PiS złożył w Sejmie nową wersję projektu ustawy, przewidującej brak konsekwencji dla włodarzy, którzy w 2020 r. przekazali Poczcie Polskiej spisy wyborców. Opozycja przekonuje, że to nie daje gwarancji bezkarności.

Zgodnie z wcześniejszymi deklaracjami posłowie PiS skorygowali treść projektu ustawy złożonego w Sejmie w październiku (i potem wycofanego). Pierwotna wersja mówiła o „legalności działań organów gminy zaangażowanych w organizację wyborów prezydenckich w 2020 r.”. Taki kierunek wzbudził wiele wątpliwości natury konstytucyjnej, przede wszystkim dotyczących działania prawa wstecz i legalizowania działań, które w momencie ich przeprowadzenia nie miały podstawy prawnej. Przekazanie spisów wyborców Poczcie Polskiej nastąpiło w momencie, gdy nie obowiązywały jeszcze przepisy ustawy o wyborach kopertowych (te miały wejść w życie dopiero 9 maja 2020 r., dzień przed planowanym głosowaniem).
Teraz PiS, zamiast próbować ustawowo zalegalizować te działania, idzie w kierunku „zaniechania ścigania za niektóre czyny” związane z organizacją wyborów. Projekt zakłada, że nie wszczyna się postępowania wobec samorządowców, którzy spisy przekazali, a wszczęte umarza się.
Opozycja przekonuje, że ustawa nie daje żadnych gwarancji samorządowcom. – To tylko następny projekt, który świadczy o tym, że PiS boi się utraty władzy. Nowy Sejm będzie mógł przyjąć własną ustawę odkręcającą te zmiany – przekonuje wicemarszałek Włodzimierz Czarzasty z Nowej Lewicy.
Inaczej sprawę postrzega nasz rozmówca z Koalicji Obywatelskiej. – Nie można wprowadzać zmian działających wstecz, które pogorszą sytuację prawną osoby dopuszczającej się nielegalnych działań – wskazuje. Tłumaczy jednak, że sądy będą mogły nie stosować przepisów przygotowanej przez PiS ustawy, bo obowiązuje je kodeks karny.
Poczta Polska nie chce udzielić informacji, ilu samorządowców przekazało jej spisy wyborców oraz czy część z nich była zabezpieczona hasłem (które przekazujący deklarowali podać dopiero po wejściu w życie ustawy o wyborach kopertowych). Nieoficjalnie samorządowcy mówią nam, że chodzi o kilkaset z ok. 2,5 tys. gmin. ©℗