Na szesnaście lat pozbawienia wolności sąd pierwszej instancji w Grosseto w Toskanii skazał Francesco Schettino. Były kapitan wycieczkowca Costa Concordia był oskarżony o spowodowanie katastrofy morskiej, w której zginęły 32 osoby oraz zejście z pokładu przez zakończeniem ewakuacji jednostki i próbę ukrycia rozmiarów tej tragedii.

Na szesnaście lat składają się następujące kary: pięć lat za nieumyślne spowodowanie katastrofy, dziesięć - za zabitych i rannych, a rok za opuszczenie statku przed końcem ewakuacji. Prokurator, który nazwał Schettino „nieostrożnym idiotą”, żądał dla niego 26 lat. W ostatnim słowie oskarżony zaliczył i siebie do ofiar katastrofy, a po wyroku jego obrońcy mówili, że została mu zwrócona przynajmniej część utraconego honoru.

Obserwatorzy zaznaczają, że to Włochy odzyskały honor, utracony z winy nieodpowiedzialnego i beztroskiego kapitana. Na całym świecie jego postać stała się synonimem Włocha, na którym nie można polegać.

Ojca jednej z ofiar zapytano, czy sprawiedliwości stało się zadość. Odpowiedział, że jakakolwiek kara nie przywróci życia jego dziecku.

Oskarżonego nie było w sali sądowej w chwili ogłoszenia wyroku. Jego obrońca tłumaczył to chorobą.

Ogromny włoski wycieczkowiec miał na pokładzie ponad 4 tysiące pasażerów i tysiąc osób załogi. Podprowadzony bezpośrednio pod brzeg wyspy Giglio na Morzu Tyrreńskim wpadł wieczorem na podwodne skały, rozpruwając burtę. Kapitan nakazał przepłynąć koło wyspy, by zrobić przyjemność swej przyjaciółce, obecnej na mostku. Po katastrofie nie zarządził natychmiastowej ewakuacji pasażerów, a gdy statek przewrócił się na burtę - uciekł z pokładu jako jeden z pierwszych. Amatorski film, na którym utrwalono moment, gdy w panice zbiega do szalupy ratunkowej, opublikowano później w internecie. Opublikowano również telefoniczną rozmowę oskarżonego z pracownikiem pobliskiego portu. Pada w niej głośne polecenie "Schettino wracaj na pokład!", do którego niefortunny kapitan się nie zastosował.

Przez cały proces Schettino twierdził, że jest niewinny. Odpierał wszystkie zarzuty, twierdząc że statek zbliżył się do brzegu na niecałe 100 metrów, bo sternik niewłaściwie zrozumiał dany mu rozkaz. Zebrane dowody nie potwierdziły tej linii obrony. Prokurator domagał się dla kapitana kary 26 lat więzienia.