Duża część kierowców złapanych przez fotoradar na przekroczeniu prędkości unika teraz kary. W zeszłym roku na 1 mln 169 tys. stwierdzonych naruszeń w tej kwestii mandaty nałożono ponad 568 tys. razy. Skuteczność zawiadującej fotoradarami Inspekcji Transportu Drogowego (ITD) wyniosła zatem niecałe 60 proc. Ogromna liczba kierowców unika kary m.in. dlatego, że zwlekają z zapłatą mandatu albo wskazują jako sprawcę fikcyjne osoby, np. obywateli Ukrainy. W rezultacie pracownikom ITD trudno jest ostatecznie ustalić, kto faktycznie dokonał wykroczenia. Osobnym problemem jest kiepska ściągalność kar od obcokrajowców, którzy stanowią 22 proc. liczby wszystkich przyłapanych na przekroczeniu prędkości. W przypadku cudzoziemców – obywateli Unii w 2024 r. mandaty udało się wlepić tylko 6 proc. spośród złapanych kierowców. W przypadku obywateli krajów spoza UE ten odsetek wyniósł zaś niewiele ponad 2 proc.

Co ma grozić za uchylanie się od mandaty z fotoradaru?

Rząd zamierza uszczelnić ten system. Opracowany przez ITD projekt zmian w przepisach trafił do Ministerstwa Infrastruktury. Zmiany są jeszcze konsultowane wewnątrz rządu. Ich ogólne założenia na posiedzeniu sejmowej komisji infrastruktury prezentował wiceminister infrastruktury Stanisław Bukowiec. DGP poznał dokładną propozycję zmian. Mechanizm ma polegać na wprowadzeniu surowej sankcji dla tych, którzy nie przyjmą mandatu lub nie wskażą sprawcy w określonym terminie.

– Schemat czynności wyjaśniających będzie następujący: rejestrujemy naruszenie i w toku prowadzonych czynności, przy dobrej współpracy właściciela pojazdu, mamy trzy miesiące na: nałożenie mandatu na kierującego, nałożenie mandatu na właściciela za niewskazanie, skierowanie wniosku do sądu lub pouczenie – mówi DGP wiceminister Bukowiec. Przyznaje, że jeśli sprawa w ciągu tych trzech miesięcy zakończy się jednym z powyższych rozstrzygnięć, to będzie uważana za zakończoną. – Jeśli jednak z różnych względów się to nie uda, to po tych trzech miesiącach pojazd ląduje na czarnej liście i będzie widoczny dla wszystkich służb kontrolnych celem rozliczenia podczas kontroli na drodze – mówi Stanisław Bukowiec. Wpisanie na ową czarną listę będzie się wiązać z koniecznością zatrzymania dowodu rejestracyjnego w czasie kontroli drogowej. W takich przypadkach policja będzie musiała odholować auto na parking. – Nie możemy karać kierujących lub właścicieli pojazdu podwójnie, więc albo grzywna lub wniosek do sądu w ciągu trzech miesięcy, albo czarna lista – zaznacza wiceminister Bukowiec.

Przyłapani przez fotoradary cudzoziemcy nie unikną kary

Zbliżony mechanizm ma obowiązywać w przypadku cudzoziemców. Jeśli nie zapłacą mandatu, trafiają na czarną listę. W przypadku kontroli będą musieli uiścić karę. W przeciwnym razie ich auto może być odstawione przez policję na specjalny parking. Szczegóły rozwiązań wobec obcokrajowców będą jeszcze precyzowane.

Stanisław Bukowiec mówi, że zmiany w przepisach w postaci ustawy fotoradarowej w ciągu kilku tygodni powinny trafić do Sejmu. Według niego jest szansa, że wejdą one w życie w ciągu kilku miesięcy.

Łukasz Zboralski z portalu Brd24.pl ocenia, że proponowane zmiany w przepisach powinny doprowadzić do znacznie większej ściągalności mandatów za przekroczenie prędkości. Sceptyczny jest zaś Kuba Czajkowski, ekspert ds. bezpieczeństwa drogowego, który reprezentuje stowarzyszenie Miasto Jest Nasze i kampanię „Chodzi o życie”. – Propozycje idą w dobrym kierunku, ale boję się, że mogą być niewystarczające. Mowa jest o czarnej liście, na którą trafialiby kierowcy uchylający się od płacenia mandatów. Kto jednak będzie egzekwował ten wykaz, skoro liczba wakatów w policji, zwłaszcza w drogówce, jest gigantyczna. Problem tych niedoborów w kolejnych latach będzie tylko narastał – zaznacza Kuba Czajkowski. Według niego system powinien się charakteryzować większym automatyzmem. – Powinno to działać w uproszczonym postępowaniu administracyjnym, w którym na właściciela pojazdu uchylającego się od wskazania sprawcy nakładane byłyby kary zgodnie z przepisami kodeksu postępowania administracyjnego – dodaje nasz rozmówca.

Liczba fotoradarów ma rosnąć

Rząd rozważał wprowadzenie trybu administracyjnego przy karaniu za przekroczenia prędkości. W takim wypadku, jeśli właściciel pojazdu nie przyznałby się do kierowania lub nie wskazałby innego sprawcy w określonym czasie, to doczekałby się nałożenia wysokiej kary administracyjnej. Stanisław Bukowiec mówi jednak, że według prawników takie rozwiązanie mogłoby być niekonstytucyjne.

Inną kwestią, na którą zwracają eksperci, jest zbyt mała liczba fotoradarów na polskich drogach. Obecnie działają 474 stacjonarne urządzenia. Do tego w 71 lokalizacjach działa odcinkowy pomiar prędkości. Inspekcja Transportu Drogowego ma też 39 mobilnych urządzeń. Ze środków Krajowego Planu Odbudowy zostanie zakupionych i zamontowanych na drogach 70 fotoradarów i 43 systemy odcinkowego pomiaru prędkości. Urządzenia zostaną zainstalowane do połowy 2026 r. Tymczasem we Włoszech jest ok. 7,5 tys. fotoradarów, w Wielkiej Brytanii ok. 5300 tys., a w Niemczech ok. 5 tys. – Zwiększenie liczby fotoradarów o 70 do połowy 2026 r. jest kroplą w morzu potrzeb. Obecna liczba maszyn powinna wzrosnąć przynajmniej kilkunastokrotnie, żeby zbliżyć nas do wskaźników gęstości fotoradarów w innych krajach UE. Nadmierna prędkość jest przecież główną przyczyną wypadków na polskich drogach – zaznacza Czajkowski. Wiceminister Bukowiec dodaje, że liczba fotoradarów powinna też wzrastać dzięki samorządom, które sfinansują ich zakup. W najbliższym czasie 40 maszyn zamierza zakupić Warszawa. Urządzenia będą przekazane pod skrzydła ITD. Rząd nie ma zaś planów, by fotoradary wróciły do samorządów. ©℗