USA podejmą starania o uzyskanie statusu członka w Radzie Praw Człowieka ONZ w ramach mandatu przypadającego na lata 2022-2024 - poinformował w środę sekretarz stanu Antony Blinken. Rada nie powinna jednak dysproporcjonalnie skupiać się na Izraelu - zaznaczył.

Wybór nowych członków Rady na kolejną, trzyletnią kadencję, która rozpocznie się w 2022 r., będzie przeprowadzony w październiku br. Do Rady wchodzi jednorazowo 47 państw. Wśród obecnych członków tego gremium są Chiny, Rosja i Wielka Brytania. Stany Zjednoczone są jedynym członkiem stałym Rady Bezpieczeństwa ONZ, który nie jest reprezentowany w Radzie.

USA wystąpiły z Rady w czerwcu 2018 r. w związku "z jej permanentnymi uprzedzeniami wobec Izraela". Od czasu rezygnacji delegacja amerykańska uczestniczyła jedynie w przeglądach mających na celu zbadanie praw człowieka wszystkich państw członkowskich ONZ, a nie w regularnych sesjach Rady odbywających się trzy razy w roku.

Nowa administracja w Waszyngtonie postanowiła odstąpić od polityki "pustego krzesła" już w kilka tygodni po zaprzysiężeniu prezydenta Joe Bidena. 8 lutego charge d'affaires misji USA przy ONZ w Genewie Mark Cassayre poinformował, że Stany Zjednoczone zaczną uczestniczyć jako obserwator w Radzie Praw Człowieka ONZ. Zaznaczył też, że USA "jednocześnie będą się domagać reformy tego ciała".

"Z całą pokorą proszę wszystkie państwa członkowskie ONZ o poparcie naszych zabiegów o uzyskanie mandatu w Radzie" - powiedział w środę sekretarz stanu Antony Blinken w zapisanym wcześniej przesłaniu do członków Rady. W Genewie, gdzie Rada ma siedzibę, członkowie Rady usłyszeli też, że w ocenie Waszyngtonu państwa, które mają problemy z przestrzeganiem praw człowieka "nie powinny wchodzić w skład Rady".

Agence France Presse przypomina w tym kontekście, że Chiny, Rosja, Wenezuela, Kuba, Kamerun i Filipiny to kraje zajmujące czołowe miejsca w rankingu państw łamiących prawa człowieka sporządzanych przez organizacje humanitarne.

"Stany Zjednoczone umieściły demokrację i prawa człowieka na centralnym miejscu, gdy chodzi o ich politykę zagraniczną. Jesteśmy przeświadczeni, że są one nieodzownym warunkiem pokoju i stabilności" - podkreślił szef amerykańskiej dyplomacji. "Zaangażowanie w ich promowanie jest głęboko zakorzenione w naszym własnym doświadczeniu niedoskonałej demokracji, która często odbiega od naszych ideałów, ale nie ustajemy w staraniach, by nasz kraj stawał się bardziej zjednoczony, bardziej szanowany w świecie i wolny" - dodał.

Powrót do Rady Praw Człowieka i zerwanie z podejściem poprzedniej administracji nie oznacza jeszcze, że Waszyngton całkowicie rewiduje swe stanowisko. "Chcielibyśmy zachęcić Radę do większej refleksji nad jej funkcjonowaniem, włączając w to przesadne, dysproporcjonalne zainteresowaniem Izraelem" - wskazał. Zasugerował, że państwo to, podobnie jak Strefa Gazy i Zachodni Brzeg, powinno być traktowane tak samo jak inne kraje świata.

Od utworzenia Rady w 2006 r. nie było żadnego jej posiedzenia, w którego porządku dnia nie byłoby kwestii palestyńskiej - pisze w podsumowaniu Reuters i podkreśla, że w tej sprawie Demokraci i Republikanie mają taki sam pogląd.

Od początku swego urzędowania nowy prezydent Stanów Zjednoczonych i jego ekipa demonstrują większe niż Donald Trump zaangażowanie w obronę praw człowieka na świecie - zauważa francuska agencja AFP. Departament Stanu USA potępił m.in. próbę otrucia lidera rosyjskiej opozycji Aleksieja Nawalnego i brutalne tłumienie pokojowych protestów w Rosji, potępił też prześladowania muzułmańskiej mniejszości ujgurskiej w chińskiej prowincji Sinciang, ograniczanie samodzielności Hongkongu przez Pekin oraz przewrót wojskowy w Birmie.

Rada Praw Człowieka ONZ, z siedzibą w Genewie, powstała w roku 2006, zastępując i przejmując większość funkcji dawnej Komisji Praw Człowieka ONZ.

Stany Zjednoczone w czasach administracji republikańskiego prezydenta USA George'a W. Busha (2001-2009) bojkotowały prace Rady z powodu jej krytycznej postawy wobec Izraela. Następca George’a W. Busha, przedstawiciel Partii Demokratycznej w Białym Domu, prezydent Barack Obama, włączył USA do prac Rady w 2009 roku w nadziei na poprawienie jej skuteczności.