Brytyjski parlament dzisiaj znów będzie się starał przełamać polityczny klincz wokół wyjścia z Unii.
Próba będzie miała postać serii głosowań, podczas których posłowie spróbują odpowiedzieć na pytanie: jakiego właściwie brexitu chcą? W tym celu opowiedzą się za lub przeciw różnym wariantom wyjścia z Unii Europejskiej i późniejszych z nią relacji. Mówi się o takich opcjach jak twardy brexit, unia celna z Brukselą, uczestnictwo we wspólnym rynku, drugie referendum czy nawet wycofanie artykułu 50. Pełna lista będzie znana po opublikowaniu pełnego programu dnia Izby Gmin, czyli najprawdopodobniej dziś rano.
Co ważne, debata i seria głosowań nie mają wiążącego charakteru: Theresa May może bowiem wziąć pod uwagę opinię posłów, ale nie musi. Może jednak nie mieć innego wyjścia, bowiem jej pozycja jest zbyt słaba, żeby ryzykować kolejną konfrontację z parlamentem. Tym bardziej że to właśnie szefowa rządu przez niektórych widziana jest jako sprawca całego zamieszania.
To May od dawna powtarza, że parlament ma tylko dwie możliwości: albo przyjmie wynegocjowane przez jej rząd porozumienie wyjściowe, albo Wielka Brytania zaliczy twardy brexit. Problem polega na tym, że żadna z tych możliwości nie cieszy się większością głosów w Izbie Gmin. Co więcej, niechęć premier do zorganizowania wcześniej takiej debaty w Westminsterze – pomimo wielokrotnych próśb – także widziana jest jako sztuczna przeszkoda tworzona przez Downing Street na drodze do kompromisu.

Przedłużamy członkostwo

Posłowie zagłosują dzisiaj również nad nowelizacją ustawy EU Withdrawal Act, w której zapisana jest data wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii Europejskiej: 29 marca 2019 r., godz. 23:00 czasu brytyjskiego (24:00 czasu środkowoeuropejskiego). Nowela jest efektem ustaleń poczynionych na ubiegłotygodniowym szczycie Rady Europejskiej.
Zgodnie z nimi Wielka Brytania otrzymała tymczasowe przedłużenie członkostwa do 12 kwietnia. Może ono zostać dodatkowo wydłużone do 22 maja, jeśli parlament przyjmie w tym tygodniu porozumienie wyjściowe firmowane przez premier May. Jeśli tak się nie stanie, unijna 27 zadeklarowała gotowość wysłuchania brytyjskiego planu B przed kwietniowym terminem ostatecznym. Bruksela nie wykluczyła też możliwości przesunięcia brexitu jeszcze bardziej, o ile Brytyjczycy zorganizują u siebie eurowybory. Gdyby jednak plan B nie powstał w ciągu najbliższych trzech tygodni, 12 kwietnia dojdzie do twardego brexitu.
Taki wariant wydaje się mało prawdopodobny, bowiem Izba Gmin już dwa razy opowiedziała się przeciw wyjściu z UE „na twardo”. Co prawda posłowie zajęli stanowisko poprzez przyjęcie rezolucji, które są prawnie niewiążące, stanowią one jednak mocny sygnał, że nie ma w Westminsterze większości gotowej do wyprowadzenia Londynu z Unii Europejskiej za wszelką cenę.
Otwarte pozostaje pytanie, czy efekt dzisiejszych głosowań – na wypadek odrzucenia po raz trzeci przez posłów porozumienia wyjściowego lub jeśli premier nie zdecyduje się w ogóle poddać go pod głosowanie – zostanie przez Brukselę uznany za możliwy do realizacji plan B. Przestrzegała przed tym posłów sama Theresa May, która dotychczas bardzo niechętnie patrzyła na pomysł debaty wariantowej w Izbie Gmin.

Drugie referendum?

Chociaż w brytyjskim parlamencie jest grupa posłów, którzy chcieliby organizacji kolejnego plebiscytu, to jest ona raczej niewielka. Ostatnim razem, kiedy w Izbie Gmin postawiono taki pomysł, zdobył on 85 głosów – na 650 mandatów.
Niemniej jednak drugie referendum może być widziane jako sposób na wyjście z politycznego impasu, w którym na skutek brexitu znalazła się Wielka Brytania. Logika stojąca za takim posunięciem jest taka, że zarówno politycy, jak i opinia publiczna znacznie lepiej rozumieją zagrożenia i komplikacje związane z porzuceniem członkostwa w UE. Być może w związku z tym warto byłoby zapytać Brytyjczyków jeszcze raz, jakie mają w tej kwestii zdanie.
Przeciw temu wariantowi opowiada się jednak większość konserwatystów – takich jak wpływowa Andrea Leadsom, przewodnicząca Izby Gmin – którzy uważają, że organizacja drugiego plebiscytu jest brakiem szacunku wobec wszystkich tych, którzy wzięli udział w pierwszym, oraz że obowiązkiem polityków jest uhonorowanie wyniku z 2016 r. i przeprowadzenie brexitu.

Losy premier May

Kolejnym sposobem na przełamanie impasu jest zmiana na fotelu premiera, ewentualnie przyspieszone wybory. I chociaż o obydwu opcjach debatuje się nad Tamizą zdecydowanie częściej niż jeszcze kilka tygodni temu, to wciąż należą one do sfery political fiction. Dla przykładu w weekend niezależnie od siebie „The Times” oraz „Daily Mail” donosiły o puczu, jaki miała przeprowadzić połowa ministrów w rządzie; mieli zmusić May do dymisji, a następnie przeforsować czyjąś tymczasową kandydaturę. Gdyby im się nie udało, na porannym posiedzeniu w poniedziałek miały posypać się dymisje. Ostatecznie do niczego takiego nie doszło.
W efekcie na trzy dni przed oryginalną datą brexitu z pewnością można powiedzieć tylko tyle, że wszystkie karty dalej leżą na stole.