Żadna z partii nie chce przywrócenia poboru ani zmniejszenia wydatków na wojsko. Różnice widać za to w planowanej wielkości armii.

Spytaliśmy ogólnopolskie komitety wyborcze o plany dotyczące obronności. Nie odpowiedziały nam Prawo i Sprawiedliwość, którego program jest właśnie realizowany i publicznie wielokrotnie powtarzany, oraz Polska 2050, która jednak startuje w koalicji z Polskim Stronnictwem Ludowym, a ludowcy udzielili nam odpowiedzi. Zadaliśmy trzy pytania, które dają ogólny obraz tego, w jakim kierunku ma zmierzać polityka obronna, jeśli będzie rządzić dana partia.

1. Czy powinna zostać wprowadzona powszechna obowiązkowa służba wojskowa, w tym dla kobiet?

Tutaj między wszystkimi partiami panuje zgoda: nikt nie planuje przywrócenia poboru. Za to pojawiają się pomysły, by dokonać wzmocnień w obszarze służby dobrowolnej i upowszechnienia szkolenia.

– Polska w tej chwili po prostu nie jest gotowa na wprowadzenie powszechnej służby wojskowej, a uzyskanie zdolności do realizowania efektywnych szkoleń wojskowych na masową skalę zajmie lata. Należy zacząć od czegoś znacznie prostszego – zapewnienia każdemu chętnemu Polakowi (niezależnie od płci) możliwości nieograniczonego korzystania z dobrowolnych i bezpłatnych jednodniowych szkoleń wojskowych, na których obywatele mogliby nabywać podstawowe umiejętności, takie jak obchodzenie się z bronią – proponuje Konfederacja.

Podobny program już teraz realizuje resort obrony pod rządami Prawa i Sprawiedliwości.

– Trzeba wykorzystać różne formy służby dobrowolnej, zwiększyć liczbę szkolonych rezerwistów, szerzej wprowadzić przygotowanie obronne w systemie edukacyjnym – postuluje z kolei Koalicja Obywatelska.

2. Ile Polska powinna wydawać na armię w procentach PKB?

Także w tym zakresie panuje daleko idąca zbieżność, co jest odbiciem tego, że za ustawą o obronie ojczyzny, która od 2023 r. podniosła wydatki na obronność do 3 proc. PKB, głosowała zdecydowana większość posłów, częściowo wyłamali się tylko konfederaci. Z tym że w tym roku mamy wydać nawet więcej, m.in. przez pozabudżetowy Fundusz Wsparcia Sił Zbrojnych.

Bezpartyjni Samorządowcy uważają, że 3 proc. PKB zapisane w budżecie to wystarczający poziom, Koalicja Obywatelska sądzi, że obecne wydatki (w sumie) na poziomie ok. 4 proc. są uzasadnione.

– Obecny poziom wydatków obronnych jest wysoki i wystarczający. Będziemy kontynuować program modernizacji wyposażenia armii i dostosowywania jej do potrzeb dzisiejszych czasów oraz przeprowadzimy przegląd obecnych programów modernizacyjnych. Każdy zakup wyposażenia dla polskiej armii powinien nieść ze sobą import i przyswojenie technologii przez rodzimy przemysł obronny – tłumaczy Nowa Lewica.

Ludowcy stawiają podobny postulat: „KP-PSL poparła ustawę o obronie Ojczyzny, zakładającą zwiększenie budżetu na obronność do poziomu 3 proc. PKB. Postawiliśmy jeden warunek, aby co najmniej połowa wydatków na modernizację techniczną Sił Zbrojnych trafiała do polskich zakładów. Wszyscy politycy PiS odrzucili jednak tę propozycję (…). Nie zgadzamy się na zadłużanie państwa, biorąc kredyty na poczet finansowania armii z Funduszu Wsparcia Sił Zbrojnych. Bardziej jesteśmy skłonni poprzeć propozycję 4 proc. PKB na obronność, gdyby wydatki były pod kontrolą parlamentu, niż tworzenie funduszy poza budżetem”.

3. Obecnie Wojsko Polskie liczy ok. 120 tys. żołnierzy zawodowych i ok. 30 tys. WOT. Jak duża powinna być polska armia?

Odpowiedzi partii na to pytanie różnią się zasadniczo.

Minister obrony Mariusz Błaszczak (PiS) powtarza, że budujemy armię 300-tysięczną (250 tys. zawodowych i ok. 50 tys. żołnierzy Wojsk Obrony Terytorialnej).

PSL jest za zwiększaniem liczebności wojska, ale „zamiast tworzenia kolejnych dywizji opowiada się za wzmocnieniem już istniejących”.

Koalicja Obywatelska twierdzi, że powinno być „150 tys. żołnierzy zawodowych (bez dopisywania do tej liczby studiujących w szkołach wojskowych lub wydziałach wojskowych uczelni cywilnych oraz przenoszenia pracowników cywilnych), 30 tys. WOT, 30 tys. dobrowolna służba, 300–400 tys. szkolone rezerwy”.

Z kolei Bezpartyjni Samorządowcy uważają, że powinniśmy mieć 200–220 tys. żołnierzy zawodowych.

Nowa Lewica twierdzi, że „docelowa liczebność Wojska Polskiego powinna być przedmiotem pogłębionych analiz zagrożeń dla bezpieczeństwa Polski, potencjału gospodarczego naszego państwa oraz sytuacji międzynarodowej”.

Konfederacja zaznacza, że „na to pytanie nie da się jednoznacznie odpowiedzieć żadną prostą liczbą. (…) Kluczowe dla zdolności obronnych państwa są jego zdolności mobilizacyjne, które pokazują, w jakim czasie i na ile siły zbrojne czasu pokoju są w stanie się rozwinąć, by być gotowe do walki, a także sprawnie uzupełniać straty osobowe”. ©℗