Turystyka przestała być przywilejem bogatego świata. W ubiegłym roku tylko nieco ponad połowa z 935 milionów zagranicznych turystów wybrała wyjazd do wysoko rozwiniętych krajów Europy Zachodniej, USA czy Australii. Pozostali woleli tzw. rynki wschodzące: Chiny czy Malezję – wynika z opublikowanego wczoraj raportu Światowej Organizacji Turystyki (UNWTO). Liderem staje się również Turcja.
– Ludzie coraz bardziej liczą się z kosztami i wybierają kraje, które oferują porównywalne warunki wypoczynku za niższe stawki – mówi „DGP” autor raportu John Kester. – Przykładem jest Turcja, która dopiero w latach 90. XX wieku zaczęła poważnie myśleć o turystyce, a już jest czwartym najbardziej popularnym celem wyjazdów w basenie Morze Śródziemnego i ma tylko o 1/3 mniej zagranicznych gości niż Włochy – dodaje Kester.
Z opracowania opublikowanego wczoraj przez UNWTO wynika, że światowa turystyka kryzys ma już za sobą. W branży odnotowano wzrost w 2010 roku o 6,7 proc. w turystyce przyjazdowej (przewidywano 5, maksymalnie 6 proc.). Hossa, choć nie tak wysoka, powinna trwać też w tym roku i wynieść 4 – 5 procent.
Ciekawym trendem opisywanym przez UNWTO jest rosnące znaczenie turystów z Chin i Rosji. Stają się oni coraz bardziej zamożni, a przez to są ważnym celem dla biur turystycznych. Jak czytamy w opracowaniu agendy oenzetowskiej, Rosjanie i Chińczycy są mniejszymi indywidualistami niż Niemcy czy Holendrzy i lubią mieć zapewnione wszystko w jednym miejscu.
– W Europie Zachodniej turystyka była tradycyjnie uważana za tę część gospodarki, która najlepiej oprze się globalizacji. Rozumowano, że Chińczycy mogą konkurować w produkcji butów lub elektroniki, ale nie zbudują nowego Paryża czy Costa Brava. Nowy podział rynku jest więc niemiłym zaskoczeniem dla Francuzów czy Hiszpanów – przyznaje Kester.
Chiny awansowały już do pierwszej piątki światowych potentatów turystycznych, zarówno jeśli idzie o liczbę przyjezdnych, jak i pozostawionych przez nich pieniędzy. Do pierwszej dziesiątki awansowały także Malezja i Turcja, a coraz lepsze wyniki osiągają również Egipt (12 mln przyjezdnych w 2009 roku, choć jego pozycja może być zagrożona rewoltami w Afryce Płn.) i Maroko (8 mln).
Zdaniem ekspertów UNWTO Francji, Włochom czy Hiszpanii nawet w dobrych latach trudno jest zwiększyć liczbę przyjezdnych o więcej niż 2 – 3 proc., bo są to kierunki nasycone, które od dawna wykorzystują wszystkie swoje atuty. Inaczej jest natomiast z Turcją czy Chinami, które nie tylko mają jeszcze wiele ukrytych atrakcji, lecz także potrafią skutecznie przyciągnąć szybko bogacących się klientów z innych krajów wschodzących. WTO przewiduje, że w tym roku liczba zagranicznych turystów odwiedzających zachodnią Europę zwiększy się o 2 – 4 proc., podczas gdy Azję 7 – 9 proc.