Pfizer sprzedaje w Polsce różne leki. Jeśli da się je zastąpić, w sporze z firmą to będzie punkt dla Warszawy. Jeśli nie, Pfizer będzie miał przewagę – mówi Michał Romanowski.
Potyczki między dużymi firmami a państwami nie są czymś wyjątkowym, ale w Polsce na pewno nie są normą. Ostatnia podobna sprawa to były caracale – zamówiliśmy je, a potem jednostronnie zerwaliśmy umowę. Po latach francuski wytwórca śmigłowców otrzymał od polskiego rządu zadośćuczynienie i podpisano ugodę. W przypadku szczepionek jednak sprawa trafiła do sądu.
Nie było pewności, jak będzie przebiegać pandemia. Od początku więc istniało ryzyko zamówienia preparatów, które ostatecznie okażą się niepotrzebne. I jak rozumiem, przy podpisywaniu umowy każda ze stron zdawała sobie z tego sprawę. Państwa we własnym zakresie decydowały o liczbie i czasie dostaw.
Fakt, że Polska powołuje się na siłę wyższą, z prawnego punktu widzenia oznacza, że nie kwestionuje zapisów umowy. Czyli uznaje, że warunki zostały zaakceptowane przez obie strony. W prawie jest jednak tak, że podejmując decyzję o ryzyku, wyklucza się zdarzenia, których nie da się przewidzieć. System prawny zakłada, że umowa to rzecz święta, ale nie w sposób bezwzględny.
To prawda. Ale o ile wojna jest podręcznikowym przykładem siły wyższej i zdecydowanie zwalnia od wykonywania umów i pozwala je modyfikować, o tyle trzeba udowodnić, że miała ona adekwatny związek przyczynowo-skutkowy z daną umową. Na przykład atak 11 września był siłą wyższą. I nie ma wątpliwości, że nie można pozwać najemców do zapłaty czynszu za wynajem lokali w zniszczonym budynku.
Trzeba wykazać, że z powodu inwazji na Ukrainę zasoby finansowe musiały być przeznaczone na inne cele. I wtedy trzeba udowodnić, że konieczne było zaoszczędzenie na tej umowie. Pojęcie siły wyższej nie mieści w sobie przerzucenia ryzyka na drugą stronę. Na zdarzenia nadzwyczajne rząd i Skarb Państwa powinny tworzyć rezerwy.
Być może tak. Pokazuję tylko, jak może przebiegać proces – bo owszem wojna to siła wyższa, ale nie można jej tutaj automatycznie powiązać ze szczepionkami. Polska będzie musiała udowodnić, że w związku z atakiem Rosji konieczne były zmiany w budżecie na służbę zdrowia i zmniejszenie puli na zakup szczepionek.
Wprowadza się takie klauzule do umów. Szczególnie takich, w których nie wiadomo do końca, jakie będzie faktyczne zapotrzebowanie. A tak było przy pandemii. To są tzw. klauzule „hardship”, które zakładają, że w chwili zawarcia umowy może zaistnieć konieczność modyfikacji. Pytanie, czy zostały wpisane do ramowej umowy, którą zawarła KE z Pfizerem.
Warto by się zastanowić, dlaczego. Taka klauzula daje pole do renegocjacji, gdy wystąpią nieprzewidziane zdarzenia. Różnica polega na tym, że w związku z siłą wyższą można odstąpić od całej umowy, a przy hardship dwie strony muszą rozmawiać i zgodzić się na poniesienie pewnych strat. W tej konkretnej sprawie to Pfizer ponosi jakieś koszty, choćby planowania budżetu, przygotowania do produkcji etc. I mógł odstąpić od produkcji niepotrzebnych szczepionek w zamian za jakieś odszkodowanie. Jeżeli taki zapis nie znalazł się w umowie, to pytanie, czy była jakaś presja ze strony firmy czy może sama KE tego nie zaproponowała? Może Pfizer się nie zgodził. Dlaczego KE się zgodziła? To są kwestie do wyjaśnienia.
Nawet jeśli ktoś zawarł umowę na niekorzyść KE, nie oznacza to, że nie jest ważna. Mogą pojawić się roszczenia do osób decyzyjnych w KE, które ją negocjowały.
To wewnętrzna sprawa unijna. Gdyby z kolei udowodniono, że Pfizer działał na szkodę firmy, to również wymusiłoby postępowania wobec danych osób. Ale nie oznacza to z automatu unieważnienia umowy na zamówienie szczepionek. Jeżeli Polska dołączy do postępowania przy prokuraturze, to będzie dążyć pewnie do podważenia umowy jako takiej. A nie stawiać na argument siły wyższej.
Można próbować.
Nie jest to walka Dawida z Goliatem – bo trudno powiedzieć, kto miałby być kim w tej rozprawie. Acz niewątpliwie mogą być zaangażowane w to ogromne środki. Tym bardziej że Polska musi zatrudnić dużą kancelarię prawniczą i to najlepszych ekspertów od prawa belgijskiego. A z tym się wiążą duże koszty. Pfizer nie będzie się wahał wydać pieniędzy. Bo nie chodzi o wartość sporu (ok. 6 mld zł), tylko o precedens. Jeżeli firma pozwoli na to, żeby Polska nie zapłaciła, otwiera furtkę dla innych państw członkowskich do niepłacenia. A to już może być z perspektywy firmy niebezpieczne. Więc będą na pewno ostro walczyć.
Myślę, że ugodą. Proszę wziąć pod uwagę jeszcze jeden wątek. Zawsze, gdy prowadzę tego rodzaju spory, pytam o relacje handlowe – czy istnieje ryzyko zerwania relacji handlowej tej jednej konkretnej, czy konsekwencje są długoterminowej na wielu obszarach. A Pfizer ma wiele interesów z Polską nie tylko szczepionki przeciw COVID-19.
Dokładnie tak. Pytanie, czy można je zastąpić produktami konkurencji. Jeżeli tak – to daje przewagę Polsce. Jeśli nie – to daje przewagę Pfizerowi. Ale ten element na pewno będzie motywacją do szukania ugody. ©℗