Chcielibyśmy, aby i Rada Bezpieczeństwa, i Organizacja Narodów Zjednoczonych były bardziej widoczne na świecie, aby znaczyły wiele – powiedział PAP minister Witold Waszczykowski po wyborze Polski na niestałego członka Rady Bezpieczeństwa ONZ.

PAP: Które z podejmowanych przez Radę Bezpieczeństwa problemów, a od stycznia przyjdzie się z nimi zmagać także Polsce, uważa Pan za najbardziej istotne?

Witold Waszczykowski: Rada Bezpieczeństwa, jak sama nazwa wskazuje, zajmuje się procesami wojny i pokoju. W styczniu 2018 roku nic nie zaczyna się od nowa. Wchodzimy z marszu w procesy, które trwają, i będziemy oczywiście pracować nad rozwiązaniem takich konfliktów jak syryjski, bliskowschodni i wiele, wiele innych, które mogą się wydarzyć do czasu rozpoczęcia w styczniu naszej kadencji. Będziemy też zajmować się konfliktem, który dzieje się blisko naszych granic, czyli konfliktem rosyjsko-ukraińskim. Rada Bezpieczeństwa jest instytucją uniwersalną, powszechną. Na jej agendę wpływają także inne kwestie, do których będziemy musieli się odnosić.

PAP: Poparcie dla starań Polski o wejście w poczet niestałych członków Rady Bezpieczeństwa deklarowali stali przedstawiciele przy ONZ państw Europy Wschodniej. Czy Polska będzie broniła także ich interesów?

W.W.: Czujemy się wobec nich zobowiązani. M.in. Bułgaria oddała na nas głos i scedowała w ogóle na nas miejsce. Dziękujemy za to Bułgarom, co nie znaczy, że to miejsce w Radzie Bezpieczeństwa się nam od razu należało automatycznie. Musieliśmy jeszcze przekonać 190 państw, które na nas zagłosowały. Oczywiście kwestie regionalne będą dla nas istotne. Ważne będą też problemy Unii Europejskiej, której będziemy przedstawicielem w Radzie Bezpieczeństwa. Jak wcześniej wspomniałem, także konflikt rosyjsko-ukraiński powinien się znaleźć na agendzie.

PAP: Od lat pojawiają się opinie o konieczności reform w Organizacji Narodów Zjednoczonych, w tym w Radzie Bezpieczeństwa. Najtrudniejsza do rozwiązania wydaje się sprawa weta, którego stali członkowie nie chcą się wyrzec. Jakie inne reformy z punktu widzenia Polski byłyby także niezbędne?

W.W.: Ważna jest przede wszystkim przejrzystość. Chcielibyśmy, żeby Rada Bezpieczeństwa była przejrzysta, aby świat wiedział o jej pracach, bo często nawet nie kojarzy, które państwa uczestniczą w danych latach w pracach Rady Bezpieczeństwa. Chcielibyśmy też, aby i Rada Bezpieczeństwa, i Organizacja Narodów Zjednoczonych były bardziej widoczne w świecie, aby znaczyły wiele. ONZ jest często marginalizowana, zbyt często społeczność światowa ucieka do koncertu mocarstw, ucieka pod ochronę największych państw i szuka tam rozwiązania. Wiele narzekamy na ONZ, ale to forum jest najważniejsze. Trzeciej wojny światowej dotąd nie ma, co jest wielkim sukcesem tej instytucji. Po dwóch wielkich wojnach światowych, które wydarzyły się w XX wieku, na szczęście nikt nie rozpętał trzeciej światowej.

PAP: Jaki jest stosunek społeczeństwa polskiego do Organizacji Narodów Zjednoczonych?

W.W.: Chciałbym się sam przekonać w tej chwili, czy społeczeństwo polskie zauważy ten sukces, czy będzie nas obserwować. Będziemy obecnie prowadzić po zwycięstwie w wyborach jeszcze większą kampanię. Przed zwycięstwem nie chcieliśmy zapeszać tego rezultatu. Zobowiązuje on nas do czegoś zarówno w świecie, jak i wobec społeczeństwa polskiego. Chcemy Polakom przybliżyć pracę i Rady Bezpieczeństwa, i całej Organizacji Narodów Zjednoczonych.

W ONZ rozmawiał Andrzej Dobrowolski