Elektrownia w Ostrołęce to pomnik PiS-owskiego braku kompetencji; będzie wniosek do prokuratury w tej sprawie - zapowiedzieli w czwartek politycy KO. Projekt elektrowni przebudowano, by zapewnić dodatkowe źródła energii; właściwe służby badają, czy doszło do nadużyć - powiedział rzecznik rządu Piotr Müller.

W czwartek politycy KO zorganizowali konferencję prasową poświęconą sprawie elektrowni w Ostrołęce. "Ostrołęka to pomnik, pomnik PiS-owskiego braku kompetencji, pazerności, chaosu, pomnik układów i kolesiostwa. Raport NIK wskazuje, że bilans strat związanych z tym projektem sięga prawie 1,5 mld zł" - mówiła posłanka KO Kamila Gasiuk-Pihowicz. Jak wskazywała, z elektrowni tej miał płynąć prąd do tysięcy mieszkań w całej Polsce, "natomiast popłynęły pensje, nagrody do PiS-owskich ludzi w zarządach, radach nadzorczych".

"Kontrolerzy NIK wskazują - na inwestycji miały dorobić się w największym stopniu osoby związane z PiS. (...) Ale to nie jest koniec strat, przed nami kolejne, szacowane na kolejne miliardy złotych, nawet 4 mld zł" - kontynuowała Gasiuk-Pihowicz.

Inny polityk KO Dariusz Joński podkreślał, że "wszystkie osoby, które brały odpowiedzialność, decydowały o wydaniu publicznych pieniędzy, muszą zostać pociągnięte do odpowiedzialności". "Jesteśmy tu, w Ostrołęce, bo to tu (prezes PiS) Jarosław Kaczyński mówił, że ta inwestycja zostanie rozpoczęta i zakończona. Jak państwo wiecie, (...) zakończyła się gigantyczną stratą" - zaznaczył. Dodał, że zapłacili za to wszyscy płacący rachunki za prąd, "czyli my wszyscy, średnio na rodzinę po 200 zł". Joński zapowiedział złożenie w najbliższym czasie wniosku do prokuratury w tej sprawie.

Według innego polityka KO Czesława Mroczka "w 2015 roku wszyscy w Polsce wiedzieli, że projekt węglowy w Ostrołęce jest nieopłacalny, na ministerialnych biurkach leżały opracowania na ten temat". "Pan (prezydent) Andrzej Duda, Jarosław Kaczyński, Beata Szydło, premier Mateusz Morawiecki - oni wszyscy stali w tym miejscu, w 2015 roku, w 2018 roku, przed wyborami prezydenckimi, parlamentarnymi, samorządowymi, choć wiedzieli, że ten projekt nie ma szans na realizację" - wskazywał.

"W efekcie - w 2019 roku przystąpiono do budowy bloku węglowego w Ostrołęce, a w 2020 do jego rozbiórki. W tej sprawie od kilku lat działają już organy państwa, CBA, inne instytucje kontrolne. (...) Nie ma żadnych efektów, dlatego że najważniejsze osoby w państwie z rządu PiS tak naprawdę są odpowiedzialne za wielką szkodę" - powiedział.

Poseł KO Michał Szczerba zapewnił, że KO zrobi wszystko, "by ta sprawa nie została zamiecione pod dywan". Według niego w kolejnej kadencji parlamentu powinna zostać powołana komisja śledcza w tej sprawie.

Komentarz Piotra Müllera

O sprawę elektrowni podczas czwartkowej konferencji prasowej pytany był rzecznik rządu Piotr Müller. "Jeśli chodzi o kwestie związane z Ostrołęką czy kwestie w ogóle związane z budową niezależności energetycznej, to tylko przypomnę, że ten projekt elektrowni został w tej chwili przebudowany, będzie w inny sposób konstruowany, w taki, by właśnie zapewnić dodatkowe źródła energii dla Polski, to jest dla nas w tej chwili priorytetem" - powiedział.

Müller podkreślił też, że "wszelkie służby działają tam, gdzie trzeba". "W tych obszarach wiem, że są prowadzone postępowania, o których jest mowa publicznie. Więc nie może być oczywiście w żadnym miejscu zgody na nadużycia. Ale czy do nich doszło, badają właściwe służby" - podkreślił.

Prace budowlane bloku na węgiel kamienny (tzw. bloku C) w Elektrowni Ostrołęka ruszyły pod koniec 2018 roku, jednak wiosną 2020 roku zostały zawieszone. Rok później, po zmianie koncepcji (podjęto decyzję, że w produkcji energii elektrycznej wykorzystywany będzie nie węgiel, a gaz ziemny), rozpoczęto rozbiórkę wybudowanych wcześniej - za ponad 1 mld złotych - elementów bloku węglowego.

Zarówno politycy PiS, jak i zaangażowana w budowę "bloku C" spółka Energa konieczność jego rozbiórki tłumaczyli koniecznością dostosowania się do "zmieniającej się polityki klimatycznej UE".(PAP)

Autorka: Sylwia Dąbkowska-Pożyczka