Depopulacja osiągnęła poziom przewidywany na 2030 r. W ciągu roku niemal 10-krotnie wzrosła liczba powiatów, w których liczba ludności jest o 1 proc. mniejsza.

W sierpniu tego roku urodziło się rekordowo mało dzieci. To oznacza, że w listopadzie 2020 r. - podczas szczytu trzeciej fali koronawirusa - najmniej kobiet zaszło w ciążę.
Dane ostatecznie przekreślają wszelkie spekulacje, że zamknięci w domach Polacy zareagują na to zwiększoną chęcią posiadania potomstwa. Przeciwnie: statystyki pokazują, że zachowali się maksymalnie ostrożnie. Sierpniowe urodzenia są efektem decyzji podejmowanych w listopadzie zeszłego roku w apogeum trzeciej fali, gdy mieliśmy kolejny okres ograniczeń w związku z epidemią, a jednocześnie przepełnione szpitale i niewydolną służbę zdrowia. Wynik to 28 tys. urodzeń w sierpniu, najmniej od wielu lat. Dla porównania rok wcześniej urodziło się 30,5 tys. dzieci, a w sierpniu 2019 r. ponad 5 tys. więcej.
Spadek widać także w danych z dłuższego okresu. Od początku 2021 r. urodziło się 221,9 tys. dzieci, czyli 19 tys. mniej niż w analogicznym okresie ubiegłego roku, i aż o 30 tys. mniej niż rok wcześniej. To oznacza, że gdyby od września do końca tego roku urodziło się tyle samo dzieci, co w ostatnich czterech miesiącach zeszłego roku - 114 tys. - to łącznie w tym roku przyszłoby na świat 336 tys. młodych Polaków. I tak mniej niż w 2020 r., kiedy urodziło się 355 tys. dzieci. Byłoby to najmniej po II wojnie światowej. A wszystko wskazuje, że to i tak szacunek optymistyczny.
Zmniejszenie liczby urodzeń to nie tylko efekt pandemii, ale ta postawiła kropkę nad i. Nałożyła się na takie czynniki, jak mniejsza liczba kobiet w wieku rozrodczym, spadek liczby małżeństw, wyczerpanie efektu 500 plus, a także zmiany socjologiczne przekładające się na spadek chęci posiadania dzieci.
Taka sytuacja, jak podkreśla prof. Piotr Szukalski, demograf z Uniwersytetu Łódzkiego, jeszcze bardziej przyspiesza tempo depopulacji. Jego zdaniem wyprzedziliśmy prognozy o 10 lat i sytuacja jest taka, jak była szacowana na 2030 r.
Profesor Szukalski mówi o dramatycznym przyspieszeniu procesu depopulacji i powołuje się na liczby. W ostatnich 12 miesiącach - licząc od czerwca do czerwca - w 89 powiatach liczba ludności zmniejszyła się o 1 proc. w stosunku do poprzedniego roku. Kiedy zestawi się to z wcześniejszym okresem, widać, jak bardzo sytuacja jest zła: do tej pory tego rodzaju wyludnienie dotyczyło od 5 do 15 powiatów rocznie. To oznacza, że w ostatnim okresie ta liczba zwiększyła się 9-10-krotnie. - Tak dużej skali depopulacji jeszcze nie mieliśmy - dodaje prof. Szukalski.
Pandemia nie tylko wyhamowała liczbę urodzeń, lecz również zwiększyła liczbę zgonów. Polska znalazła się na drugim miejscu w Europie, jeśli chodzi o nadwyżkowe zgony od początku pandemii, przy czym koronawirus nie był jedyną przyczyną śmierci, zwiększyła się liczba zgonów z powodu innych schorzeń. Od zeszłego sierpnia miesięcznie umierało od 1,5 tys. do nawet 27 tys. osób więcej, niż się rodziło. W ciągu 12 miesięcy (od sierpnia do sierpnia) urodziło się 336 tys. osób, a zmarło - 538 tys. Bilans: 202 tys. Polaków mniej.
Profesor Szukalski zwraca uwagę, że liczba urodzeń może się poprawić. Liczba małżeństw spadła m.in. ze względu na brak możliwości organizacji wesel, a brak poczucia bezpieczeństwa związanego z pandemią nie sprzyjał podejmowaniu decyzji o powiększeniu rodziny - to proces odwracalny. Z kolei jeśli chodzi o zgony, w trakcie pandemii COVID-19 umierały zwłaszcza osoby w podeszłym wieku z chorobami współistniejącymi, takie, które z dużym prawdopodobieństwem umarłyby w ciągu kilku-kilkunastu miesięcy, więc w ich przypadku można mówić o przyspieszeniu zgonów. Być może zatem w efekcie w najbliższych latach liczba zgonów okaże się relatywnie mniejsza. Tę tendencję będzie jednak osłabiał tzw. dług zdrowotny - w trakcie pandemii wiele osób miało utrudniony dostęp do opieki medycznej i diagnostyki, co przełoży się na gorszy stan zdrowia i większą umieralność. Szczególnie jeżeli - jak ostrzega demograf - dostęp do lekarzy się nie poprawi. Może zatem nie dojść do tego, co demografowie nazywają kompensacją.
Według danych GUS w sierpniu 2021 r. liczba ludności Polski wynosiła 38 153 000. Pesymistyczne prognozy ONZ mówią, że do 2100 r. spadnie do 16,3 mln. W Strategii Demograficznej 2040 rząd założył, że podejmowane działania powinny sprawić, że w 2100 r. będzie nas między 30,7 a 33,1 mln.
Przyrost naturalny w Polsce / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe