatnych urlopów macierzyńskich. Wszystkie pomysły, z których część ma być sfinansowana z podwyżek podatków dla firm i najlepiej zarabiających Amerykanów, tworzą lewicowy program, którego Waszyngton nie widział od czasów Wielkiego Społeczeństwa Lyndona Johnsona w latach 60.
Pozostało
74%
treści
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama