Zdaniem profesora, decyzja Tuska zwiększa szanse Lecha Kaczyńskiego, który - jego zdaniem - może wygrać wybory nawet w pierwszej turze.

Jak ocenił, decyzja premiera jest bezpieczna z punktu widzenia interesów Platformy Obywatelskiej.

"Ostatnio w Polsce zachodzą duże zmiany w nastrojach społecznych, słyszymy też coraz więcej o podziałach wewnątrz PO. Myślę, że tu zadecydowały te względy. Chodzi o utrzymanie władzy w partii i pewne ryzyko związane z kampanią wyborczą, gdyby głównymi przeciwnikami byli Lech Kaczyński i Donald Tusk, przy zmieniającej się na niekorzyść premiera nastrojach. Platforma zużyła się rządzeniem, być może jest to początek końca. Nie zdziwiłbym się, że tak będziemy kiedyś oceniali ten dzień - jako dzień zmierzchu Donalda Tuska jako polityka" - podkreślił profesor.

Według niego czwartkowa decyzja osłabia podstawowy zarzut formułowany wobec Donalda Tuska, że wszystko podporządkował on uzyskaniu prezydentury, że w zasadzie nie był premierem i że ostatnio skupiono się tylko na administrowaniu, a interes państwa został podporządkowany jego osobistej ambicji. "Z drugiej strony premier wystawia się na krytykę i na pytania po co to wszystko było, te dwa lata pasywności i to zabieranie (prezydentowi) samolotów" - dodał.

Zdaniem prof. Krasnodębskiego, społeczeństwo może nie uwierzyć w argumentację Tuska, twierdzącego, że chce zostać na stanowisku, by pracować na rzecz dobra kraju.

"Pojawia się pytanie, czy polskie społeczeństwo zaakceptuje ten obraz rządu, który wykonuje swoją pracę i modernizuje Polskę. Obraz tych dwóch lat to w dużej mierze fikcja. Rząd ma coraz gorsze oceny. Rozbieżność między propagandą sukcesu, a rzeczywistością jest widoczna: służba zdrowia, media publiczne, to wszystko, co się dzieje tej zimy pokazują, że Polska to jest w pewnych wymiarach kraj trzeciego świata" - stwierdził.

Według niego, czwartkowa decyzja premiera powoduje, że zwiększają się szanse na wygraną Lecha Kaczyńskiego.

"Żaden z konkurentów (L.Kaczyńskiego) nie jest przekonujący. Nie ma błyskotliwego, nieznanego do tej pory i niezużytego trzeciego kandydata. Ani Andrzej Olechowski, który już startował parę razy, ani Jerzy Szmajdziński, ani profesor Tomasz Nałęcz - to nie są ludzie, którzy mogliby porwać tłumy. Żaden z nich nie jest Obamą. Zwiększa to szanse Lecha Kaczyńskiego, który może wygrać w pierwszej turze, bo ma oddany żelazny elektorat" - ocenił.

Krasnodębski uważa, że PO może mieć problem z wytypowaniem swojego kandydata.

"Mówi się o marszałku Bronisławie Komorowskim, jest to kandydatura mająca pewne słabości, tam są różne rzeczy niewyjaśnione, które się za nim ciągną. Żaden inny polityk nie skupia tylu pozytywnych emocji wśród zwolenników PO, jak premier. Platforma może teraz dążyć do zmniejszenia roli tych wyborów i zmniejszenia roli prezydenta, zresztą już to robi" - zauważył profesor.



Jabłoński: wypromowanie nowego kandydata PO na prezydenta - niemożliwe

Wypromowanie przez PO nowego kandydata na prezydenta wydaje się niemożliwe, ponieważ do wyborów zostało niewiele czasu - ocenił w czwartek w rozmowie z PAP specjalista od marketingu politycznego dr Wojciech Jabłoński, odnosząc się do decyzji premiera Donalda Tuska o niekandydowaniu w wyborach prezydenckich.

Według Jabłońskiego decyzję Donalda Tuska wypada traktować albo jako "przejaw politycznego kunktatorstwa", tzn. że chce on zachować Platformę Obywatelską i nie ryzykować drugiej przegranej w wyborach prezydenckich, albo "jako zmylenie przeciwnika", tzn. - tłumaczył - Tusk jeszcze wróci do decyzji o kandydowaniu, bo nic nie zostało powiedziane ostatecznie.

Ekspert ocenił równocześnie, że szanse nowego kandydata PO na prezydenta nie są realne. "Jest to mało prawdopodobne, tym bardziej że Donald Tusk podjął tę decyzję wbrew wielu wyborcom, którzy w sondażach deklarowali poparcie dla niego, więc było oczekiwanie, że to on będzie kandydował. Natomiast, co pokazywały wcześniejsze sondaże, mówiące o Bronisławie Komorowskim czy innych postaciach z Platformy, nie dawały im więcej niż kilku procent poparcia" - zauważył Jabłoński.

Jego zdaniem, możliwe jest także, że w decyzji premiera chodzi o nastawienie mediów na dyskusję w określonym temacie "po to tylko, by po jakimś czasie wrócić do punktu wyjścia". "Sądzę, że ta decyzja z punktu widzenia szans wyborczych PO, wpłynie na stratę w sondażach, skoro mocniejszego kandydata, lidera w rankingach Platforma w pewnym momencie porzuca. W tym momencie trudno jest wróżyć jakieś plusy partii, która de facto poddaje najważniejszą walkę w sezonie politycznym walkowerem" - podkreślił Jabłoński.

"W moim przekonaniu PO może zdobyć fotel prezydencki albo z premierem, albo w ogóle. W związku z tym jedyną realną możliwością uratowania jeszcze pewnego kapitału politycznego jest powrót Donalda Tuska do koncepcji bycia prezydentem. I to jest jedyna szansa dla PO na prezydenturę" - zaznaczył specjalista od marketingu politycznego.