W Senacie USA rozpoczęło się we wtorek o godz. 13. (19. czasu polskiego) procedowanie impeachmentu byłego prezydenta Donalda Trumpa. Najpierw odbędzie się postępowanie, mające ustalić, czy skazanie byłego prezydenta, który już nie sprawuje władzy, jest zgodne z konstytucją.

W systemie prawnym USA Izba Reprezentantów może postawić urzędującego prezydenta w stan oskarżenia. Następnie Senat na posiedzeniu, któremu przewodniczy prezes amerykańskiego Sądu Najwyższego, może uznać go za winnego większością dwóch trzecich głosów.

Niższa izba Kongresu USA, przegłosowała 13 stycznia artykuł impeachmentu Trumpa, w którym zarzuca mu "podżeganie do powstania". Była to reakcja na atak zwolenników Trumpa na Kapitol 6 stycznia. Podczas zamieszek w Waszyngtonie zginęło pięć osób, w tym policjant.

Przed rozpoczęciem procesu pełniący funkcję prokuratorów tzw. menedżerowie impeachmentu z Izby Reprezentantów zapowiadali, że planują podczas procesu wykorzystać "wszystkie dostępne dowody, w tym takie, których nikt wcześniej nie widział".

"Tu nie chodzi o politykę. (…) Chodzi o bardzo poważną kwestię pociągnięcia prezydenta Trumpa do odpowiedzialności" - wyjaśnił jeden z menedżerów, cytowany przez amerykańskie radio publiczne NPR.

"Atak został udokumentowany w czasie rzeczywistym przez uczestników zamieszek, a także prawodawców i dziennikarzy, którzy przebywali na Kapitolu w trakcie jego trwania" – zaznaczyło NPR.

Według przewidywań obrońcy Trumpa będą m.in. argumentować, że Senat nie ma obecnie konstytucyjnych uprawnień do osądzenia Trumpa, ponieważ nie sprawuje on już urzędu.

Zespół prawników byłego prezydenta nazwał proces impeachmentu "teatrem politycznym". Zarzucał Partii Demokratycznej wykorzystanie chaosu i traumy wywołanej zamieszkami na Kapitolu dla celów partyjnych.

Zdaniem demokratycznych oskarżycieli prezydent musi być rozliczany za każdy dzień urzędowania, od początku do końca jego kadencji, a styczniowe zajścia na Kapitolu nie mogą stanowić wyjątku. Podkreślają, że jeśli nawet rozprawa ma miejsce po opuszczeniu przez Trumpa urzędu, pierwotne zarzuty miały miejsce wówczas, kiedy jeszcze był prezydentem.

Zarzucają Trumpowi, że "próbuje zrzucić winę na swoich zwolenników i przywołuje zestaw nieprawidłowych teorii prawnych, które pozwoliłyby prezydentom podżegać do przemocy i obalić proces demokratyczny bez obawy o konsekwencje".

Oddalenie lub kontynuowanie procesu w Senacie po wtorkowej debacie wymaga zwykłej większości głosów. Ale by skazać Trumpa, potrzeba głosów 67 ze 100 senatorów. Oznacza to, że do 50 Demokratów musiałoby się dołączyć co najmniej 17 Republikanów. Według komentatorów jest to mało prawdopodobne.

Tymczasem jeden z prawników byłego prezydenta wycofał swój wniosek o wstrzymanie procesu impeachmentu w czasie szabatu, od piątku po zachodzie słońca do soboty włącznie, który motywował wcześniej względami religijnymi. Wyjaśnił, że podczas szabatu zastąpią go inni członkowie zespołu obrony Trumpa.