Rozgrywka o niepodległą Palestynę zdominuje rozpoczynające się w środę w Nowym Jorku obrady Zgromadzenia Ogólnego ONZ. Palestyńczycy chcą, żeby przeszły one do historii jako narodziny ich państwa.

Prezydent Autonomii Palestyńskiej Mahmud Abbas poinformował w poniedziałek wieczorem sekretarza generalnego ONZ Ban Ki Muna, że złoży na jego ręce wniosek o przyznanie Palestynie członkostwa w ONZ. Akceptacja tego wniosku oznaczałoby uznanie Palestyny za niepodległe państwo, bowiem tylko państwa mogą uzyskać taki status. Abbas ma złożyć wniosek po swoim - zaplanowanym na piątek - wystąpieniu na forum Zgromadzenia Ogólnego, czyli organu skupiającego wszystkie państwa członkowskie ONZ.

Abbas przeciął tym samym wielomiesięczne spekulacje na temat tego, jaki dokładnie wniosek przedstawi strona palestyńska w ONZ: czy będzie zabiegać o członkostwo, czy jedynie o status "państwa nieczłonkowskiego", jaki przysługuje w ONZ Watykanowi. A także - czy zdecyduje się walczyć o palestyńskie interesy tylko w Zgromadzeniu Ogólnym, gdzie może liczyć na większość(dominują tam państwa rozwijające się, w tym arabskie i inne muzułmańskie), unikając tym samym konfrontacji w Radzie Bezpieczeństwa (gdzie najwięcej do powiedzenia mają państwa zachodnie). Palestyńczycy zdecydowali, że zagrają o pełną, choć trudniejszą do zdobycia pulę - o członkostwo, a więc muszą o nie walczyć w Radzie Bezpieczeństa.

Ban Ki-Mun zapewnił Abbasa, że przekaże jego wniosek Radzie Bezpieczeństwa, gdzie zostanie on poddany pod głosowanie. Dodał też, że choć nie ma wiążącego terminu na decyzję w tej sprawie, to on sam uczyni wszystko, żeby rozstrzygnięcie zapadło jak najszybciej. Przyznanie Palestynie członkostwa w ONZ nie jest możliwe bez zgody wszystkich stałych członków Rady Bezpieczeństwa (USA, Rosja, Chiny, Francja, Wielka Brytania). Jeden z nich, Stany Zjednoczone, od dawna zapowiada, że skorzysta z przysługującego mu prawa weta i zablokuje palestyński wniosek. W ten sposób zamierza wesprzeć swego najważniejszego sojusznika na Bliskim Wschodzie - Izrael.

Władze w Jerozolimie i Waszyngtonie niemal jednym głosem powtarzają, że droga do utworzenia niepodległej Palestyny wiedzie wyłącznie przez bezpośrednie negocjacje palestyńsko-izraelskie, a nie "jednostronne", czyli nieuzgodnione z Izraelem, działania. Unia Europejska nie zajęła tak zdecydowanego stanowiska, ale i ona apelowała do obu stron konfliktu bliskowschodniego o wznowienie rokowań jako najlepszego sposobu na jego rozwiązanie.

Izrael stara się podkreślać ten fakt mówiąc, że ma za sobą "moralną większość" krajów demokratycznych i praworządnych

Izrael stara się podkreślać ten fakt mówiąc, że ma za sobą "moralną większość" krajów demokratycznych i praworządnych. Bagatelizuje natomiast propalestyńskie nastawienie w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ argumentując, że jest to koalicja państw, z których większość stosuje podwójne standardy i - domagając się wolności dla Palestyńczyków - gwałci jednocześnie podstawowe prawa i swobody własnych obywateli. To forum - jak wyraził się premier Izraela Benjamin Netanjahu - mogłoby nawet uchwalić, że "słońce wschodzi na Zachodzie, a zachodzi na Wschodzie".

Netanjahu uznał starania Abbasa w ONZ za jałowe i określił je jako "stratę czasu". Izraelski premier, który w środę spotka się w Nowym Jorku z prezydentem USA Barackiem Obamą, w piątek wystąpi w Zgromadzeniu Ogólnym, już po przemówieniu Abbasa. Przed wyjazdem Netanjahu podkreślił, że jest gotów spotkać się z prezydentem Autonomii w Nowym Jorku i wznowić zerwane rok temu rokowania pokojowe, a potem kontynuować je w Jerozolimie i Ramallah.

W palestyńsko-izraelskiej wojnie na oświadczenia, która poprzedza rozgrywkę na forum ONZ, ważne jest każde słowo. Mówiąc o Ramallah Netanjahu wyraźnie wskazał, że stolicę ewentualnego, przyszłego państwa Palestyńczyków widzi właśnie w tym mieście, a nie - jak życzą sobie oni sami - we wschodniej Jerozolimie.

Jeden z liderów palestyńskiej delegacji Nabil Szaat oświadczył we wtorek, że Abbas może przystać na spotkanie z Netanjahu w Nowym Jorku i odmrożenie rokowań tylko wtedy, gdy Izrael zgodzi się na to, że państwo palestyńskie powstanie w granicach sprzed wojny sześciodniowej z 1967 roku(w jej wyniku Izrael zajął Zachodni Brzeg, Strefę Gazy oraz wschodnią Jerozolimę) i zamrozi osadnictwo żydowskie na tych obszarach.

Izrael twardo obstaje jednak przy tym, że rozmowy mogą się odbyć choćby jutro, ale bez żadnych warunków wstępnych.

Palestyńscy twierdzą, że obecnie mogą liczyć na głosy od siedmiu do dziewięciu z piętnastu obecnych członków Rady Bezpieczeństwa

W rezultacie, obie strony zdają się na decyzje Rady Bezpieczeństwa i Zgromadzenia Ogólnego. Od strony formalnej wygląda to w ten sposób, że po otrzymaniu palestyńskiego wniosku sekretarz generalny powoła specjalną komisję RB dla zbadania czy spełnione zostały wszystkie kryteria pozwalające uznać Palestynę za niepodległe państwo. Efektem jej pracy będzie raport przedstawiony Radzie, która na tej podstawie przeprowadzi głosowanie.

Palestyńscy liderzy twierdzą, że obecnie mogą liczyć na głosy od siedmiu do dziewięciu z piętnastu obecnych (zarówno stałych, jak i niestałych) członków Rady Bezpieczeństwa. Jeśli istotnie zdobędą dziewięć głosów, Stany Zjednoczone będą musiały użyć weta, by nie dopuścić do uznania Palestyny. Amerykańscy dyplomaci próbują jednak uniknąć takiego scenariusza, by w oczach opinii międzynarodowej USA nie stały się osamotnionym "czarnym charakterem", który zablokował aspiracje chcącego wybić się na niepodległość narodu. Nie brak opinii, że Abbas zdecydował się na rozgrywkę w Radzie Bezpieczeństwa właśnie po to, by postawić Waszyngton pod ścianą. Amerykanie do ostatniej chwili przekonują partnerów z Rady, by nie głosowali za "jednostronnym" rozwiązaniem. Za najbardziej chwiejne uchodzi obecnie stanowisko Gabonu, Bośni-Herzegowiny oraz Nigerii.

Jeżeli Rada Bezpieczeństwa uzna Palestynę za państwo, to wówczas przyjdzie kolej na głosowanie w Zgromadzeniu Ogólnym, gdzie konieczne jest uzyskanie większości 2/3 głosów.

Z powodów proceduralnych sprawa palestyńska może jednak utknąć w Radzie Bezpieczeństwa, nawet na miesiące. Nie wiadomo, co w takim przypadku uczyni Abbas. Fakt, że prezydent Autonomii Palestyńskiej zdecydował się najpierw poddać palestyński wniosek osądowi Rady Bezpieczeństa, strona izraelska już nieoficjalnie uznała za swój sukces. Izrael obawiał się bowiem, że jeśli sprawa stanie od razu na forum Zgromadzenia Ogólnego, będzie to oznaczać dla państwa żydowskiego dotkliwą klęskę propagandową.

Sam Abbas powiedział, że na razie ma tylko jeden wybór: iść do Rady Bezpieczeństwa

Otoczenie Abbasa sugeruje jednak, że jeśli wniosek utknie w Radzie Bezpieczeństwa, palestyński prezydent jest gotów zwrócić się do Zgromadzenia Ogólnego. Tam będzie łatwiej o pożądane przez Palestyńczyków decyzje. Wprawdzie na forum Zgromadzenia nie jest możliwe uzyskanie członkostwa ONZ, ale Palestyna mogłaby zostać uznana przez nie za "państwo nieczłonkowskie", co byłoby odebrane na arenie międzynarodowej jako położenie fundamentu pod niepodległą Palestynę (Obecnie Organizacja Wyzwolenia Palestyny ma w ONZ status obserwatora, bez prawa głosu). W takim przypadku Palestyńczycy zyskaliby też prawną możliwość zaskarżania Izraela przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości w Hadze.

Tymczasem, dyplomaci kwartetu bliskowschodniego (ONZ, USA, Unia Europejska, Rosja) mają nadzieję, że Palestyńczycy potraktują złożenie wniosku jako swoje symboliczne zwycięstwo, które pozwoli im wrócić "z twarzą" do zerwanych wcześniej negocjacji - w czasie, gdy będą trwały procedury jego rozpatrywania.

Sam Abbas powiedział dziennikarzom w samolocie do Nowego Jorku, że na razie ma tylko jeden wybór: iść do Rady Bezpieczeństwa. "Potem usiądziemy i zdecydujemy co dalej"- oznajmił.

Uznanie państwa palestyńskiego byłoby dokończeniem projektu ONZ z listopada 1947 roku, czyli planu podziału ówczesnego Brytyjskiego Mandatu Palestyny na dwa niezależne państwa: Izrael i Palestynę. Zarówno uchwalona wtedy rezolucja nr 181, jak i setki innych późniejszych rezolucji, podejmowanych w sprawie konfliktu przez oba główne organa ONZ: Zgromadzenie Ogólne i Radę Bezpieczeństwa pozostawały na papierze. A konflikt palestyńsko-izraelski przez wiele lat - jak żadna inna kwestia - zajmował społeczność międzynarodową.