- Słowa prezydenta Stanów Zjednoczonych o tym, że Zachód wytrwa, są kluczowe, ale ta obietnica powinna być niejako odnawiana rok w rok, czemu służą m.in. tego typu przemówienia, i oczywiście poparta działaniami - uważa Jakub Graca Instytut Nowej Europy.

Minęło 11 miesięcy i prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden znów przemówił w Warszawie. Jakie są pana wrażenia po wystąpieniu? Czym ta przemowa różniła się od tej sprzed roku?
Dla Polski to duże wyróżnienie i docenienie naszej roli. Oba przemówienia były ładne, podniosłe, pełne pochwał, wielkich słów i podkreślające zobowiązania sojusznicze - czyli dokładnie takie, jakie powinny być. Ich wartość jest głównie symboliczna, co im jednak zupełnie nie umniejsza. Mamy dobry czas dla Polski. Bądźmy jednak ostrożni z ocenami, że oto staliśmy się sojusznikiem Stanów Zjednoczonych numer jeden w Europie.
Warstwa symboliczna ma ogromne znaczenie, co najdobitniej pokazała poniedziałkowa wizyta Bidena w Kijowie. Ale czy we wtorkowym przemówieniu nie zabrakło konkretnych deklaracji dotyczących przyszłości?
Przemówienia tego typu muszą mieć charakter dość ogólny. Ważne są emocje i danie ludziom wiary, nadziei, podziękowanie im za dotychczasowe działania. Planowaniu strategii i taktyki służą zamknięte spotkania głów państw, ministrów, dowódców wojskowych i innych. Administracja Joego Bidena dowiodła w ciągu 18 miesięcy, że rozumie powagę sytuacji i wie, jaka jest stawka. Strategia jest dość jasna: Ukraina musi wygrać, najlepiej na polu bitwy. Kluczowe pytanie jest przez cały czas jedno: czy Zachód rzeczywiście wytrwa w tym postanowieniu tak długo, jak będzie trzeba.
Biden powiedział, że Władimir Putin się przeliczył i że autokraci przegrywają. Ponadto podkreślił, że czeka nas długa walka. Podziela pan wrażenie, że autokraci i Rosja przegrywają? W końcu to Ukraina jest codziennie bombardowana, straciła terytoria i mierzy się z coraz poważniejszymi problemami gospodarczymi.
ikona lupy />
Jakub Graca Instytut Nowej Europy / Materiały prasowe / fot. mat. prasowe
Zabrzmi to banalnie, ale Rosja nie wygrywa, a Ukraina nie przegrywa. Władimir Putin na pewno się przeliczył, a finalna porażka Rosji będzie ciosem dla całego obozu antyzachodniego czy autorytarnego. Zachód wykonał dużą pracę, ale być może jeszcze większa pozostała do wykonania na polu wsparcia wojskowego, ekonomicznego oraz budowy i odbudowy własnych zdolności. Słowa prezydenta Stanów Zjednoczonych o tym, że Zachód wytrwa, są kluczowe, ale ta obietnica powinna być niejako odnawiana rok w rok, czemu służą m.in. tego typu przemówienia, i oczywiście poparta działaniami. ©℗
Rozmawiał Mateusz Obremski