Marian Banaś za chwilę straci kontrolę nad kolegium NIK, które odpowiada m.in. za plan pracy izby, jej budżet czy uchwala ważne dokumenty, w tym absolutorium dla rządu. Dziś rozpoczyna się ostatnie posiedzenie kolegium w sześcioosobowym składzie, który w większości uchodzi za przychylny prezesowi izby.

Od jutra kolegium będzie złożone tylko z trzech osób – szefa NIK i dwóch skonfliktowanych z nim wiceprezesów. Pozostałym wygasną trzyletnie kadencje. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek konsekwentnie blokuje kolejne kandydatury przedkładane przez Banasia. Paraliż kolegium Najwyższej Izby Kontroli może utrudnić jej publikację raportów. W tym tych niewygodnych dla władzy.

Gremium powinno liczyć co do zasady 19 członków (poza prezesem i jego zastępcami to przedstawiciele nauk prawnych lub ekonomicznych czy radcowie prezesa NIK – powoływani przez marszałka Sejmu na wniosek szefa NIK). Dziś jest w nim zaledwie sześć osób, bo marszałek Sejmu Elżbieta Witek konsekwentnie nie daje zielonego światła kandydatom przedkładanym przez Mariana Banasia, prezesa izby. A jutro zostaną trzy. 7 września kończą się bowiem kadencje kolejnych trzech osób reprezentujących kontrolne jednostki organizacyjne NIK lub radców prezesa.

W skład kolegium będzie wchodzić już tylko sam Marian Banaś i dwóch skonfliktowanych z nim wiceprezesów: Małgorzata Motylow i Tadeusz Dziuba.

Paraliżu nie będzie, ale…

Pytanie, czy ten stan w najbliższych tygodniach się zmieni. Kandydatury przed zatwierdzeniem przez marszałka Sejmu powinna zaopiniować sejmowa komisja. Tyle że posiedzenie Sejmu z 30 sierpnia było ostatnim w tej kadencji, a posłowie rozjechali się po swoich okręgach, by prowadzić kampanię wyborczą.

Nasz rozmówca z NIK mówi, że w zeszłym tygodniu Banaś ponownie zgłosił kolejne kandydatury do pani marszałek. – Jest nikła szansa na to, że komisja wyda rekomendację, by powołać nowych członków. Może w Prawie i Sprawiedliwości zdano sobie sprawę, że nagłaśnianie tematu, że partia rządząca blokuje NIK, da opozycji paliwo w kampanii – dodaje nasz rozmówca.

Nasi rozmówcy zorientowani w sprawie zwracają uwagę, że sytuacja wokół kolegium NIK to efekt rozgrywek między Banasiem a PiS, z którym od kilku lat jest on w konflikcie. – Banaś popełnił błąd. Cieszył się, że ma większość w okrojonym składzie kolegium NIK, ale widocznie nie zakładał, że dojdzie do sytuacji, że zostanie tylko on i dwóch przeciwnych mu wiceprezesów. PiS z kolei chodziło o to, by mieć większość w kolegium. Jak widać, właśnie do tego doprowadzono i to w kluczowym momencie, bo w czasie kampanii wyborczej – mówi nasz rozmówca z opozycji.

Kolegium NIK m.in. uchwala roczne plany pracy Izby, projekt jej statutu i budżetu. Corocznie zatwierdza dokumenty, które izba ma obowiązek przedłożyć Sejmowi, czyli analizę wykonania budżetu państwa i założeń polityki pieniężnej oraz sprawozdanie z działalności NIK. Kolegium uchwala też opinię w przedmiocie absolutorium dla Rady Ministrów oraz wnioski w sprawie rozpatrzenia przez Sejm określonych problemów związanych z działalnością organów publicznych.

„Uchwały Kolegium wymagają także wystąpienia zawierające zarzuty dotyczące działalności członków Rady Ministrów, osób kierujących urzędami centralnymi, prezesa NBP oraz osób kierującymi instytucjami” – wynika z informacji na stronie internetowej NIK.

Zdaniem Krzysztofa Kwiatkowskiego, byłego prezesa NIK, a obecnie niezależnego senatora, brak możliwości funkcjonowania kolegium NIK nie sparaliżuje izby, ale utrudni jej bieżące działanie. – Prezes NIK zgodnie z ustawą może w szczególnie uzasadnionych przypadkach poinformować o wynikach kontroli jeszcze przed jej formalnym zakończeniem i z pominięciem kolegium NIK. Ale jeśli podmioty kontrolowane będą się odwoływać do kolegium, nie zgadzając się z wnioskami po kontroli, kolegium zapewne nie będzie zwoływane i nie będzie kto miał rozpatrzyć tych odwołań – mówi Kwiatkowski.

W podobnym duchu wypowiada się nasz rozmówca z NIK. – Plan pracy NIK na 2024 r. jest już zaakceptowany. Jeśli chodzi o kontrole, to te najważniejsze jeszcze powinny przejść przez kolegium 6 września. Ale stanąć mogą kontrole dotyczące ministrów czy szefów organów centralnych – wskazuje.

Jest możliwość funkcjonowania

Marszałek Sejmu nie ma sobie nic do zarzucenia. – Zgodnie z ustawą o NIK kolegium podejmuje uchwały większością głosów w obecności co najmniej połowy składu w głosowaniu tajnym, co oznacza, że także obecnie w pełni zachowana jest możliwość funkcjonowania tego gremium – podaje Centrum Informacyjne Sejmu. Nie dowiedzieliśmy się jednak, z jakich powodów Elżbieta Witek nie powołuje członków kolegium NIK.

Krzysztof Kwiatkowski uważa, że marszałek Sejmu łamie prawo. – Co prawda marszałek Sejmu akceptuje kandydatury przedkładane przez prezesa NIK, ale tu mamy do czynienia z upor czywym działaniem pani marszałek, która łącznie odrzuciła już kilkadziesiąt kandydatur. Jednocześnie słyszymy absurdalne tłumaczenie, że kworum liczy się od osób na dany moment powołanych do kolegium NIK, a nie od pełnego 19-osobowego składu – zwraca uwagę. ©℗