Drogi surowiec jest wypychany z systemu energetycznego przez tańsze odnawialne źródła.

Giełdowa spółka Lubelski Węgiel Bogdanka zapowiedziała, że w tym roku zmniejszy wydobycie węgla o ponad milion ton. Potwierdza to trwający od dekad trend spadku wydobycia surowca.

Według strategii LW Bogdanka na lata 2023–2030 średni poziom wydobycia do 2025 r. miał wynosić 9,1 mln t. W latach 2026–2030 miało być to już 10,1 mln t. Spółka argumentuje, że tegoroczny spadek z zakładanych 8,3 mln t do 7 mln t jest w głównej mierze efektem zmniejszenia zapotrzebowania ze strony jej głównego klienta, Grupy Enea, o 1,05 mln t. Jak podaje Enea w odpowiedzi na pytania DGP, tak znacząca redukcja jest spowodowana m.in. znaczącym wzrostem produkcji prądu z odnawialnych źródeł (w tym fotowoltaiki) i spadkami cen gazu, co przekłada się na wypieranie z systemu energii elektrycznej produkowanej z wykorzystaniem węgla.

Z raportu Bogdanki za pierwsze półrocze 2023 r. wynika, że jej zysk netto wyniósł 225,8 mln zł. W tym samym okresie 2022 r. było to 336 mln zł.

Nie tylko popyt

Z danych opublikowanych przez Polskie Sieci Elektroenergetyczne wynika, że zapotrzebowanie na energię z węgla kamiennego było w I półroczu br. o 25,6 proc. niższe niż rok wcześniej. Wtedy produkcja z węgla kamiennego w Polsce wyniosła 43 175 GWh. Teraz było to 32 099 GWh. Wielkość produkcji prądu z węgla jest porównywalna z I półroczem 2020 r., czyli podczas szczytu COVID-19.

Spadkowy trend wydobycia utrzymuje się od kilku dekad

Do spadku wydobycia przyczyniają się także trudne warunki geologiczne. W lutym br. Bogdanka wstrzymała prace na jednej ze swoich ścian wydobywczych ze względu na zagrożenie wylewu wód podziemnych. Jastrzębska Spółka Węglowa (która wydobywa przede wszystkim węgiel koksowniczy) w ubiegłym roku musiała ograniczyć wydobycie z powodu katastrof w kopalniach Pniówek i Zofiówka. Opóźnione zostało też uruchomienie pierwszej ściany wydobywczej w nowej kopalni Jastrzębie-Bzie. Powód? Złe rozpoznanie geologiczne złoża.

Zdaniem ekspertów palącą kwestią jest systemowe niedoinwestowanie polskich kopalń. Polska Grupa Górnicza, największy producent węgla w Unii Europejskiej, zapowiedziała, że w bieżącym roku inwestycje na ten cel mają wynieść 2,5 mld zł. Chodzi przede wszystkim o zakup nowoczesnych maszyn górniczych oraz o przygotowanie nowych ścian wydobywczych. Żeby poprawnie lokalizować złoża węgla i unikać błędów jak te popełnione przez JSW w zeszłym roku, jest potrzebne wykonanie odwiertów geologicznych. Koszt jednego z nich to ok. 6,6 mln zł.

Wyzwaniem będzie znalezienie finansowania. Sama PGG jako spółka węglowa została odcięta wskutek unijnej polityki dekarbonizacyjnej od linii kredytowych. Inwestycje odtworzeniowe w kopalniach musi finansować z bieżących przepływów pieniężnych.

Jerzy Markowski, były wiceminister przemysłu i handlu odpowiedzialny za górnictwo, mówi DGP, że kolejną przyczyną spadku wydobycia węgla w Polsce są rosnące koszty. JSW w I półroczu 2022 r. ponosiła koszty rzędu 534 zł za wydobycie 1 t węgla, podczas gdy rok wcześniej było to 441 zł/t. – Gdyby rząd potrafił zapanować nad wzrostem kosztów wydobycia węgla, bylibyśmy w bardziej komfortowej sytuacji – ocenia rozmówca DGP. Dodaje, że jednym ze źródeł wzrostu kosztów jest wzrost wynagrodzeń górników. – Wydobycie spada, rosną koszty wydobycia i zwały węgla. Płace rosną w szalonym tempie – mówi. W 2023 r. płace w Polskiej Grupie Górniczej wzrosną o 15,4 proc., co oznacza wzrost średniego wynagrodzenia do 12 107 zł brutto.

Maleje wydobycie, rośnie import

Spadek wydobycia węgla kamiennego w Polsce jest trendem, który utrzymuje się już od kilku dekad. W 1980 r. wyniosło ono 193 mln t, w 1990 r. było to już 147 mln t. Do 2000 r. wydobycie zmalało do 102 mln t, by w 2010 r. osiągnąć 76 mln t. W 2022 r. w polskich kopalniach wydobyto już tylko 53 mln t. Spada też liczba zatrudnionych w sektorze węgla kamiennego – w 1987 r. górnictwo zatrudniało 437 tys. osób. W 2022 r. było to 75,5 tys. Zgodnie z obowiązującą umową społeczną Polska ma odejść od węgla w 2049 r.

W 2022 r. import węgla energetycznego do Polski wyniósł 16,9 mln t. To o 7,9 mln t więcej niż w 2021 r. Po 17 proc. importowanego węgla pochodziło z Kazachstanu i RPA, 15 proc. przypłynęło z Kolumbii, z Rosji pochodziło jedynie 13 proc. 37 proc. węgla pochodziło z innych państw, głównie z Australii i Indonezji. Był on tańszy od surowca z polskich kopalń, lecz krajowy jest o ok. jedną trzecią bardziej kaloryczny. ©℗