Szef NIK wyłączył z nadzoru nad kontrolami swojego zastępcę Tadeusza Dziubę, byłego posła PiS.
Wczoraj na koncie NIK na Twitterze ukazał się lakoniczny komunikat w tej sprawie. „Aby zagwarantować niezależność kontrolerom, prezes Marian Banaś podjął decyzję o odsunięciu wiceprezesa Tadeusza Dziuby od nadzoru nad kontrolami”. Wpisowi towarzyszyła charakterystyczna deklaracja: „#niezaleznyNIK”.
W sprawie Dziuby w zeszłym tygodniu trafiło do prokuratury zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa oraz wniosek o jego odwołanie do marszałek Sejmu Elżbiety Witek.
‒ Odsunąłem z powodu dbania o niezależność kontrolerów i wykonanie zadań. Jest zawiadomienie do prokuratury, która rozstrzygnie tę kwestię. Dostałem pismo od dyrektora i kontrolerów, który tę kontrolę nadzorował, więc musiałem zgodnie z prawem tak postąpić. To żadna zemsta, działam zgodnie z prawem, wykonuję konstytucyjne obowiązki ‒ powiedział wczoraj Marian Banaś Agacie Adamek z TVN24.
Chodzi o opisaną przez Onet sprawę nacisków przez Tadeusza Dziubę na kontrolerów sprawdzających działania Beaty Kempy, byłej minister w kancelarii premiera odpowiedzialnej za zagraniczną pomoc humanitarną. Dyrektor Departamentu Administracji Publicznej w NIK zarzucił pisemnie Tadeuszowi Dziubie próby manipulacji wynikami tej kontroli. „Wzywanie pracowników bez udziału dyrektora i treść Pana wypowiedzi przekazana mi przez kontrolerki uczestniczące w spotkaniu oraz warunki, w jakich odbywała się rozmowa, świadczą o próbie zastraszenia kontrolerów oraz wywierania na nich nacisku, aby sami, z pominięciem procedur (....) zmanipulowali wyniki kontroli i odpowiedzieli na Pana zapotrzebowanie łagodzenia wyników kontroli na korzyść jednego ze skontrolowanych organów ‒ Kancelarii Prezesa Rady Ministrów” ‒ opisywał treść pisma Onet.
Zadaliśmy pytania NIK o szczegóły decyzji prezesa Banasia, ale odpowiedź była bardzo lakoniczna. „Informujemy, iż podstawą są informacje zawarte w dokumentach przedłożonych Prezesowi przez kontrolerów NIK oraz informacje uzyskane w trakcie postępowania wyjaśniającego. Z uwagi na fakt, iż powiadomienie objęte jest tajemnicą postępowania przygotowawczego, nie możemy przekazać kopii. Ponadto trwają czynności wyjaśniające w innych sprawach. Na obecnym etapie nie możemy udzielić więcej informacji” ‒ odpowiedziało nam biuro prasowe NIK.
Zdaniem polityków opozycji sytuacja w izbie może być kolejnym przejawem wojny w obozie PiS. ‒ Już wcześniej docierały sygnały o konfliktach wewnątrz NIK. Wygląda na to, że Marian Banaś chce być konsekwentny w swoich działaniach, a pan Dziuba jest namiestnikiem PiS, który miał wpływać na wyniki raportów kontrolnych NIK. Z jednej strony trwa wojna w PiS, ale z drugiej ciekawe, jakie są intencje pana Banasia w tej sprawie, tzn. czy chce być dalej „pancernym Marianem” i obiektywnym prezesem NIK ‒ mówi Marek Biernacki z klubu PSL-Kukiz’15.
Nasi rozmówcy twierdzą, że atmosfera w NIK od dawna jest zła. W czerwcu portal Tvn24.pl informował, że z funkcji dyrektora Departamentu Porządku i Bezpieczeństwa Wewnętrznego NIK zrezygnował Marek Bieńkowski. To on w grudniu 2019 r. referował głośną kontrolę NIK dotyczącą nieprawidłowości przy realizacji programu „Praca dla więźniów”, za który wcześniej odpowiadał Patryk Jaki.
Marian Banaś został prezesem NIK z rekomendacji PiS w końcówce sierpnia zeszłego roku. Jednak wkrótce potem wyszło na jaw, że był właścicielem kamienicy w Krakowie, z której wynajmujący zrobili hotel z pokojami na godziny. Sprawę ujawnił „Superwizjer” TVN, pokazując, że zarządzały nim osoby z krakowskiego półświatka. Reportaż wywołał skandal, PiS zaczął wywierać presję na Banasia, by ustąpił, do czego ostatecznie nie doszło, choć jak informowaliśmy w DGP, pismo z jego rezygnacją trafiło nawet na chwilę do marszałek Sejmu.