Długotrwałe zmagania Polski o większy wpływ na europejskie przywództwo może wreszcie przynieść efekt dzięki ożywieniu od dawna uśpionego Trójkąta Weimarskiego - napisał w brytyjskim dzienniku "The Guardian" Paul Taylor, ekspert think-tanku Friends of Europe.

Ocenił, że polski premier Donald Tusk, kanclerz Niemiec Olaf Scholz i prezydent Francji Emmanuel Macron w miniony piątek w Berlinie tchnęli nowe życie polityczne w format, który ma niespełniony potencjał zjednoczenia północnej, południowej i środkowej Europy wokół wspólnej agendy - zwłaszcza w zakresie wsparcia Ukrainy.

"Przez ostatnią dekadę Trójkąt Weimarski przypominał raczej niesławny Trójkąt Bermudzki - pustkę, w której inicjatywy polityczne znikały bez śladu" - napisał Taylor, co jak przekonuje, wynikało głównie z tego, że poprzedni polski rząd, kierowany przez Prawo i Sprawiedliwość, spędzał czas na kłótniach z Berlinem i Paryżem o wszystko, od rządów prawa po kontrakty zbrojeniowe, walkę z kryzysem klimatycznym, stosunki z Rosją i żądania reparacji za drugą wojnę światową.

Ale jak zaznaczył, były też wcześniejsze przyczyny, jak np. gdy w 2003 r. ówczesny prezydent Francji Jacques Chirac upomniał kraje Europy Środkowej, mówiąc, że "przegapiły dobrą okazję, by siedzieć cicho". "Polacy przez długi czas byli postrzegani w Berlinie i Paryżu jako alarmistycznie nastawieni do Rosji i zbyt blisko USA. Z perspektywy czasu Macron przyznał w zeszłym roku, że Francja powinna była bardziej słuchać Europy Środkowej" - napisał.

"Z dynamiczną gospodarką i prawie 40 milionami mieszkańców, Polska jest największym i najbardziej wpływowym państwem Europy Środkowej. Co więcej, wydając ponad 4 proc. PKB na obronę, jest na najlepszej drodze do stania się regionalną potęgą militarną i fortecą przeciwko rosyjskiej agresji" - ocenił Taylor, zwracając uwagę, że w ostatnich latach jej wpływy były poniżej możliwości "z powodu obsesji (Jarosława) Kaczyńskiego na punkcie walki z Berlinem i Brukselą dla wewnętrznych korzyści politycznych oraz rozgrywania Waszyngtonu przeciwko UE".

Uważa on, że Tusk, były przewodniczący Rady Europejskiej, może odgrywać większą roli w przywództwie UE, bo cieszy się zaufaniem większości swoich odpowiedników z Europy Środkowej i Wschodniej, szybko dąży do naprawienia stosunków Warszawy z Brukselą i jest on zaufaną osobą Europejskiej Partii Ludowej, dominującej frakcji politycznej w UE.

Taylor wyjaśnił, że Trójkąt Weimarski był pomysłem byłego ministra spraw zagranicznych Niemiec, Hansa-Dietricha Genschera. Został on utworzony w 1991 roku, aby wesprzeć postkomunistyczną Polskę i pomóc jej przygotować się do członkostwa w UE. Wizją Genschera było przypieczętowanie pojednania między zjednoczonymi Niemcami a nowo zdemokratyzowaną Polską poprzez wciągnięcie Warszawy we francusko-niemiecki motor napędowy UE.

"To nigdy tak naprawdę nie zadziałało, między innymi dlatego, że Francuzi nie byli entuzjastycznie nastawieni do rozszerzenia UE na wschód, wyczuwając, że ich wpływy w Brukseli osłabną, podczas gdy Niemcy będą czerpać korzyści gospodarcze" - zauważył. "Chociaż francuscy i niemieccy przywódcy i ministrowie odbywali regularne spotkania w formacie weimarskim ze swoimi polskimi odpowiednikami, Zachód nie był otwarty na polskie ostrzeżenia o zbliżającym się zagrożeniu ze strony rewizjonistycznej Rosji. Niemieckie dążenie do zacieśnienia więzi energetycznych z Moskwą, z pominięciem zarówno Polski, jak i Ukrainy, było typowe dla tego braku posłuchu" - dodał.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)