Do końca tygodnia rząd ma przyjąć na specjalnym posiedzeniu projekt Krajowego Planu Odbudowy. Samorządowcy przestrzegają rządzących przed niedopełnieniem procedur.

Krajowy Plan Odbudowy (KPO) to dokument, który ma wskazać, na co wydamy pieniądze z unijnego funduszu odbudowy. Polsce będzie przysługiwać z tego instrumentu 23,1 mld euro bezzwrotnych grantów i 34,2 mld euro pożyczek preferencyjnych.
Jak podaje Ministerstwo Funduszu i Polityki Regionalnej (MFiPR), do końca kwietnia Polska ma czas na przekazanie planu Komisji Europejskiej. Ta z kolei ma dwa miesiące na jego za akceptowanie. Z informacji DGP wynika, że KPO miałby zostać przyjęty nie na rutynowym posiedzeniu rządu we wtorek, ale na specjalnie zwołanym na czwartek lub piątek, czyli tuż przed terminem wysłania do Brukseli.
– Chyba nie ma konsensusu co do ostatecznego kształtu KPO, skoro tak późno staje to na posiedzeniu Rady Ministrów – ocenia jeden z rozmówców z rządu. Część naszych informatorów bierze pod uwagę, że mogą pojawić się propozycje dalszych korekt, poza tymi, które już ogłosił wiceszef MFiPR Waldemar Buda (stworzenie komitetu monitorującego, zwiększenie roli dużych miast, wzrost środków na rolnictwo). Nasi rządowi rozmówcy przekonują, że nawet gdyby przyjęcie KPO przez gabinet Mateusza Morawieckiego nieco się opóźniło, to dramatu nie będzie. Jak podkreślają, 30 kwietnia jest terminem „raczej instrukcyjnym” i choć powinniśmy go dotrzymać, to ewentualne lekkie opóźnienie nie powinno być kłopotem.
– Myślę, że KE nie będzie robić problemów, jeśli wyślemy to na początku maja. Ważniejsza jest ratyfikacja przez Sejm nowych kategorii zasobów własnych Unii Europejskiej, bo bez tego nie będzie czym sfinansować reform przewidzianych w KPO – dodaje. Czas to niejedyny problem. Nie wiadomo, jak zareagują samorządowcy, którzy chcą zaopiniować ostateczny projekt KPO, najlepiej zanim przyjmie go rząd. 12 kwietnia odbyło się przyspieszone posiedzenie Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego, na którym dokument, w wersji uwzględniającej zapowiadane zmiany, miał być zaopiniowany. Ale zamiast finalnej wersji KPO samorządowcy otrzymali pisemne zapewnienie wiceministra Budy, że zmiany zostaną uwzględnione. Dlatego samorządowcy nie wydali żadnej opinii.
Jeśli jutro KPO stanie na rządzie, to bez uzyskania opinii komisji wspólnej. W piątek nie było wiadomo, czy komisja w tym tygodniu w ogóle się zbierze. Brak opinii samorządowców może zrodzić problemy natury proceduralnej, gdy oceną KPO zajmie się Bruksela. – Rozporządzenie ustanawiające Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększania Odporności wymaga, by władze regionalne i lokalne były odpowiednio konsultowane i zaangażowane zgodnie z krajowymi ramami prawnymi. Elementem tych ram jest wydanie opinii przez komisję wspólną. Sam fakt trwających rozmów czy konsultacji nie jest wystarczający. Potrzebna jest finalna konkluzja – przypomina Grzegorz Kubalski ze Związku Powiatów Polskich.
W rządzie słyszymy, że KPO jest uzgadniane między Komisją a rządami państw członkowskich, zaś tryb konsultacji nie jest określony. – Nie ma wymogów formalnych. To kwestia zwyczaju czy dobrych praktyk i faktycznie to nasza wewnętrzna sprawa, w jaki sposób budujemy konsensus wokół KPO. Na pewno musi być on dostosowany do potrzeb beneficjentów. Inaczej nie będzie komu go zrealizować – mówi nasz rozmówca z rządu. Ostateczna wersja planu jest istotna także z punktu widzenia tego, w jakim stopniu będzie uwzględniała postulaty opozycji. Od tego może zależeć, jak kluby opozycyjne zagłosują w sprawie ratyfikacji zasobów własnych UE. PO i PSL uzależniają decyzję w tej sprawie od uwzględniania swoich postulatów w KPO, ale także w procedurach wydawania i rozliczania pieniędzy.
Pozytywnie są oceniane zapowiedzi powołania komitetu monitorującego z udziałem przedstawicieli samorządów oraz zgody na finansowanie inwestycji w transport szynowy, co byłoby korzystne dla dużych miast. PSL wydaje się bardziej usatysfakcjonowane, PO mniej. Rzecznik Platformy Jan Grabiec uważa, że kwestie takie jak komitet monitorujący czy gwarancja 40-proc. udziału samorządów w wydatkowanych pieniądzach w ramach KPO powinny zostać zagwarantowane prawnie. – Czekamy na spełnienie naszych warunków. Nawet jeśli nie znajdą się w KPO, to może powinny zostać dołączone do ustawy ratyfikującej zasoby własne UE czy innej. Ważne, by był konkretny zapis, a nie slajdy – mówi Jan Grabiec.
Także Lewica ma swój katalog propozycji. Oprócz zagwarantowania udziału samorządów w wydatkach z KPO chodzi jej o dodatkowe pieniądze na zdrowie, zwłaszcza na szpitale covidowe, pomoc dla firm i mieszkalnictwo. Na razie żadna z partii opozycyjnych nie wykłada kart na stół w sprawie poparcia ustawy ratyfikacyjnej. – Chcemy zobaczyć projekt ustawy ratyfikacyjnej. Jeśli będzie zawierał preambułę dotyczącą stosowania zasad praworządności, co miało być gestem pod adresem Zbigniewa Ziobry, to jej nie poprzemy – mówi szef klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski.