Antoni Macierewicz, szef parlamentarnego zespołu badającego katastrofę smoleńską, poniósł wczoraj prestiżową porażkę przed sądem. Poseł PiS będzie musiał przeprosić Piotra Niemczyka, byłego wicedyrektora zarządu wywiadu UOP za rozpowszechniane kłamstwa na jego temat. Sprawa ciągnęła się sześć lat, bo poseł Macierewicz unikał sądu.

W 2007 roku w wywiadzie dla "Rzeczpospolitej" Antoni Macierewicz powiedział, że przy prywatyzacji TP SA Niemczyk walnie przyczynił się do aferalnego oddania firmy przez rząd Jerzego Buzka. - Zdziwiłem się, bo nie miałem z tą sprawą nic wspólnego. Zostałem wiceministrem gospodarki już po prywatyzacji TP SA - mówi Niemczyk.

- Z merytorycznego punktu widzenia sprawa była niezwykle prosta, ale problemy zaczęły się, gdy próbowaliśmy postawić posła Macierewicza przed sądem - wspomina Michał Wysocki, adwokat Niemczyka. Przez dwa lata polityk PiS uchylał się od cywilnego procesu twierdząc, że chroni go immunitet poselski. Gdy proces się już rozpoczął, najczęściej prosił o jego odroczenie z powodu choroby lub ważnych spraw publicznych, którymi się zajmuje. Macierewicz nie był w stanie przed sądem wskazać żadnego dowodu na związek Niemczyka z prywatyzacją TP SA. Mimo to nie chciał dobrowolnie go przeprosić.

Tuż przed ogłoszeniem wyroku 17 kwietnia przed sądem apelacyjnym adwokat Macierewicza ponownie poprosił sąd o odroczenie sprawy z powodu nieobecności posła. Sąd jednak wydał wyrok i nakazał Antoniemu Macierewiczowi zamieścić przeprosiny Niemczyka w dzienniku "Rzeczpospolita". Wyrok jest prawomocny.

Wysocki: - Sprawa Niemczyka pokazała, jak wielkiej determinacji potrzeba, by przymusić posła Macierewicza do przeprosin za rozpowszechniane przez niego oczywiste kłamstwo.