Jestem adwokatką, nieobce jest mi odpowiadanie na trudne czy podchwytliwe pytania – mówi mec. Monika Horna-Cieślak, komentując wybranie jej przez Sejm na rzeczniczkę praw dziecka. Zgodnie z zapowiedzią głosowali na nią Paweł Kukiz i nowa koalicyjna większość. Przy przeciwnych głosach PiS i Konfederacji

Jeśli miałaby pani zrobić jedną rzecz jako rzeczniczka praw dziecka, co by to było?

To byłyby dwie rzeczy. Chciałabym, żebyśmy ratyfikowali trzeci protokół fakultatywny do Konwencji o prawach dziecka. Dzięki temu dzieci w Polsce mogłyby zwracać się do Komitetu Ochrony Praw Dziecka ze skargami na naruszanie ich praw. Choć impuls do uchwalenia samej konwencji wyszedł z naszego kraju, nie daliśmy dotąd dzieciom narzędzi do tego, by mogły się zwracać o pomoc i interwencję do organów międzynarodowych. A drugi priorytet – chciałabym, żeby urząd pod moim kierownictwem został zapamiętany jako ten, który realnie oddał głos młodym osobom.

Podczas kolejnych przesłuchań, w tym na komisjach sejmowych, czuła się pani pod dużą presją?

Jestem adwokatką, w moim środowisku pracy nieobce jest mi odpowiadanie na trudne czy podchwytliwe pytania. Byłam na to przygotowana.

Ma pani zapewnienie nowej sejmowej większości, że poprze panią także w Senacie? Przypomnijmy, że pięć lat temu na tym etapie odpadła prof. Agnieszka Dudzińska, mimo poparcia ze strony większości w Sejmie.

Nie prowadziłam takich rozmów z większością sejmową. Żaden polityk nie dał mi stuprocentowej gwarancji, że obejmę ten urząd – biorę udział w normalnej, demokratycznej procedurze.

Posłowie pytali panią m.in. o młodzież LGBT. Jakie jest pani zdanie w tej kwestii?

Każde dziecko jest ważne, każde dziecko jest potrzebne i każdy temat, który dotyczy ochrony praw dzieci, jest dla mnie istotny. Zależy mi na tym, by Biuro Rzecznika Praw Dziecka było podzielone na działy, które będą zajmowały się odpowiednimi obszarami: dziećmi z niepełnosprawnościami, równym traktowaniem, bezpieczeństwem dzieci w sieci, zdrowiem psychicznym czy szeroko pojętą edukacją. Wyobrażam sobie, że każdym z działów pokieruje osoba, dla której dany temat będzie priorytetem.

Jak wyobraża sobie pani funkcjonowanie samego urzędu?

Będę chciała, żeby biuro pracowało trochę jak urząd państwowy, ale także jak organizacja pozarządowa. Z jednej strony będzie więc aktywne na polu legislacyjnym, bo nie chciałabym zrezygnować z tego, co bardzo w swojej pracy cenię, czyli z tworzenia prawa. Z drugiej strony chciałabym powołać tu dział szkoleniowy, który będzie stawiał na profilaktykę i kampanie społeczne. Bo tych w ostatnich latach po prostu nie było.

Chciałabym też, żeby zastępcą RPD była osoba młoda. To nie byłby tylko symboliczny gest. Chcę zaprosić młodych ludzi, obok społecznych konsultantów, by dzielili się swoimi obserwacjami, ważnymi obok wiedzy i doświadczenia. I chciałabym, żeby przy RPD działała rada do spraw dzieci i młodzieży.

A telefon zaufania? Powinien być jeden czy więcej? Mikołaj Pawlak akcentował istnienie tego przy Biurze RPD. A w końcu są też inne, jak ten prowadzony przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę.

Mamy w Polsce tak duży kryzys zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży, że każdy telefon jest potrzebny, każdy telefon jest ważny. W tym zakresie nie może być rywalizacji, tylko współdziałanie z organizacjami pozarządowymi, które mają doświadczenie w takiej działalności jak prowadzenie telefonu.

Co z ochroną dzieci w cyberprzestrzeni?

W swojej prawniczej praktyce miałam wiele spraw, które dotyczyły wykorzystywania seksualnego dzieci w internecie. Znam okoliczności tego, w jaki sposób dzieci nawiązywały kontakty seksualne z osobami, od których doznały krzywdy. Po pierwsze, jak już powiedziałam, musimy zmienić świadomość zwłaszcza rodziców. Świat dziecięcy jest dziś w dużej mierze światem online. Chciałabym, żeby rodzice zaczęli z dziećmi rozmawiać na temat tego, co się dzieje w internecie. Bo, niestety, opiekunowie wciąż nie uświadamiają sobie zagrożenia. Druga rzecz – będę pilnowała wdrożenia w życie w sposób prawidłowy ustawy o usługach cyfrowych. Trzeba i można doprowadzić do usunięcia treści pornograficznych z udziałem dzieci. Przypomnę, że to jest nasze zobowiązanie w ramach UE. Warto więc też czerpać z doświadczeń innych krajów. To oznacza też konieczność współpracy z firmami typu Meta. Bo dziś kuleje zbieranie dowodów. Gdy np. potrzebne jest ich zgromadzenie z mediów społecznościowych przeciwko osobom, które mogły dopuścić się krzywdzenia dzieci w sieci. I po trzecie – powtarzam do znudzenia – konieczna jest powszechna edukacja. Tę można prowadzić poprzez intensywne kampanie społeczne.

Rzecznik praw dziecka spotyka się z ekstremalnymi sytuacjami – to morderstwa dzieci, brutalne krzywdzenie, patologie. Czy pani ma pomysł na to, jak zadbać o siebie i o pracowników biura?

W pracy od lat spotykam się z krzywdą dziecka. Trudno nad takimi kwestiami przechodzić do porządku dziennego, nie mogą one też spowszednieć. Dlatego jestem po indywidualnej terapii, która pomogła mi poznać i uporządkować swoje emocje. Jestem też pod superwizją psychologa, stosuję techniki relaksacyjne, różnego rodzaju techniki uważności. Mam też ogromne oparcie w bliskich.

Jeśli chodzi o pracowników biura, chciałabym, by mieli dostęp do podobnego wsparcia. Chcę zadbać o ich dobrostan, wprowadzając również procedurę antymobbingową. Ważne będą dla mnie relacje w zespole. Natomiast nie chcę też niczego im narzucać – będzie dla mnie istotne, czego potrzebują sami pracownicy.

Odchodzący RPD mówił, że jego urząd potrzebuje rozszerzenia kompetencji na uprawnienia quasi-prokuratorskie. Zwracał uwagę, że nie ma systemu wczesnego powiadamiania rzecznika o zdarzeniach, w których doszło do skrzywdzenia dziecka. Postulował, by wszystkie instytucje miały obowiązek informować o nich RPD. Pani jest „za”?

Popieram te postulaty w takim zakresie, że ustawa o RPD faktycznie nie daje uprawnień rzecznikowi w postępowaniu karnym. Jest tam mowa o postępowaniu cywilnym, administracyjnym, składaniu skarg konstytucyjnych. Mam jednak trochę uwag. Uważam, że RPD nie musi mieć uprawnień quasi-prokuratorskich. Bardziej chodzi o udział w postępowaniach, nie tylko na etapie sądowym, lecz także przygotowawczym, prokuratorskim w sprawach karnych, na prawach strony. Innymi słowy, by RPD był rzecznikiem osoby pokrzywdzonej. Dziś takiej możliwości nie ma. To istotna luka i o zmianę przepisów w tej kwestii będę zabiegać.

To jedyna luka? W samym funkcjonowaniu biura, jego finansowaniu widzi pani coś do zmiany?

Na szczęście nie będę samotną wyspą, jedyną osobą w tym miejscu. Wiem, jak ważne jest, by otaczać się fachowcami. I takich ludzi chcę mieć: prawników, fachowców od zarządzania kadrami, wydatkami. Co do konkretów, muszę zobaczyć najpierw, w jakim stanie po poprzedniku zastanę urząd. Jak wyglądało zarządzanie finansami, na co szły środki, co było priorytetem wydatkowym.

Mikołajowi Pawlakowi zarzuca się, że w czasie jego kadencji spadła znacznie liczba interwencji podejmowanych przez RPD. Z ok. 28 tys. spraw w 2017 r. do prawie 16 tys. w 2022 r. Czy i jak chce to pani zmienić?

Na pewno nie będę się ograniczać do siedzenia w warszawskim biurze. Chcę spotykać się z ludźmi w całej Polsce, inicjować te spotkania, a nie czekać na zaproszenia. Co do spadającej liczby interwencji, to przede wszystkim po wejściu do urzędu, przejrzeniu dokumentów chcę ustalić, co było tego przyczyną. Czy powodem były braki kadrowe (to jest dość proste do nadrobienia), a może mniejszy napływ spraw (to potencjalnie poważniejszy problem)? Jeśli tak – z jakiego powodu? Na pewno będę chciała sprawić, by ludzie nie mieli oporów zgłaszać się do Biura RPD. Liczę na siebie, że to mi się uda. ©℗

Rozmawiały Paulina Nowosielska, Anna Wittenberg