Gościem Marcina Cichońskiego w podcaście "DGPtalk: Po stronie kultury" jest Baasch, (Bartosz Schmidt) – producent, kompozytor i wokalista.

Jest to dla mnie ogromny komplement. To oznacza, że się zmieniam jako człowiek i jako artysta, a to znaczy, że się rozwijam. Uważam, że nie ma rozwoju bez zmian. Jest taka teza, że ten materiał jest mniej mroczny. Inni mówią, nie wygłupiaj się to i tak jest mroczne. Jeszcze inni, że to nigdy mroczne nie było, jeśli chodzi o wymiar muzyki. Ja czuję, że jestem gdzie indziej. Z wielką przyjemnością słucham poprzednich albumów, kiedy przygotowuję koncerty i wracam do tego materiału, ale czuję, że jestem gdzie indziej. Jest to dla mnie komplement, że tak to czujesz. Jeśli chodzi o workflow, jeśli chodzi o moje podejście do pisania, do komponowania do pracy z zespołem, do muzyków, z którymi gram tu się nic nie zmieniło. Jakby na to spojrzeć od kuchni, jestem ciągle tym samym gościem, któremu o to samo mu chodzi, kiedy tworzy – mówi Baasch.

Jest mi dobrze w życiu. Być może to się przekłada na energię w muzyce. Napisałem tę płytę gdzie indziej. Cały materiał powstał w Madrycie w Hiszpanii, gdzie też energia pulsuje inaczej. Z dala od obowiązków – dodaje Baasch.

Kiedy skończyłem pracę nad filmem, czułem, że to jest moment, kiedy chce usiąść i zacząć pracę nad własnym albumem. Nie byłbym w stanie w tym samych 4 ścianach znaleźć już energii, świeżości. Wtedy przyszła mi do głowy konkluzja, że skoro jestem w stanie właściwie pracować sam w studiu, skoro jestem niezależny od tego, gdzie jestem, to dlaczego nie spróbować przy okazji tego albumu. Nagrać go gdzie indziej. To też był taki pomysł, żeby przy moim czwartym już albumie coś zrobić inaczej – tłumaczy Baasch.