Obserwacyjne bezzałogowce miały być dostarczone w latach 2021–2023. Pod koniec roku podpisano jednak aneks z przeniesieniem dostaw na lata 2023–2024. Powodem COVID-19 i problemy z płatowcem.

Jeden zestaw składa się z mobilnej wyrzutni startowej, wozu logistycznego, naziemnej stacji kontroli i ośmiu obserwacyjnych bezzałogowców. Każdy z nich waży ok. 150 kg i z założenia ma się utrzymywać w powietrzu co najmniej 12 godzin. Jak informuje resort obrony na swojej stronie, „jest to system służący do długotrwałego prowadzenia rozpoznania obrazowego na rozległym obszarze, w różnych warunkach terenowych, klimatycznych, w dzień i w nocy”. Umowa w ramach programu Orlik przewiduje zakup pięciu takich zestawów.
Dokument został podpisany w listopadzie 2018 r. pomiędzy podległym resortowi obrony Inspektoratem Uzbrojenia (dziś Agencja Uzbrojenia) a konsorcjum spółek Polskiej Grupy Zbrojeniowej. Jej wartość to prawie 790 mln zł. Dokument podpisano, uwzględniając tzw. Podstawowy Interes Bezpieczeństwa Państwa, co w tym wypadku oznaczało, że spółki PGZ nie miały żadnej konkurencji. Tak o sprawie wypowiadał się prezes konkurencyjnej Grupy WB. – Projekt Orlik został podpisany z pominięciem możliwości pozyskania oferty od spółki WB Electronics. Gdybyśmy przegrali w otwartym postępowaniu cenowo czy technicznie, to można by powiedzieć, że nie żal. To byłaby po prostu przegrana. Ale mamy do czynienia z sytuacją, w której Ministerstwo Obrony Narodowej mimo naszych wielokrotnych próśb nie dopuściło nas do złożenia oferty w postępowaniu – wyjaśniał Piotr Wojciechowski w wywiadzie dla DGP. Z e-maili ministra Michała Dworczyka opublikowanych na portalu poufna rozmowa.com wiadomo, że ta sprawa budziła kontrowersje także w rządzie.
Pierwotny termin dostaw był przewidziany na lata 2021–2023. Tymczasem podczas sejmowej komisji obrony w grudniu 2021 r. Sebastian Chwałek, prezes Polskiej Grupy Zbrojeniowej, stwierdził, że „ostateczny termin dostaw przedłuży się tylko o 12 miesięcy”. Teraz już wiadomo, że pierwsze dostawy opóźnią się o około półtora roku. – W efekcie zawartego w grudniu 2021 r. aneksu do umowy na dostawę bezzałogowych systemów powietrznych klasy taktycznej krótkiego zasięgu Orlik zmianie uległy terminy dostaw. Zgodnie z aktualnym harmonogramem dostawy zostaną zrealizowane w latach 2023–2024. Natomiast wartość umowy pozostała na niezmienionym poziomie – informuje ppłk Krzysztof Płatek, rzecznik prasowy Agencji Uzbrojenia. Powodem są m.in. wprowadzone w kraju i na świecie obostrzenia związane z pandemią koronawirusa SARS-COV-2. Z tego powodu mimo opóźnienia na wykonawcę nie zostały nałożone żadne kary umowne.
Ale to niejedyny powód, dla którego czas dostaw się wydłużył. Konsorcjum spółek PGZ startowało z koncepcją opartą na cywilnym płatowcu E310. Jednak mimo że prace w tym kierunku prowadzono prawie półtora roku i przeznaczono na ten cel ponad 20 mln zł, to ostatecznie z tego rozwiązania zrezygnowano i postanowiono pozyskać nowy płatowiec. Jego konstrukcja kosztowała ok. 6 mln zł, czyli prawie cztery razy mniej, niż wydano na zakończone niepowodzeniem prace nad dostosowaniem E310. Tak wynika ze wstępnych wniosków po kontroli w Wojskowych Zakładach Lotniczych nr 2 przeprowadzonej w ubiegłym roku przez pracowników PGZ. Wytknęli oni m.in., że od początku projektu przyjęto niesprawdzone założenie, że produkt cywilny można dostosować do wymagań militarnych. Biorąc pod uwagę, że Polska Grupa Zbrojeniowa i WZL-2 to spółki Skarbu Państwa, w pewnym uproszczeniu można powiedzieć, że na te ponad 20 mln zł zrzucą się wszyscy podatnicy.
Beata Perkowska, kierownik działu komunikacji PGZ, spytana o odejście od platformy E310, odpowiada wymijająco. – Orlik bazuje na płatowcu, efekcie krajowej myśli technicznej, którego konstrukcja jest odpowiedzią na wymagania stawiane przed platformą. Zaprojektowany został jako operacyjnie i ekonomicznie efektywna bezzałogowa platforma klasy taktycznej krótkiego zasięgu do prowadzenia działań rozpoznawczych na potrzeby Sił Zbrojnych RP – wyjaśnia. – Jednocześnie podkreślamy, że zanim sprzęt trafi do użytkownika, jest gruntownie testowany na każdym etapie pracy i w różnych warunkach terenowych i atmosferycznych. Testy są naturalnym elementem w procesie powstania nowych produktów i mają wykazać ewentualne nieprawidłowości lub potwierdzić prawidłowość zastosowanych rozwiązań.
I dodaje, że wyniki kolejnych etapów prac, w tym poniesione nakłady finansowe, nie podlegają upublicznieniu, ponieważ stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa.