Ostatnie tygodnie pokazały, że wartość cyfrowych kompetencji poszła mocno w górę. Przekonaliśmy się, że życie tysięcy osób może zależeć od umiejętności przeprogramowania maszyn (by zamiast ubrań szyły maseczki), wykorzystania drukarek 3D (by produkowały przyłbice, a nie doniczki) czy posługiwania się technologiami komunikacyjnymi – by ostrzegać, edukować i walczyć z fake newsami.
Przy wychodzeniu z gospodarczego dołka zależności będą podobne: przetrwają te firmy, które znajdą nowe nisze albo kreatywnie poradzą sobie z ograniczeniami. Decydujące będą: umiejętność korzystania z informacji i danych, zdolność do sprawnej komunikacji i zdalnej współpracy oraz kompetencje w zakresie tworzenia treści – w tym programowania. Mówiąc językiem z czasów epidemii: kompetencje cyfrowe będą niczym przeciwciała – zwiększą naszą zbiorową odporność na podobne wstrząsy w przyszłości.
Nowe kompetencje będą niezbędne, bo światowy kryzys przyspieszy trendy, o których mówi się od lat – m.in. rozwoju e-commerce oraz automatyzacji i robotyzacji produkcji. Większe tempo zmian wynikać będzie nie tylko z efektywności tych rozwiązań, ale też z tego, że… roboty nie wymagają kwarantanny. Znacząco wzrośnie siła ekonomiczna firm, które będą potrafiły w tym trendzie się odnaleźć – i odnaleźć pracowników, którzy podołają wyzwaniu.
Jak sprawić, by takich fachowców nie zabrakło? Wiele będzie zależeć od edukacji. Polskie szkoły powinny maksymalnie wykorzystywać wszelkie możliwości współpracy z zagranicznymi partnerami, pozwalające na poznanie najnowszych cyfrowych technologii produkcji, nowych trendów i standardów zarządzania czy organizacji pracy. Podczas zagranicznych staży i praktyk grupy młodych ludzi mogą z bliska przyjrzeć się supernowoczesnym fabrykom i śledzić pracę najlepszych europejskich fachowców. Taki wyjazd często daje więcej niż długie miesiące w szkolnych ławkach. I co ważne – z zagranicy polscy uczniowie przywożą nie tylko twardą wiedzę, ale i cały bagaż miękkich kompetencji, równie przydatnych na rynku pracy: otwartość, gotowość do podejmowania wyzwań, elastyczność i wiarę w siebie.
Czas też skończyć z mitem, że kompetencje cyfrowe liczą się głównie w branży produkcyjnej, transporcie czy budownictwie. Technologie już dawno wkroczyły do zawodów uważanych za tradycyjne i kojarzonych z zupełnie innym zestawem umiejętności. Dzięki cyfrowym kompetencjom opiekunowie medyczni są w stanie budować internetowe bazy wiedzy, rolnicy i logistycy programować GPS i wykorzystywać systemy radiowej identyfikacji danych. Technologie wykorzystują też humaniści: – językoznawcy do analizy dzieł literackich, tłumacze do sprawniejszych przekładów, artyści – do utrwalania i transmitowania swej twórczości w internecie. Trend widać na każdym kroku – nie bez powodu organizatorzy zeszło rocznych światowych zawodów dla młodych profesjonalistów WorldSkills przeznaczyli ponad 10 tys. mkw. na specjalny blok konkurencji „Future Skills”. Na komputerach zawodników widzowie mogli zobaczyć powstające w błyskawicznym tempie prototypy, programy do tworzenia wirtualnej rzeczywistości, a także te służące do zarządzania gospodarstwami rolnymi i… ludzkim cyklem życia. W tym wszystkim brali udział polscy zawodnicy – uczniowie i niedawni absolwenci szkół branżowych, którzy za kilka lat będą stanowić o sile polskiej gospodarki.
Szans na podjęcie międzynarodowej współpracy stymulującej do wykorzystywania nowoczesnych technologii powinny szukać wszystkie instytucje i organizacje, niezależnie od tego, w jakim wieku są ich podopieczni. Już przedszkolaki mogą oswajać się z aplikacjami umożliwiającymi kontakt i współpracę, wykorzystywać urządzenia multimedialne czy uczyć o bezpieczeństwie w sieci. W szkołach podstawowych standardem powinien być szybki internet, tablice multimedialne, zajęcia z programowania i dotyczące cyberbezpieczeństwa. Organizacje pozarządowe z powodzeniem mogą wspierać rozwój pasji związanych z wirtualną rzeczywistością, a instytucje zajmujące się edukacją dorosłych, w tym seniorów – pomagać im w aktualizacji wiedzy, wykorzystując np. rady fachowców z całej Europy, gromadzone na platformie EPALE. Kształtowanie cyfrowych kompetencji to też wielkie wyzwanie stojące przed polskimi uczelniami. Wiele z nich już dziś znakomicie odnajduje się na europejskim rynku edukacyjnym, prowadząc zaawansowane badania i wspólnie z zagranicznymi partnerami opracowując programy nowych kierunków nauczania.
O tym, że międzynarodowa współpraca edukacyjna ma sens, świadczą wyniki badań. Aż 81 proc. uczniów szkół branżowych, uczestniczących w programie Erasmus+, potwierdza, że zwiększyło dzięki temu swoje e-umiejętności. Aż 65 proc. studentów, którzy wyjechali na zagraniczne stypendia w ramach projektów rozpoczętych w 2017 r. przyznaje, że nauczyło się dzięki temu lepiej z korzystać z internetu, mediów społecznościowych i komputerów. Podobnie wygląda sytuacja wśród pracowników uczelni: aż 45 proc. z nich potwierdziło, że stypendia sprawiły, iż poprawili swoje umiejętności w zakresie narzędzi i technologii informacyjnych i komunikacyjnych.
Chodzi nie tylko o samą treść zajęć i wykładów, w których można było uczestniczyć. Rozwijaniu e-umiejętności służy już sam proces organizacji projektów: przygotowanie współpracy z zagranicznymi partnerami wymaga korzystania z różnego rodzaju internetowych platform, kształtuje umiejętność przetwarzania informacji oraz wzmacnia cyfrowe myślenie w podejściu do problemów. Polscy uczniowie, nauczyciele i akademicy poznają aplikacje do zarządzania, gromadzenia danych, organizacji spotkań czy przygotowywania projektów i prezentacji. Młodzi ludzie, którzy brali udział w projektach, lepiej odnajdują się później na rynku pracy i zwykle mogą liczyć na wyższe pensje niż ich koledzy, którzy zagraniczne fabryki oglądają tylko w telewizji.
Co ważne, postulat szerszej międzynarodowej współpracy polskich szkół i instytucji edukacyjnych to nie jest marzenie z księżyca. Oferta istnieje tu i teraz: tylko w tylko w latach 2014–2019 na projekty w sektorze szkolnictwa zawodowego Fundacja Rozwoju Systemu Edukacji przeznaczyła ok. 60 mln euro. Młodzi ludzie w każdej chwili mogą dołączyć do Europejskiego Korpusu Solidarności, gromadzącego osoby zainteresowane zagranicznym wolontariatem, a nauczyciele – do programu eTwinning, wspierającego współpracę szkół i przedszkoli oraz promującego cyfrowe narzędzia. Działa w nim już 70 tys. polskich pedagogów – i to właśnie oni byli wśród tych, którzy po wprowadzeniu zdalnego nauczania poradzili sobie najlepiej.
W kolejnej perspektywie finansowej Unii Europejskiej pieniędzy na międzynarodową współpracę edukacyjną będzie pewnie jeszcze więcej. Kto je najlepiej wykorzysta – ten wygra.
Wygra ten, kto najlepiej wykorzysta pieniądze na międzynarodową współpracę edukacyjną