Nie było dowodów wystarczających do skierowania do sądu aktu oskarżenia - oceniła Prokuratura Rejonowa w Sokółce (Podlaskie) i umorzyła ponad półroczne śledztwo dotyczące wolontariuszki punktu interwencji kryzysowej KIK, której wcześniej postawiła zarzuty pomocnictwa przy nielegalnym przekraczaniu granicy z Białorusią.

Pod koniec marca 20-letnia kobieta zatrzymana została do kontroli drogowej przez policyjny patrol z Sokółki, gdy jechała samochodem na polskich numerach rejestracyjnych. Nie wiozła cudzoziemców, którzy nielegalnie przeszli przez granicę z Białorusi do Polski.

Sokólska policja podała wtedy w komunikacie, że mieszkanka Mazowsza twierdziła najpierw, iż jedzie do sklepu, a następnie, że wiezie leki imigrantom. "Jednak ani zakupów, ani leków nie miała. Chwilę później wyszedł na jaw prawdziwy cel jej podróży. Jak ustalili policjanci, jechała ona po czterech obywateli Kuby, którzy nielegalnie przekroczyli granicę polsko-białoruską" - podała policja.

Okazało się, że chodzi o wolontariuszkę punktu interwencji kryzysowej prowadzonego przy granicy z Białorusią przez Klub Inteligencji Katolickiej w Warszawie (KIK) - o czym w oświadczeniu poinformowała sama organizacja. KIK podkreślił, że wolontariuszka była sama w samochodzie, poza strefą objętą wówczas zakazem przebywania. Zarzut pomocnictwa w nielegalnym przekraczaniu granicy organizacja określił wtedy mianem "absurdalnego".

Sama wolontariuszka wyjaśniała w mediach społecznościowych, że była wtedy na akcji, podczas której udzielała pomocy humanitarnej "głodnym i przemoczonym uchodźcom". "Nie zamierzałam, jak zarzuca mi policja, 'przewozić ich do innego kraju Unii Europejskiej'" - oświadczyła. Po postawieniu jej zarzutów prokuratura wnioskowała o areszt tymczasowy, ale sąd ten wniosek oddalił.

Jak poinformował PAP we wtorek szef sokólskiej prokuratury rejonowej Artur Kuberski, ostatecznie postępowanie umorzono, bo nie udało się zgromadzić dowodów, które umożliwiłyby skierowanie aktu oskarżenia do sądu; za podstawę prawną umorzenia przyjęto brak znamion czynu zabronionego.

"Traktujemy tę decyzję jako gorzkie zwycięstwo, po kolejnych orzeczeniach polskich sądów o nielegalności stosowanych przez służby pushbacków, czyli wywózek migrantów i uchodźców na mur z drutu kolczastego. To przykre, smutne i rozczarowujące, że nasi wolontariusze, działając w granicach prawa, muszą zmagać się ze służbami, które swoich praw nadużywają" - głosi oświadczenie KIK, w którym organizacja poinformowała o decyzji prokuratury w sprawie wolontariuszki.

"Od początku byliśmy przekonani, że cała sprawa jest albo dramatyczną +pomyłką+, świadczącą o niekompetencji prokuratora prowadzącego sprawę, albo świadomym działaniem w celu zastraszenia wolontariuszki i innych osób, które niosą pomoc humanitarną ludziom przy granicy polsko-białoruskiej, znajdującym się w sytuacji zagrożenia zdrowia i życia" - oświadczył w mediach społecznościowych prezes KIK Jakub Kiersnowski, komentując decyzję śledczych. (PAP)

autor: Robert Fiłończuk

rof/ swi/ akub/