Uwolnienie z rąk Hamasu Gilada Szalita było możliwe tylko dzięki splotowi sprzyjających okoliczności i nie daje szans na znaczącą poprawę stosunków palestyńsko-izraelskich, które pozostaną w głębokim impasie - twierdzą w rozmowie z PAP izraelscy eksperci.

Izraelski sierżant Gilad Szalit wrócił we wtorek do Izraela po ponad pięciu latach spędzonych w niewoli Hamasu w Strefie Gazy. Został wymieniony na 1027 Palestyńczyków odsiadujących wyroki w izraelskich więzieniach. Wielu z nich brało udział w zamachach na życie Izraelczyków.

Porozumienie o wymianie więźniów zostało zawarte między Izraelem a palestyńskim Hamasem, który oficjalnie stawia sobie za cel zniszczenie państwa żydowskiego i ustanowienie na jego obecnym terytorium Palestyny. Z tego właśnie powodu Hamas krytykuje próbę utworzenia państwa palestyńskiego przez władze Autonomii Palestyńskiej. Zdaniem premiera hamasowskiego rządu w Strefie Gazy Ismaila Hanii, realizacja tej koncepcji oznaczałoby zdradę interesów palestyńskich, ponieważ władze Autonomii domagają się utworzenia Palestyny tylko na obszarze tzw. terytoriów okupowanych, co oznaczałoby de facto uznanie Izraela w granicach sprzed wojny sześciodniowej z 1967 roku.

Tymczasem niespodziewanie Hamas zdecydował się na kroki dyplomatyczne i podjęcie oraz sfinalizowanie negocjacji z Izraelem w sprawie Szalita, choć przez pięć lat było to niemożliwe. Dlaczego? Dr Szmuel Bar, dyrektor Instytutu Polityki i Strategii w Wyższej Szkole Rządzenia, Dyplomacji i Strategii im. Laudera w Herzlii, mówi w rozmowie z PAP, że Hamas zgodził się na ustępstwo, ponieważ zależy mu na wzmocnieniu swej pozycji w walce o sympatię Palestyńczyków.

Rywalem Hamasu są władze Autonomii Palestyńskiej z Mahmudem Abbasem na czele, odnoszące sukcesy gospodarcze na kontrolowanym przez siebie obszarze Zachodniego Brzegu. A w dodatku, w oczach wielu rodaków - także tych w Strefie Gazy, gdzie rządzi Hamas - Abbas niespodziewanie stał się niemal bohaterem po tym, gdy zgłosił w ONZ wniosek o przyjęcie Palestyny do tej organizacji. Gdyby wniosek przeszedł, oznaczałoby to uznanie państwa Palestyńczyków, gdyż tylko państwa mogą przystąpić do ONZ.

"Rozgrywka w ONZ zmotywowała Hamas, bardziej niż w przeszłości, do rozwiązania kwestii Szalita, ponieważ palestyńscy radykałowie na gwałt potrzebowali sukcesu na arenie międzynarodowej. Tym bardziej, że pali im się grunt pod nogami w Syrii (w Damaszku jest siedziba biura politycznego Hamasu - PAP), słabnie też wsparcie z Iranu" - twierdzi Bar.

Z drugiej strony, w jego opinii, muzułmańscy ekstremiści są jednak coraz silniejsi w całym regionie, więc "nie ma co liczyć na to, że stworzy się lepszy klimat dla rozmów pokojowych Arabów z Izraelem".

Katz wskazuje na potrzebę wypracowania przez Izrael jasnej polityki postępowania w przypadku kolejnych porwań swoich żołnierzy

Co więc sprawiło, że władze w Jerozolimie - korzystając z pośrednictwa Egiptu - podjęły grę z Hamasem, mimo ryzyka umocnienia pozycji fundamentalistów palestyńskich? "Izrael przystał na porozumienie z Hamasem, bo miał obawy, że po demokratycznych wyborach w Egipcie władzę przejmą tam ekstremiści i zniknie jakakolwiek szansa na wypuszczenie Szalita" - ocenia Bar.

Z kolei zdaniem Jaakowa Katza, eksperta gazety "Jerusalem Post" w sprawach obrony, wymiana jednego izraelskiego żołnierza na tak wielu palestyńskich więźniów wskazuje na fundamentalną różnicę w sferze wartości między Izraelem a jego arabskimi wrogami: tu szanuje się życie każdego pojedynczego człowieka, niemal za wszelką cenę, a tam - wynosi na piedestał śmierć, zachęcając do samobójczych zamachów.

Z drugiej strony, Katz wskazuje na potrzebę wypracowania przez Izrael jasnej polityki postępowania w przypadku kolejnych porwań swoich żołnierzy. Tym bardziej, że - jak przestrzegają służby wywiadowcze - wzrosła motywacja palestyńskich grup terrorystycznych do przeprowadzenia porwań izraelskich żołnierzy.

Również Jonathan Spyer, ekspert Centrum Globalnych Badań nad Stosunkami Międzynarodowymi(GLORIA) w Herzlii, jest przekonany, że palestyńscy bojownicy będą teraz szukać możliwości porwania kolejnych izraelskich żołnierzy, wiedząc, że może im to przynieść następne korzyści polityczne. "Nic tak nie mobilizuje do dalszego działania jak sukces, a premier właśnie podarował sukces wrogowi" - mówi PAP Spyer.

Spyer uważa, że rząd Benjamina Netanjahu zrobił błąd godząc się na porozumienie z Hamasem w sprawie Szalita także dlatego, że - jak sądzi - znacząco zwiększy się zagrożenie ze strony terrorystów, gdyż "co najmniej 50-60 proc. uwolnionych palestyńskich więźniów wróci do wrogiej działalności przeciw Izraelowi".

Wedle Spyera, wymiana więźniów nie będzie mieć natomiast "żadnego wpływu na proces pokojowy, bo nie ma żadnego procesu pokojowego - jest on całkowicie zamrożony od kilku lat".