Białoruś zostawia sobie prawo odmowy uczestnictwa w szczycie Partnerstwa Wschodniego, jeśli status i forma udziału szefa jej delegacji, ambasadora w Polsce Wiktara Gajsionaka, będą w jakiś sposób ograniczone - poinformował w środę wieczorem MSZ w Mińsku.

"Zwróciliśmy uwagę na publikację Polskiej Agencji Prasowej, powołującą się na słowa rzecznika prasowego MSZ Polski (Marcina Bosackiego) o zamiarze określenia formy udziału delegacji białoruskiej w szczycie Partnerstwa Wschodniego. (...) Uważamy za stosowne oznajmić, że każde państwo uczestniczące w Partnerstwie ma suwerenne prawo samodzielnego określania szczebla i składu personalnego podczas udziału w przedsięwzięciach PW" - powiedział rzecznik MSZ Andrej Sawinych.

"Jeśli status i format udziału Wiktara Gajsionaka jako szefa delegacji białoruskiej będą w jakiś sposób ograniczone, strona białoruska zostawia sobie prawo odmówienia udziału w szczycie. Z prawnego punktu widzenia wszystkie dokumenty szczytu przyjęte bez zgody szefa delegacji białoruskiej nie będą miały sankcji prawnej" - ocenił rzecznik.

Na szczyt PW w Warszawie zaproszony był szef dyplomacji Białorusi Siarhiej Martynau, ale jak powiadomił MSZ w Mińsku w środę, nie skorzysta on z zaproszenia Polski i nie przyjedzie na szczyt. Martynau nie jest objęty sankcjami wizowymi UE wobec przedstawicieli władz Białorusi.

Bosacki powiedział w środę, że polska prezydencja jako gospodarz szczytu zastanowi się, czy i w jakiej formie w spotkaniach możliwy byłby udział ambasadora. Z kolei rzecznik prezydencji Konrad Niklewicz poinformował, że decyzja w sprawie udziału białoruskiego ambasadora w pracach szczytu zapadnie w czwartek.

Źródła zbliżone do rządu twierdzą, że najprawdopodobniej będzie zgoda co do udziału Gajsionaka w sesjach plenarnych w piątek, ale nie będzie on mógł wziąć udziału w czwartkowej kolacji szefów delegacji na szczyt.

Z pozostałych należących do PW państw Europy Wschodniej i Kaukazu cztery będą reprezentować ich prezydenci, a piąte, Mołdawię - premier.