Rafał Trzaskowski buduje nie tylko ruch obywatelski, ale też związek zawodowy samozatrudnionych Nowa Solidarność.
Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski, wbrew wcześniejszym sugestiom, nie zdecydował się na nadanie swojemu ruchowi nazwy Nowa Solidarność. Nasi rozmówcy wskazują, że, po pierwsze, budziła ona różne skojarzenia – niektórym nie podobało się nawiązanie do Solidarności – a po drugie, były prezydent Wrocławia Rafał Dutkiewicz niedawno ruszył z własnym projektem politycznym pod nazwą Nowa Nadzieja, co mogłoby być mylące dla potencjalnych sympatyków. Stąd nazwa Wspólna Polska.
Nie znaczy to jednak pełnej rezygnacji z marki Nowa Solidarność. Taką nazwę ma nosić zapowiadany związek zawodowy, który ma bronić praw 1,3 mln osób samozatrudnionych. Związek – jak powiedział Trzaskowski – ma być gwarantem, że „prawo będzie stabilne, składki ZUS nie będą rosły z dnia na dzień, nie będą rosły stawki podatku i żeby samozatrudnieni mieli prawo do emerytury, zwolnień lekarskich i urlopów”. Trzaskowski najwięcej miejsca w swojej prezentacji poświęcił sytuacji w służbie zdrowia, na rynku pracy, w ochronie klimatu i edukacji. Jedną z pierwszych inicjatyw Wspólnej Polski ma być zbiórka podpisów pod projektem ustawy dotyczącej zmian w edukacji i wdrożenia programu „Nowoczesna szkoła”.
Z jednej strony inicjatywa niedawnego rywala Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich to próba poszukiwania nowej jakości i zmiany taktyki Platformy Obywatelskiej w walce z Prawem i Sprawiedliwością, zwłaszcza jeśli chodzi o budowę związku zawodowego. Z drugiej strony nie wszyscy – także w Koalicji Obywatelskiej – są zachwyceni tymi planami. Nie chodzi już tylko o to, czy Trzaskowski jako prezydent stolicy, mający z natury rzeczy mnóstwo obowiązków, podoła zadaniu. Nawet jeśli uda mu się zbudować sprawnie funkcjonujący ruch, na dłuższą metę może on zagrozić Koalicji Obywatelskiej i jej członkom. – Nie wierzę w tzw. trzecią drogę. Albo jest się w środku, albo w kontrze – mówi nam jeden z polityków KO. Inny rozmówca z tej koalicji obawia się, że ruch dla ludzi Trzaskowskiego ma być wehikułem na listy wyborcze w kolejnych wyborach parlamentarnych. Zwłaszcza że trzonem Wspólnej Polski mają być samorządowcy.
– Jeśli ktoś ma takie obawy, to znaczy, że bardziej niż na dobru Polski zależy mu na własnym stołku – odpowiada prezydent Sopotu Jacek Karnowski. – Samorządowcy działają w różnych stowarzyszeniach propagujących samorządność lokalną. Rafał Trzaskowski jest nam bliski, bo w końcu jest jednym z nas. W stowarzyszeniu Tak! Samorządy dla Polski są różne osoby, reprezentujące różne środowiska i partie polityczne. Dlatego nie wchodzimy we współpracę z ruchem Trzaskowskiego jako stowarzyszenie, lecz jako osoby fizyczne. Każdy podejmie decyzję za siebie. Ja deklaruję chęć współpracy – dodaje Karnowski. Polityczna konkurencja bagatelizuje plany Trzaskowskiego. – Nie trzeba patrzeć, jak sympatyczny jest prezydent Trzaskowski, tylko jaka siła polityczna stoi za nim. To nie jest i nie będzie ruch obywatelski, bo zakłada go jeden z liderów partii politycznej Platforma Obywatelska i jeden ze znanych polityków Europejskiej Partii Ludowej. To nie jest zabronione, ale nadużyciem jest mówienie, że to ruch obywatelski – komentuje Paulina Piechna-Więckiewicz z Lewicy.
Trzaskowski inauguruje ruch w niesprzyjających okolicznościach. Po pierwsze, znajdujemy się w kryzysie związanym z pandemią, co wyklucza np. wiece. Po drugie, wybory już dawno za nami, w związku z czym nie wiadomo, czy wciąż jest „energia do zagospodarowania”, o której wielokrotnie wspominał Trzaskowski. Po trzecie, prezydent stolicy w ostatnim czasie musiał ogłaszać całą serię niepopularnych decyzji, choćby podwyżki opłat za parkowanie czy wywóz śmieci. – Jeśli ktoś ma większe plany niż zarządzanie miastem, to powinien się zdecydować, czy skupić się na realizacji tych planów, czy na mieście – olbrzymim, z 2 mln mieszkańców, mnóstwem problemów i wyzwań – dodaje Piechna-Więckiewicz.
Samorządowcy będą trzonem Wspólnej Polski Trzaskowskiego