– Sprawa wyborów korespondencyjnych przez długi czas pozostawała niewyjaśniona. Komisja śledcza podjęła próbę odbudowy zaufania obywateli do państwa wobec sposobu przyjętego przez poprzednią władzę, który miał za zadanie chronić polityków z kręgów władzy kosztem dojścia do prawdy i poczucia sprawiedliwości społecznej – mówiła posłanka Filiks.

Przewodnicząca komisji powiedziała, że na początku bazowano na raporcie Najwyższej Izby Kontroli dotyczącego wydatkowania środków na wybory korespondencyjne.

– W toku prac naszej komisji ujawniono dodatkowe wątki, które na końcu prac komisji wydają się kluczowe. Organy władzy publicznej podczas sprawowania władzy przez koalicję rządową, składającą się z partii Prawo i Sprawiedliwość oraz Suwerenna Polska (wcześniej Solidarna Polska), jak również Porozumienia Jarosława Gowina zmierzały do przeprowadzenia wyborów prezydenta Rzeczpospolitej w sposób, który po pierwsze mógł ograniczyć, a nawet pozbawić kilku milionów obywateli czynnego prawa wyborczego. Wybory mogłyby być przeprowadzone w sposób naruszający zasady zawarte w Konstytucji RP i podstawowe zasady demokracji. Rządząca większość chciała przeprowadzić wybory, które z całą pewnością nie byłyby wyborami powszechnymi, równymi i tajnymi – mówiła Filiks.

Raport komisji ds. wyborów kopertowych

Przewodnicząca wskazała, że doprecyzowanie ustawy powierzono ministrowi aktywów państwowych, odbierając jednocześnie część uprawnień Państwowej Komisji Wyborczej.

– Wybory, w których na polityka, członka Rady Ministrów przeniesiono kluczowe uprawnienia w zakresie organizacji i przeprowadzenia wyborów. (…) Przygotowaniem i przeprowadzeniem wyborów miała się zająć administracja rządowa. Taki model w Polsce nigdy nie obowiązywał, nadal z resztą nie obowiązuje – wskazała Filiks. Uzupełniła tym samym, że za przeprowadzenie wyborów w Polsce jest odpowiedzialny niezależny organ PKW we współpracy z Krajowym Biurem Wyborczym.

– Tymczasem rolę tych organów miał zastąpić przede wszystkim minister aktywów państwowych z istotnym udziałem spółek Skarbu Państwa. Komisja więc kategorycznie negatywnie więc ocenia ingerencję władzy wykonawczej w proces wyborczy. Każdej władzy, niezależnie od tego, kto ją sprawuje – mówiła.

– Wybory, w których formę i sposób przeprowadzenia ustalał z prezesem Prawa i Sprawiedliwości partii politycznej mającej większość w Sejmie Jarosławem Kaczyńskim rzecznik sztabu wyborczego urzędującego prezydenta Adam Bielan. Wybory, o formie których zdecydował polityk nie sprawujący żadnej funkcji w administracji rządowej, za to stojący na czele partii Prawo i Sprawiedliwość pan Jarosław Kaczyński. Wybory, na które tylko dotychczas przeznaczono prawie 57 mln środków publicznych, co nie wyczerpuje jeszcze ostatecznej kwoty z uwagi na toczące się przeciwko Skarbowi Państwa spory sądowe zainicjowane przez Pocztę Polską i PWPW wobec powstania na majątku tych spółek szkody w łącznej wysokości 76 mln zł brutto chociaż politycy, którzy zdecydowali się na te wydatki, byli w pełni świadomi, że wybory mogą się nie odbyć przede wszystkim ze względu na brak politycznego porozumienia – wyliczała przewodnicząca.

– Wybory, w których Prezes Rady Ministrów Mateusz Morawiecki uzurpował sobie rolę organu odpowiedzialnego za zorganizowanie wyborów prezydenta RP i wydawał polecenia z tym związane spółkom Skarbu Państwa i ministrom, a następnie zaniedbał jakiegokolwiek sprawdzenia, czy podlegli mu ministrowie wykonują powierzone im zadania. Wybory, w których Mateusz Morawiecki po powzięciu informacji o zlekceważeniu przez ministrów nałożonych na nich obowiązków nie wyciągnął nigdy wobec nich żadnych konsekwencji, więc zezwolił na to, aby podlegli mu ministrowie Jacek Sasin oraz Mariusz Kamiński podważyli autorytet Prezesa Rady Ministrów – wyliczała.

Zdaniem komisji wybory nie powinny się w tym czasie odbyć z uwagi na pandemię koronawirusa.