W sobotę ratownicy dotarli do 33 górników, uwięzionych od ponad dwóch miesięcy pod ziemią, po zawaleniu się chodników kopalni - poinformowała ekipa ratunkowa.

Ratownicy skończyli wiercenie szybu ratunkowego, przez który ewakuowani będą uwięzieni pod ziemią górnicy.

Ekipa ratunkowa jest teraz niemal gotowa do ewakuacji. Inżynierowie muszą jeszcze podjąć decyzję ot tym, jak duży odcinek szybu ratunkowego powinien zostać pokryty ochronną warstwą metalu.

Górnicy będą wydobywani pojedynczo w specjalnych kapsułach; według informacji rządu ten etap akcji ratunkowej zajmie od trzech do 10 dni.

Akcja ratunkowa w San Jose: sztygar wyjedzie ostatni

Ustalono kolejność, w jakiej zostaną wydobyci na powierzchnię górnicy uwięzieni w chilijskiej kopalni złota: najpierw wyjadą specjalną kapsułą najszczuplejsi i najzręczniejsi. Ostatni będzie sztygar - podała w sobotę publiczna TV chilijska .

Nie jest to lista imienna. Najpierw warunki podróży w kapsule na górę z "pieczary" znajdującej się na głębokości 622 metrów sprawdzą najzręczniejsi. Po nich "winda", czyli kapsuła o średnicy niespełna 66 centymetrów, będzie zabierać chorych i najsłabszych fizycznie.

Na końcu przyjdzie kolej na tych, którzy najlepiej znieśli fizycznie przeszło dwumiesięczny pobyt na dole. Ostatni wyjedzie na górę sztygar Luis Urzua.

Jego spokój, stanowczość i opanowanie bardzo pomogły 33 zasypanym górnikom przetrwać pierwsze 17 dni, w ciągu których nie mieli żadnego kontaktu ze światem.

Do uwięzionych na dole zjedzie najpierw komandos chilijskiej marynarki, który ustali konkretnie kolejność "ewakuacji" i będzie czuwał nad jej przebiegiem.

W czasie "ewakuacji" górnicy będą mieli na sobie specjalnie zaprojektowaną "uprząż"

Sprawdzono już, że kapsuła "windy" jest wystarczająco szeroka, aby każdy górnik mógł się w niej pomieścić. Najbardziej rosły będzie miał po centymetrze "luzu" na wysokości ramion.

W czasie "ewakuacji" górnicy będą mieli na sobie specjalnie zaprojektowaną "uprząż" z aparaturą do mierzenia ciśnienia, rytmu serca i innych parametrów, która będzie przekazywała te dane na powierzchnię oczekującej ekipie lekarskiej.

Sobotnie dzienniki chilijskie przypominają, że po katastrofie różni chilijscy eksperci określali szanse uratowania zasypanych górników na 2 procent.

Pierwsi z nich wyjada zapewne na górę w poniedziałek wieczorem lub we wtorek.



Pierwsi górnicy wyjadą na górę w poniedziałek lub wtorek

"Winda", którą górnicy uwięzieni od 5 sierpnia w kopalni San Jose na pustyni Atacama, na północy Chile, zaczną pojedynczo wyjeżdżać na powierzchnię ruszy prawdopodobnie w poniedziałek wieczór lub wtorek - podały w sobotę chilijskie media.

Kilka tysięcy ludzi świętuje już w "Obozie Nadzieja" na terenie kopalni złota i miedzi, 800 kilometrów na północ od stołecznego Santiago, sukces akcji ratowniczej.

Mimo iż zakończono wiercenie szybu, wciąż jednak wśród członków rodzin i przyjaciół oczekujących na powierzchni swych bliskich wyczuwa się napięcie.

Specjalna kamera będzie śledziła każdy kurs "windy", czyli kapsuły o średnicy 66 centymetrów, na głębokość 622 metrów i z powrotem, wydrążonym przez maszynę wiertniczą pionowym szybem. Nie można wykluczyć niespodzianek w postaci obluzowania się kamieni w ścianach szybu.

W "Obozie Nadzieja" przebywało w sobotę już 130 ekip telewizyjnych i dziennikarskich z całego świata

Na wszelki wypadek nadal pracuje przy wierceniu drugiego, "alternatywnego" szybu ratunkowego gigantyczna naftowa wieża wiertnicza, która otworzyła już szyb o głębokości 415 metrów.

W "Obozie Nadzieja" przebywało w sobotę już 130 ekip telewizyjnych i dziennikarskich z całego świata. Czekają na powrót na powierzchnię 33 bohaterskich górników, którzy wytrzymali pod ziemią ponad dwa miesiące.

Każdy z nich otrzymał już obcisły kombinezon uszyty na jego miarę, aby łatwiej zmieścił się w kapsule "windy" oraz specjalne ciemne okulary chroniące przed uszkodzeniem wzroku odzwyczajonego od światła.

Po wyjeździe na górę każdy z uratowanych będzie mógł spędzić parę minut z dwoma wybranymi osobami z rodziny, po czym zajmie się nim personel medyczny. Górnicy w lepszym stanie fizycznym będą mogli po wstępnym badaniu pozostać jeszcze trochę czasu z rodzinami w specjalnie przygotowanej sali.

Następnie wszyscy uratowani zostaną przewiezieni śmigłowcami na 48-godzinną obserwację do szpitala w odległym o ponad 120 kilometrów Copiapo.