Kraj walczy z koronawirusem, wprowadzając kolejne obostrzenia. Za ich złamanie grozić może nawet do 10 lat więzienia

Nowe rozwiązania stanowią odpowiedź na zagrożenia wywołane kolejnymi wariantami wirusa. W Królestwie odnotowuje się około tysiąca zgonów dziennie. Liczba zachorowań waha się w okolicach kilkunastu tysięcy. 12 mln obywateli otrzymało już pierwszą dawkę szczepionki, ale to nie napawa optymizmem władz.
Od poniedziałku każdy mieszkaniec Wielkiej Brytanii przybywający z jednego z 33 państw z „czerwonej listy” (spośród krajów europejskich dotyczy to jedynie Portugalii) będzie zmuszony poddać się 10-dniowej kwarantannie. Podróżni zakwaterowani zostaną w jednym z 16 hoteli współpracujących z rządem. – Zagwarantowaliśmy dostęp do 4,6 tys. pokoi ‒ poinformował sekretarz zdrowia Matt Hancock.
Za pobyt w hotelu Brytyjczycy zapłacą z własnej kieszeni. Podobnie jak za transport i dwa testy, które od przyszłego tygodnia będą musieli wykonać w drugim i ósmym dniu hotelowej kwarantanny. Łącznie na taki pakiet wydadzą 1750 funtów.
Za nieprzyznanie się w lotniskowym formularzu do powrotu z kraju z „czerwonej listy” przyjdzie zapłacić jednak dużo więcej. Londyn wprowadza karę grzywny w wysokości do 10 tys. funtów lub nawet do 10 lat więzienia.
Linie lotnicze i biura podróży będą prawnie zobowiązane do zapewnienia, że wszyscy podróżujący do Wielkiej Brytanii podpiszą dokumenty o poddaniu się wprowadzonym środkom bezpieczeństwa. W przypadku niezastosowania się do nowych zasad ukarani zostaną więc nie tylko pasażerowie, lecz także poszczególne firmy.
– Maksymalny wymiar kary odzwierciedla wagę przestępstwa ‒ powiedział sekretarz transportu Grant Shapps. Ale decyzja ta spotkała się ze sporą krytyką. – Mniejsze kary grożą za przestępstwa na tle seksualnym ‒ stwierdził Lord Jonathan Sumption, były sędzia Sądu Najwyższego.
Pojawiają się głosy, że chodzi po prostu o zniechęcenie Brytyjczyków do podróżowania. – W rzeczywistości nikt nie trafi do więzienia na 10 lat, bo sądy po prostu się na takie sankcje nie zdecydują ‒ stwierdził w rozmowie z BBC Dominic Grieve, były poseł rządzącej Partii Konserwatywnej. – Zdaję sobie sprawę, że rząd musi ustanowić surowe zasady i w jakiś sposób egzekwować ich przestrzeganie, ale 10 lat w więzieniu za złożenie fałszywego oświadczenia po wylądowaniu na lotnisku Heathrow jest moim zdaniem pomyłką ‒ dodał.
Rząd uważa, że kara pozbawienia wolności jest adekwatna w sytuacji, kiedy mamy do czynienia z tak różnymi wariantami wirusa, które rozprzestrzeniają się po całym świecie i są bardziej niebezpieczne od „klasycznej” wersji.
Liczba podróżujących spadła w stosunku do zeszłego roku o 95 proc. Dziennie do Wielkiej Brytanii przylatuje ok. 16‒20 tys. osób, z czego mniej niż tysiąc z państw znajdujących się na „czerwonej liście”. – Kiedy ludzie będą musieli zapłacić 1750 funtów za kwarantannę, liczba ta zmniejszy się jeszcze bardziej ‒ powiedział Shapps.
Mutacji koronawirusa boi się nie tylko ekipa Johnsona. Od 15 lutego nowe ograniczenia obowiązywać będą także w Kanadzie. Każdy przekraczający granicę drogą lądową będzie musiał przedstawić negatywny wynik testu wykonanego najpóźniej na 72 godziny przed przyjazdem. Taka możliwość ma jednak dotyczyć wyłącznie osób podróżujących w sytuacjach wyższej konieczności. „Zwykła” wizyta będzie wiązać się z grzywną w wysokości nawet 3 tys. dolarów kanadyjskich (2,3 tys. dol. USA).
Na wprowadzenie jeszcze bardziej restrykcyjnych obostrzeń zdecydowały się władze RPA, gdzie wykryto jeden z nowych wariantów koronawirusa. Poza zamknięciem plaż i wprowadzeniem godziny policyjnej 28 grudnia po raz trzeci zdecydowały o zakazie sprzedaży alkoholu. Ten krok spotkał się z największą krytyką. Rząd szybko zgodził się na zniesienie ograniczenia, choć tylko do pewnego stopnia. Alkohol można kupować, ale jedynie przez cztery dni w tygodniu w godzinach od 10 do 18. ©℗