Pieniądze mają trafić m.in. do organizacji kierowanej przez polityka zaprzyjaźnionego z byłym szefem TVP.
Na kilkadziesiąt godzin przed swoim odwołaniem pełniący obowiązki prezes TVP Piotr Farfał podpisał porozumienie z trzema organizacjami kombatanckimi. Zagwarantował im, że przez trzy lata ich audiowizualne projekty historyczne telewizja publiczna wesprze kwotą po 1,5 mln zł rocznie. Szefem jednej z organizacji jest prezes IPN Janusz Kurtyka. Drugą kieruje polityczny sprzymierzeniec Farfała Artur Zawisza.
Pod koniec sierpnia trzy stowarzyszenia kombatanckie podpisały między sobą porozumienie o współpracy, którego celem była dokumentacja świadectw żyjących kombatantów, m.in. przez przygotowywanie wspólnych materiałów multimedialnych. Na mocy tej umowy kilka dni później, 2 września, Artur Zawisza, szef Związku Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych, wystąpił do prezesa TVP o wsparcie inicjatywy. Farfałowi pomysł spodobał się na tyle, że już dwa tygodnie później, reprezentując zarząd TVP, podjął decyzję o wsparciu inicjatywy kwotą półtora miliona rocznie, po pół miliona złotych dla każdej z organizacji od 2010 r. przez kolejne trzy lata. W sumie w budżecie TVP na ten cel ma być zarezerwowane 4,5 mln zł. Środki zostaną przeznaczone na realizację programów edukacyjnych i historycznych, w tym na nagrywanie wspomnień jeszcze żyjących kombatantów. Dlaczego Farfał podpisał taką umowę skutkującą zobowiązaniami dla TVP, wiedząc, że już za chwilę zostanie odwołany? Zwłaszcza że o ciężkiej sytuacji finansowej telewizji mówiło się już od dawna, a ten sam prezes Farfał kilka miesięcy wcześniej właśnie ze względu na kryzys wycofał się ze współfinansowania filmu o Irenie Sendlerowej. Poza tym jego przeciwnicy apelowali do niego, aby nie podpisywał przed swoim odwołaniem żadnych umów, które będą się wiązały ze skutkami finansowymi.
– Ja się tego absolutnie nie wstydzę. Powiem więcej, jestem z tego dumny, że do takich porozumień doszło. Dzięki temu będziemy mogli utrwalić wspomnienia tych jeszcze żyjących osób, które walczyły o wolną Polskę. Tak by ci ludzie mogli przed kamerą opowiedzieć swoją historię, by na zawsze nie stracić tych ludzi i tych informacji – tłumaczy Piotr Farfał.
Czytaj więcej na dziennik.pl.