Najważniejsze dla prezydenta jest bezpieczeństwo Polski, ale dzisiaj to bezpieczeństwo Polski wiąże się też z sytuacją na Ukrainie - powiedział w czwartek w Polsat News szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta Marcin Przydacz.

Szef Biura Polityki Międzynarodowej w Kancelarii Prezydenta wskazał, że "pan prezydent po całym szczycie z dużym zadowoleniem podkreślał, jakie rzeczy zostały zrealizowane". "Oczywiście najważniejsze dla prezydenta jest bezpieczeństwo Polski, ale dzisiaj to bezpieczeństwo Polski wiąże się też z sytuacją na Ukrainie" - dodał.

Dopytywany, czy zabrakło konkretnej daty wejścia Ukrainy do NATO, Przydacz podkreślił, że "taka data nie mogła paść, dlatego że dzisiaj Ukraina jest de facto w stanie wojny". "Gdyby dzisiaj padło twarde zobowiązanie, co do konkretnego dnia, a w tym dniu Ukraina nadal byłaby w stanie wojny, tym samym ściągnęłoby to pewnego rodzaju niebezpieczeństwo i niestabilność na cały Sojusz" – wyjaśnił, dodając, że "na to nie ma zgody, także i Polski".

Zapewnił, że "chcemy poszerzać sferę bezpieczeństwa i stabilności". "Dlatego jest nam potrzebna Ukraina w NATO, ale wtedy, kiedy będą do tego możliwość oraz warunku geopolityczne" - zastrzegł.

"Jest przekonanie, że Ukraina (na szczycie) uzyskała dużo, i tym samym także Polska. Padły słowa zaproszenia, ale wtedy, kiedy zostaną spełnione odpowiednie warunki. (...) Wczoraj przy stole Rady Sojuszu Północnoatlantyckiego prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski siedział jak każdy inny prezydent. Liderzy mówili, że jest to miejsce, gdzie Ukraina powinna zasiadać na stałe" – powiedział.

Zapytany o przyjęte podczas szczytu NATO plany obrony natychmiastowej, Przydacz zaznaczył, że "jest to bardzo duża zmiana na poziomie wojskowym i strategicznym planowania". "Po raz pierwszy od zakończenia zimnej wojny nie mamy planów ewentualnościowych, tylko są to pełne plany obronne" - dodał.

Wskazał, że "jest to implementacja zasady obrony terytorium od pierwszego centymetra kwadratowego, a nie – jak to zakładano w poprzednich latach - że wróg być może zaatakuje, wpuścimy go na swoje terytoriom, a potem zostanie wyparty". "Po Buczy i Irpieniu Polska zabiegała o to - tak jak powiedział prezydent Joe Biden w Madrycie - aby każda piędź ziemi NATO była broniona od samego początku" - mówił.

"W pierwszej kolejności przeciwnik jest odstraszany poprzez obecność NATO na wschodniej flance. W sytuacji, w której miałoby dojść do ataku, oczywiście SACEUR, czyli głównodowodzący ma wydzielone siły na miejscu oraz 300 tys. wojska, którym może tak zarządzać, aby jak najszybciej w perspektywie nawet dni móc zareagować" - wyjaśnił. "Plany zakładają zwiększenie sprzętu i wojska w całym NATO oraz większą mobilność" - dodał.

Przydacz został także zapytany o to, czy podczas szczytu były prowadzone rozmowy dotyczące udostępnienia broni nuklearnej Polsce. "To jest temat bardzo ważny, mając na uwadze to, co dzieje się na Białorusi w kontekście decyzji o dyslokacji rosyjskiej broni jądrowej. NATO w swoich dokumentach nie tylko odnotowuje ten fakt, ale też przygotowuje się do tego, aby znów odstraszać w tym zakresie i w pełni dać poczucie każdemu sojusznikowi i społeczeństwom, że jesteśmy objęci nuklearnym parasolem ochronny" – podkreślił.(PAP)

Autorka: Anna Kruszyńska

akr/ mrr/