Premier oddaje PFR, ARP i spółkę ElectroMobility Poland SA ministrowi aktywów państwowych, a minister infrastruktury walczy o nadzór nad PKP. Finalizowane są też rozmowy o nowym szefostwie BGK.

Jeśli spojrzeć na osiem lat historii poprzedniego rządu, wyraźna była pewna tendencja ‒ konsekwentnie budowano gospodarcze centrum rządu w kancelarii premiera przy Mateuszu Morawieckim. To przekładało się na minimalizację roli resortów, np. finansów (często premier kontaktował się z wiceministrami ponad głową ministra) i na ruchy instytucjonalne (przypisanie pod bezpośredni nadzór premiera instytucji kluczowych dla prowadzenia takiej polityki). Najlepszym przykładem był Polski Fundusz Rozwoju, oprócz Banku Gospodarstwa Krajowego kluczowy z punktu widzenia dużej części polityki gospodarczej. Szef PFR Paweł Borys pełnił funkcję nieoficjalnego wicepremiera ds. gospodarczych. Na to nakładała się mapa frakcyjnych wpływów w PiS, gdzie MAP-em rządził polityczny konkurent Morawieckiego – Jacek Sasin.

Po ponad dwóch miesiącach działania rządu Donalda Tuska pojawiły się zmiany. W zeszłym tygodniu Stały Komitet Rady Ministrów przyjął projekt nowelizacji rozporządzenia w sprawie wykazu spółek, w których prawa z akcji Skarbu Państwa wykonuje prezes Rady Ministrów lub inni członkowie Rady Ministrów, pełno mocnicy rządu lub państwowe osoby prawne, w tym jednoosobowe spółki Skarbu Państwa. Kluczowe zmiany dotyczą trzech podmiotów: Agencji Rozwoju Przemysłu (ARP), spółki Electro Mobility Poland oraz Polskiego Funduszu Rozwoju (PFR). Wszystkie ‒ dotąd znajdujące się pod nadzorem premiera ‒ mają od teraz podlegać ministrowi aktywów państwowych. ‒ Tego można się było spodziewać, Tusk nie chce mieć pod sobą spó łek ‒ zauważa nasz rozmówca. Podobnie było poprzednio. Wówczas także pierwsze skrzypce w nadzorze grał ówczesny minister skarbu. Dlatego MAP nie jest zaskoczone decyzją Tuska. ‒ Poprzednia sytuacja była trochę sztuczna. Morawiecki budował swoje kondominium. Widocznie Tusk doszedł do wniosku, że KPRM została przeskalowana i można ją trochę okroić i przekazać niektóre spółki zaufanym ministrom ‒ słyszymy od rozmówcy z otoczenia szefa MAP Borysa Budki. Jak przyznaje, z nowych podmiotów przejmowanych od premiera resortowi najmniej zależy na spółce ElectroMobility, odpowiadającej za polski samochód elektryczny Izera. Projekt nie cieszy się ani specjalnym poparciem w rządzie, ani w społeczeństwie ‒ właściwie wszystkie sondaże dotyczące wielkich projektów rozpoczętych za czasów PiS pokazują, że o ile chcemy inwestycji w atom czy ‒ z mniejszym przekonaniem ‒ w CPK, o tyle projekt Izera wskazywany był przez respondentów jako niechciany. ‒ Co innego ARP, które ma trafić pod nasz nadzór. Pod ARP funkcjonuje sporo spółek. Nie tyle chodzi o jakąś karuzelę kadrową, ile o stricte operacyjne działanie czy możliwość konsolidacji ‒ wskazuje rozmówca z MAP.

Przy okazji prac nad rozporządzeniem Dariusz Klimczak, minister infrastruktury, postanowił zawalczyć o spółkę PKP SA. Dziś podlega ona pod Ministerstwo Aktywów Państwowych. „Funkcjonujący dotychczas model sprawowania przez Skarb Państwa nadzoru właścicielskiego nad spółkami kolejowymi, w którym minister właściwy do spraw transportu wykonywał prawa z akcji jedynie w spółce zarządzającej ogólnopolską siecią linii kolejowych, tj. PKP Polskie Linie Kolejowe S.A. (dalej: PLK S.A.), a nadzór nad PKP S.A. sprawował minister właściwy do spraw aktywów państwowych, ma bezpośredni wpływ na realizację przez ministra właściwego do spraw transportu polityki transportowej, za którą ponosi on pełną odpowiedzialność” ‒ argumentuje resort infrastruktury w piśmie z uwagami do projektu rozporządzenia.

Równolegle trwają rozmowy dotyczące nowego szefostwa w BGK, zwłaszcza wyboru prezesa po tym, jak decyzją Donalda Tuska z tej funkcji 11 stycznia br. musiała zrezygnować Beata Daszyńska-Muzyczka, kojarzona z Mateuszem Morawieckim.

W kwestii następcy Tusk musi się porozumieć z ludowcami, a konkretnie reprezentującym ich ministrem rozwoju i technologii Krzysztofem Hetmanem. ‒ W zakresie BGK nic się nie zmieniło i to my wskazujemy prezesa i dwóch członków zarządu. Formalnie powołuje premier, ale na wniosek ministra ds. rozwoju. Rozmowy trwają i zbliżają się do końca. Na pewno to nie Elżbieta Bieńkowska ‒ mówi osoba z otoczenia ministra Hetmana. ‒ Hetman walczy o BGK, ma swoją kandydatkę, faworytem Tuska jest były minister finansów Mateusz Szczurek, ale na razie rozstrzygnięcia nie ma ‒ mówi jeden z naszych rozmówców.

Pytanie, czy dojdzie do tarć o spółki energetyczne pomiędzy MAP a nowo powstającym na Śląsku Ministerstwem Przemysłu. ‒ Zapewne merytorycznie podlegać będą resortowi przemysłu, ale jeśli chodzi o nadzór właścicielski, to zapewne MAP, bo jednak mówimy często o spółkach giełdowych i kluczowych z punktu widzenia bezpieczeństwa państwa ‒ twierdzi rozmówca DGP.

W kontekście zmian w podporządkowaniu funduszy i spółek istotne jest, jak to wpłynie na politykę rozwojową. Poprzednik PFR, tj. Polskie Inwestycje Rozwojowe, zostały utworzone przez drugi rząd Donalda Tuska w 2013 r. i pierwotnie podlegały pod resort gospodarki. Gdy PiS przejął władzę, a Mateusz Morawiecki resort gospodarki ‒ nie tylko PIR zostały zmieniony w PFR, ale nastąpiła kumulacja wokół PFR różnych inny instytucji, takich jak: Korporacja Ubezpieczeń Kredytów Eksportowych, Polska Agencja Inwestycji i Handlu czy Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości. Przy czym Morawiecki miał ambicję, by po swojemu kreować politykę rozwojową. Tusk nie ma takich ambicji. Szuka raczej wykonawców do realizacji postawionych celów i im zostawia dobór środków czy nawet kreowanie koncepcji. ©℗

Budżet na plusie

Resort finansów pokazał szacunkowe wyniki po styczniu, a jednocześnie udostępnił DGP dane za 2023 r. oraz za styczeń 2024 r. dotyczące wpływów brutto z VAT i zwrotów tego podatku.

Przede wszystkim oba rodzaje danych, choć są w nich pewne różnice – dowodzą, że mieliśmy do czynienia w grudniu z czymś, co można by określić manewrem fiskalnym. W grudniu dochody budżetowe z VAT były najniższe w całym roku i wyniosły niespełna 12 mld zł, podczas gdy rekordowe były zwroty podatku, które sięgnęły niemal 30 mld zł. Tymczasem w styczniu – jak pokazują dane MF – zwroty wyniosły już tylko 16,5 mld zł, co jest trochę poniżej średniej, która dla zeszłego roku wyniosła ponad 18 mld zł. Siłą rzeczy dochody były wyższe – jak wynika z szacunkowego wykonania budżetu – o ponad 31 mld zł.

To dobry początek, ale wytyczone cele są bardzo ambitne: z VAT w całym roku powinno wpłynąć ok. 320 mld zł, podczas gdy w zeszłym roku wpływy z tego podatku wyniosły tylko 244 mld zł, co oznacza 30-proc. wzrost rok do roku.

Jeśli chodzi o wpływy z innych podatków, to na pewno minister finansów ma powody do zadowolenia w związku z PIT, z którego wpłynęło ponad 11 mld zł, co stanowi 10 proc. zaplanowanych wpływów z tego podatku. Nominalnie, ale także relatywnie niższe są wpływy z CIT, które wyniosły nieco ponad 5,1 mld zł, gdy w całym roku ma być to ponad 70 mld zł, więc to tylko 7 proc. rocznego wyniku.

Te dane składają się na 13,7 mld zł nadwyżki budżetowej po styczniu, ale warto pamiętać, że w tym roku deficyt ma wynieść aż 184 mld zł. Zatem opisane na początku tekstu żonglowanie zwrotami z VAT ma na celu zwiększenie szansy na najmniej kłopotliwe osiągnięcie tego wyniku. ©℗