Amerykańskie i brytyjskie okręty wystrzeliły w sobotę 112 pocisków Tomahawk do ponad 20 celów na libijskim wybrzeżu.

Gortney podał, że ataki były skierowane na stanowiska obrony przeciwlotniczej sił Kadafiego w okolicach Trypolisu i Misraty. Jak powiedział, stanowiły zagrożenie dla pilotów koalicji, patrolujących libijską przestrzeń powietrzną, lub dla narodu libijskiego.

Na skutek licznych ataków w sobotę libijska obrona przeciwlotnicza została poważnie uszkodzona - poinformował w nocy z soboty na niedzielę przedstawiciel amerykańskich sił bezpieczeństwa, zastrzegając anonimowość.

Jak powiedział Gortney, na dokładną ocenę skuteczności ataków trzeba poczekać ok. 12 godzin. Pozwoli na to lot zwiadowczy samolotu bezzałogowego Global Hawk.

Gortney nie podał, jak długo ataki będą kontynuowane. Podkreślił jedynie, że sobotni atak rakietowy stanowi pierwszy etap wielofazowej misji.

Na Morzu Śródziemnym operuje ok. 25 okrętów koalicji, w tym 11 amerykańskich. Wśród jednostek USA są trzy okręty podwodne wyposażone w pociski Tomahawk, a także m.in. dwa niszczyciele i dwa okręty desantowe. W okolicy znajduje się również pięć amerykańskich samolotów zwiadowczych.

Libijska telewizja państwowa podała, że siły międzynarodowej koalicji, które określiła mianem "wrogów-krzyżowców", zbombardowały cywilne cele w Bengazi, Zuwarze i Misracie.

W niedzielę rano telewizja podała, że naloty międzynarodowej koalicji i wystrzeliwane przez nią pociski trafiły w kilka dzielnic Trypolisu.

Media państwowe w tym kraju podały, że zachodnie siły zbombardowały położoną na północy Syrtę, rodzinne miasto libijskiego przywódcy.

W odpowiedzi na ataki sił koalicji międzynarodowej na Libię tamtejsze Ministerstwo Spraw Zagranicznych zażądało w sobotę pilnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ.

W nocy z czwartku na piątek RB ONZ uchwaliła rezolucję nr 1973, zezwalającą na użycie siły w celu obrony ludności cywilnej przed atakami sił wiernych Kadafiemu.

Libijskie władze oświadczyły również, że odtąd nie stosują się do tej rezolucji, podkreślając swoje "prawo" do ponownego użycia lotnictwa. Przedstawiciel sił bezpieczeństwa Libii poinformował w niedzielę, że Libia nie będzie już współpracować z Europą w walce z nielegalną imigracją.

W atakach sił koalicji międzynarodowej zginęło 48 osób, a 150 uznaje się za zaginione - ogłosiły w nocy z soboty na niedzielę libijskie siły zbrojne.

Polski premier potwierdził, że Polska jest gotowa uczestniczyć w pomocy humanitarnej dla Libii

W nocy z czwartku na piątek RB ONZ zaakceptowała ustanowienie nad Libią strefy zakazu lotów i podjęcie "wszelkich środków niezbędnych" do ochrony ludności cywilnej przed atakami sił wiernych Kadafiemu.

Udział w interwencji wykluczyli ze strony Niemiec - Angela Merkel i Polski - Donald Tusk. Niemiecka kanclerz podkreśliła w Paryżu, że światowe mocarstwa są jednomyślne co do tego, iż przemoc w Libii musi się zakończyć.

Polski premier potwierdził, że Polska jest gotowa uczestniczyć w pomocy humanitarnej dla Libii, ale nie weźmie udziału w żadnej akcji militarnej. Tusk potwierdził pełne poparcie Warszawy dla ostatniej rezolucji.

W rozmowie z dziennikarzami polski premier nie chciał mówić o szczegółach aspektów militarnych libijskiej operacji, bo - jak powtórzył - Polska nie weźmie udziału w takiej akcji. Powiedział za to, że przywódcy na spotkaniu zastanawiali się też nad tym, w jaki sposób logistycznie wesprzeć ewentualnych uchodźców z Libii, gdyby walki w tym kraju się przedłużały. "Na razie mogę potwierdzić, że te możliwości logistyczne Polska ma (...); myśleliśmy także - po zakończeniu wojennej sytuacji - o ewentualnej organizacji szpitala polowego w Bengazi lub innym miejscu, które by tego wymagało" - zaznaczył szef rządu.

Pytany, czy polski okręt Xawery Czernicki weźmie udział w operacji w Libii, Tusk powiedział, że na razie nie przewiduje takiej sytuacji. Premier zaznaczył, że na spotkaniu nie było żadnych rozmów o lądowej akcji militarnej w Libii.