PiS zaczął tydzień od wyraźnego zaostrzenia retoryki wobec Brukseli, ponieważ na poważnie brany jest pod uwagę scenariusz, w którym Polska nie otrzyma żadnego euro z Funduszu Odbudowy.

Z naszych rozmów wynika, że swoistym punktem zwrotnym w strategii Prawa i Sprawiedliwości wobec UE był niedawny wywiad, jakiego udzieliła DGP (nr 143/2022) szefowa KE Ursula von der Leyen. Skrytykowała w nim ostatnie zmiany w sądownictwie, które miały załagodzić napięcie w relacjach z Brukselą; padły słowa, że nowa ustawa o Sądzie Najwyższym, przygotowana przez prezydenta Andrzeja Dudę, „nie gwarantuje sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez ryzyka, że zostaną pociągnięci do odpowiedzialności dyscyplinarnej”. Ale politycy obozu rządzącego czy I prezes SN twierdzą, że wypełnienie tego żądania doprowadzi do anarchii w polskim sądownictwie. Prezes PiS Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla „Sieci” oświadczył, że „ustępstwa nic nie dały”, a jeśli jego partia wygra wybory, to „stosunki z UE będziemy musieli ułożyć po nowemu”.
Co więcej, w PiS pojawiła się obawa, że KE mogłaby blokować środki także w ramach tradycyjnej polityki spójności na lata 2021–2027, mimo że tu obowiązują inne zasady niż przy spornym Krajowym Planie Odbudowy. Ważny polityk PiS, Krzysztof Sobolewski, na antenie radiowej Jedynki mówił, że jeżeli KE będzie próbowała nas docisnąć, to trzeba będzie „wyciągnąć wszystkie armaty”.
Zapytaliśmy naszych rozmówców z PiS, co konkretnie jest w tym arsenale. Oto, co usłyszeliśmy…

Pozwanie KE przed TSUE

To powrót do pomysłu, o którym mówiło się w PiS już w zeszłym roku. – Najgorszy scenariusz dla KE to wyrok Trybunału Sprawiedliwości UE mówiący, że działa poza normami, które sama ustanowiła. Nie trzeba wielkiego prawnika, by stwierdzić, że KE nie dopełniła terminów w sprawie akceptu polskiego KPO i rozpoczęcia wypłaty środków – przekonuje osoba z otoczenia premiera. Powołuje się przy tym na argument, że niemieckie czy francuskie firmy już korzystają ze środków z KPO tych krajów, co zaburza konkurencyjność na europejskim rynku, bo polscy przedsiębiorcy nie mogą liczyć na takie wsparcie. Nasz rozmówca sam jednak przyznaje, że rząd wolałby uniknąć kolejnego sporu przed TSUE i usiąść z KE we wrześniu do rozmów. Inna sprawa, że postępowanie przed TSUE trwałoby na tyle długo, że rozstrzygnięcie byłoby raczej po wyborach.

Zawieszenie lub obniżenie składki członkowskiej UE

To kolejny pomysł, o którym dyskutuje się w zaciszu rządowych gabinetów. Pierwszy wariant Jarosław Kaczyński w zasadzie już wykluczył. Z kolei obniżenie składki – np. o część wynikającą ze spłacaniem zobowiązań wspólnotowych zaciągniętych na poczet Funduszu Odbudowy – rodzi spore ryzyko. Może się to bowiem skończyć potrąceniem należności przez KE i kolejnym postępowaniem naruszeniowym wobec Polski. Nawet ziobryści twierdzą, że jednostronnie raczej nie obniżymy składki, ale można próbować uruchomić polityczny scenariusz prowadzący do jej obniżenia, np. wykorzystać sprawę uchodźców z Ukrainy i niewystarczające, jak dotąd, wsparcie finansowe ze strony KE w tej kwestii. – Artykuł 122 traktatu mówi, że jak jest kryzys pozostający poza kontrolą państwa członkowskiego, można wdrożyć nadzwyczajne środki. Nie ma tam katalogu tych czynności, jest tylko klauzula generalna – twierdzi polityk Solidarnej Polski. Wyjście z unijnego systemu handlu emisjami (ETS) lub jego czasowe zawieszenie. O to postuluje przede wszystkim Zbigniew Ziobro. – Obowiązek kupowania certyfikatów emisyjnych wynika z implementacji dyrektywy unijnej. Żeby np. zawiesić nasz udział w ETS, wystarczy zmienić ustawę, powołując się na klauzulę bezpieczeństwa związaną z nadchodzącym sezonem grzewczym i wysokimi kosztami energii. Być może trzeba będzie pójść w spór przed TSUE – wskazuje ziobrysta. Jest jednak obawa, że takie jednostronne ruchy Polski w sprawie ETS doprowadzą do poważnych perturbacji (zaburzenie konkurencji, zatrzymanie transferów uprawnień emisyjnych do firm), a to – znów – oznacza groźbę postępowania naruszeniowego. – ETS ma inny charakter, niż chciałby Zbigniew Ziobro. To nie jest wyłącznie obciążenie, wiele firm korzysta z tego systemu. To tak nie działa, że możemy sobie wyjść z niego bez konsekwencji dla gospodarki – wskazuje rozmówca z otoczenia premiera. Jarosław Kaczyński nie sprecyzował charakteru polskich retorsji w obszarze energii. W wywiadzie dla „Sieci” dość oględnie tłumaczył, że kryzys gospodarczy i wojna w Ukrainie uzasadniają podejmowanie „nadzwyczajnych działań”, by „zadbać o polskich obywateli” i obniżyć koszty energii. Korzystanie z prawa weta.Polski rząd już straszył sięgnięciem po „polityczną broń ostateczną” w 2020 r. przy negocjowaniu nowego unijnego budżetu. Ostatecznie tego nie zrobił. Dziś słyszymy, że „weto jest zawsze na stole”. – Będziemy w różnych miejscach trochę nim straszyli – przyznaje osoba z KPRM. Pytanie, jak PiS skataloguje sobie sprawy, w których takie weto będzie politycznie opłacalne. Trudno się spodziewać, by Polska na złość Unii wetowała np. sankcje na Rosję czy nadanie statusu kandydackiego Ukrainie. Otoczenie Mateusza Morawieckiego mimo wszystko uważa, że w relacjach z KE nie wszystkie mosty zostały spalone i że obecny spór tak naprawdę nie wyjdzie poza warstwę retoryczną. – Samo przeniesienie dyskusji na obszar, czy KE ma prawo działać w taki sposób, może obudzi inne stolice europejskie, które zaczną się zastanawiać, czy nie dajemy zbyt szerokich uprawnień Komisji i czy ona kiedyś nie zachowa się w ten sposób wobec nich – argumentuje rozmówca DGP. Tego zdania nie podzielają ziobryści, których zdaniem KE – pod hasłem praworządności – dąży do zmiany rządu w Polsce i traktatów (np. likwidacji jednomyślności w kluczowych sprawach). Z kolei opozycja znów atakuje rząd, że dąży do polexitu lub spolaryzowania opinii publicznej. ©℗

KE: Polska nadal nie zastosowała się w pełni do wyroków TSUE

Komisja Europejska zapewniła DGP, że „uważnie śledzi” sytuację w Polsce i poinformowała, że 20 lipca wiceszef KE Didier Reynders wysłał pismo do polskich władz, w którym stwierdził, że mimo postępu w niektórych kwestiach związanych z wymiarem sprawiedliwości, Polska nadal nie zastosowała się w pełni do wyroków TSUE. Chodzi m.in. o zawieszenie skutków decyzji Izby Dyscyplinarnej SN dotyczących uchylenia immunitetu sędziowskiego. Wciąż przekazywane są polskiemu rządowi wezwania do zapłaty kar nałożonych przez TSUE i – jak zapowiada KE – będą wysyłane aż do anulowania lub zmiany wyroku przez trybunał.
Rzecznik Komisji na pytanie DGP o realizację kamieni milowych (m.in. od nich zależy wypłata środków z KPO), odparł, że ustawa o likwidacji Izby Dyscyplinarnej to ważny krok, powtórzył przy tym, że według wstępnej oceny szefowej Komisji Ursuli von der Leyen nie zapewnia ona sędziom możliwości kwestionowania statusu innego sędziego bez narażenia się na postępowania dyscyplinarne. – Kwestia ta nadal musi zostać rozwiązana, aby zrealizować zobowiązania w ramach KPO oraz aby Komisja odblokowała pierwszą płatność – dodał rzecznik Komisji.
Bruksela zastrzega jednak, że nie jest to formalna ocena realizacji kamieni milowych, ponieważ Polska nie złożyła jeszcze wniosku o płatność. Na razie jest zatem „obserwacja”, o której został poinformowany rząd w Warszawie. KE w odpowiedzi przesłanej DGP dodała, że zapewnienie sędziom możliwości rewizji decyzji zlikwidowanej Izby Dyscyplinarnej również zostało zapisane w KPO i powinno zostać zrealizowane do końca przyszłego roku.©℗
Mateusz Roszak