Na najbliższym posiedzeniu Sejmu nie pojawi się kwestia uzupełnienia wakatów w Radzie Polityki Pieniężnej. Jak wynika z informacji DGP, posłowie zajmą się nią dopiero we wrześniu.
Na najbliższym posiedzeniu Sejmu nie pojawi się kwestia uzupełnienia wakatów w Radzie Polityki Pieniężnej. Jak wynika z informacji DGP, posłowie zajmą się nią dopiero we wrześniu.
Do obsadzenia są dwa wakaty przez Sejm, do obu przymierza się PiS. – Prawdopodobnie jedną z kandydatek będzie ponownie posłanka Gabriela Masłowska – mówi nam polityk PiS związany z Nowogrodzką. Kto miałby być drugim wskazaniem partii, na razie nie wiadomo. – Posłanka Masłowska ma wykształcenie ekonomiczne, od kilkunastu lat pracuje w sejmowej komisji finansów publicznych, jest osobą o dużych kompetencjach, które w RPP by się przydały – mówi szef sejmowej komisji finansów publicznych Andrzej Kosztowniak. Choć, jak dodaje, na razie sprawa wyboru członków RPP nie wróciła do komisji.
Temat ciągnie się od lutego. Dlaczego więc z dużym prawdopodobieństwem wróci dopiero po wakacjach, a PiS tyle zwlekał z obsadzeniem tych miejsc? Jak słyszymy, była obawa związana ze stabilną większością. Wyciągnięcie kogokolwiek z ław poselskich w celu obsadzenia go w nowej roli oznacza nawet kilka tygodni bez jednej szabli w Sejmie – do czasu przyjęcia ślubowania od nowego posła. Na początku lutego Sejm wybrał do RPP posła PiS Wiesława Janczyka. Gabriela Masłowska zrezygnowała wtedy przed samym głosowaniem, z kolei wskazany przez KO Jakub Borowski w głosowaniu przepadł.
Teraz sytuacja się zmieniła, bo od niedawna PiS może liczyć na dodatkowe wsparcie w postaci koła poselskiego Polskie Sprawy, do którego należą Agnieszka Ścigaj, Andrzej Sośnierz i Zbigniew Girzyński. Dlatego w PiS pojawiła się refleksja, że tym razem można zrobić kolejne podejście do wyboru brakujących członków RPP. Traktowane jest to jako forma zabezpieczenia się na przyszłość. – Dobrze by było zrobić to jeszcze w tej kadencji, zamiast czekać na kolejną, nie wiedząc, co przyniosą przyszłoroczne wybory. Lepiej, byśmy to my dokonali tego wyboru niż dzisiejsza opozycja – przyznaje polityk PiS.
Pytanie, czy ewentualni kandydaci PiS będą mieli konkurencję? Jak wynika z naszych nieoficjalnych informacji, tym razem KO nie myśli o wskazywaniu kandydatów. – Mieliśmy kandydata, był lepszy od pozostałych, nawet starał się przekonać PiS, ale nie został wybrany. Nie wiem, czy chcielibyśmy jeszcze kogoś narażać na takie przepychanki – słyszymy od polityka PO. Nasz rozmówca dodaje, że nawet gdyby taki kandydat został wybrany, to i tak nie zmieniłoby to układu sił w RPP. Obecnie jest tam trzech członków wskazanych przez Andrzeja Dudę, jeden przez Sejm oraz dwójka przez Senat.
Wakat senacki w RPP jest związany z odejściem Rafała Sury, ale wiele wskazuje na to, że Senat wskaże na jego miejsce ekonomistkę prof. Joannę Tyrowicz, zwolenniczkę zdecydowanej walki z inflacją i ostrą krytyczkę szefa NBP Adama Glapińskiego. – Prawdopodobieństwo wskazania przez Senat pani prof. Tyrowicz oceniam jako wysokie – przyznaje jeden z senatorów KO. Izba wyższa ma czas do 22 października na powołanie nowego członka RPP. W piątek mija termin na składanie wniosków w tej sprawie. Na razie na giełdzie nazwisk nie słychać innych poza prof. Tyrowicz.
Taki układ sił oznacza, że nawet w obecnej sytuacji trzej członkowie RPP wskazani przez prezydenta oraz wybrany przez Sejm Wiesław Janczyk mają razem z prezesem NBP, który przewodniczy Radzie, decydujący głos.
Przedłużające się wakaty budzą pytania, czy tak długotrwały brak dwóch członków RPP nie będzie rzutował na ocenę działań Rady. Wskazany przez Senat Przemysław Litwiniuk, odnosząc się do tej sytuacji, stwierdził kilka dni temu, że „nieogłaszanie naboru kandydatów i nieprzeprowadzanie głosowań jest to coś, co można by określić mianem deliktu”. Jak podkreśla nasz redakcyjny kolega Łukasz Wilkowicz, do tej pory tylko raz mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której RPP dokonywała zmian stóp w niepełnym składzie. A, jak dodaje, obecnie mieliśmy całą serię podwyżek. Pytanie, czy komuś nie przyjdzie na myśl podważać decyzji RPP, argumentując, że taki skład nie spełnia jej konstytucyjnej definicji.
W partii rządzącej nie ma jednak przekonania, że obecna sytuacja rodzi jakieś wątpliwości. Polityk z otoczenia premiera wskazuje, że ustawa zasadnicza mówi tylko o tym, kto wchodzi w skład RPP („prezes Narodowego Banku Polskiego jako przewodniczący oraz osoby wyróżniające się wiedzą z zakresu finansów, powoływane na 6 lat, w równej liczbie przez Prezydenta Rzeczypospolitej, Sejm i Senat). – Co innego, gdyby w konstytucji stało np. że Rada podejmuje decyzje w takim czy innym składzie – zauważa rozmówca DGP. O tym drugim aspekcie precyzyjnie mówi ustawa o NBP, zgodnie z którą Rada podejmuje decyzje większością głosów, przy obecności co najmniej pięciu członków. A ten warunek, mimo aktualnych wakatów, jest spełniony.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama