Przed Sądem Okręgowym w Płocku rozpoczął się w czwartek proces Bartosza N. oskarżonego o zabójstwo w 2015 r. dziennikarza z Mławy (Mazowieckie) 32-letniego Łukasza Masiaka. Według wdowy po dziennikarzu, zabójstwo to mogło mieć związek z jego pracą zawodową.

Z ustaleń śledztwa wynika, iż do zabójstwa Łukasza Masiaka doszło tuż po incydencie towarzyskim. Według prokuratury, brak jest dowodów by zabójstwo to miało związek z pracą dziennikarza. Rodzina zabitego upatruje motywów w działalności dziennikarskiej Masiaka.

"Stanowisko pokrzywdzonej jest takie, iż najbardziej prawdopodobną przyczyną tego zdarzenia była treść artykułów pisanych przez Łukasza Masiaka. Natomiast, czy jest to w stu procentach prawdą, okaże się po przeprowadzeniu postępowania dowodowego" - podkreślił w rozmowie z dziennikarzami adwokat Marek Borowy, pełnomocnik wdowy po Łukaszu Masiaku.

W trakcie śledztwa 30-letni Bartosz N. złożył tylko raz wyjaśnienia. Nie przyznał się wówczas do zarzucanego mu czynu. Według niego, śmierć Łukasza Masiaka była wynikiem nieszczęśliwego wypadku - upadku na posadzkę. Stanowisko to Bartosz N. podtrzymał przed sądem. "Nie przyznaję się. Podtrzymuję swoje wyjaśnienia z prokuratury" - oświadczył w czwartek, odmawiając składania dalszych wyjaśnień i odpowiedzi na zadawane pytania. "Nigdy nie godziłem się z tym, żeby komuś zrobić krzywdę. Zawsze byłem przeciwnikiem przemocy" - oświadczył na początku rozprawy.

Po odczytaniu aktu oskarżenia sąd rozpoczął przesłuchania świadków, w pierwszej kolejności wdowy po dziennikarzu. Zeznała ona m.in., iż jej mąż otrzymywał pogróżki i ostrzeżenia, by nie zajmował się zawodowo niektórymi tematami. Przyznała też, że mąż nosił się z zamiarem sprzedaży portalu, który prowadził. Według niej, krótko przed śmiercią przygotowywał kolejny artykuł o dopalaczach.

"W ocenie pokrzywdzonej Bartosz N. nie do końca mówi prawdę, że to zdarzenie miało charakter przypadkowy" - powiedział pełnomocnik wdowy po Łukaszu Masiaku, pytany przez dziennikarzy o ocenę okoliczności zabójstwa dziennikarza. Mecenas Borowy dodał jednocześnie, iż w społeczności Mławy powszechna jest opinia, że Bartosz N. utrzymywał znajomość z osobami "z półświatka przestępczego".

Proces obserwuje przedstawiciel Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, która wcześniej apelowała o rzetelne śledztwo w sprawie zabójstwa mławskiego dziennikarza i wyjaśnienie wszystkich okoliczności tego zdarzenia.

"Helsińska Fundacja Praw Człowieka obserwuje to postępowanie, ponieważ sprawa dotyczy zabójstwa dziennikarza. To powoduje, że na władzach publicznych ciąży szczególny obowiązek wyjaśnienia wszelkich okoliczności związanych z tym zabójstwem i pociągnięcia osób, które się tego dopuściły do odpowiedzialności karnej. Jest to jedna z podstawowych gwarancji wolności słowa" - powiedział PAP Adam Ploszka, przedstawiciel Fundacji.

Zaznaczył, że wyjaśnienie każdego przypadku zabójstwa dziennikarza "jest szczególnym obowiązkiem państwa" w kontekście ochrony wolności słowa. Wyjaśnił jednocześnie, iż zmiana statusu z obserwatora i ewentualne włączenie się Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka w toczące się postępowanie w sprawie zabójstwa mławskiego dziennikarza mogłoby mieć miejsce jedynie w przypadku dostrzeżenia nieprawidłowości w przebiegu procesu.

"W tym momencie działamy w zaufaniu do organów władzy publicznej, w szczególności do wymiaru sprawiedliwości, że sprawa zostanie osądzona w sposób rzetelny, w rozsądnym czasie" - zaznaczył Ploszka.

Do zabójstwa Łukasza Masiaka, b. dziennikarza "Głosu Mławy", a od 2010 r. własnego portalu internetowego naszamlawa.pl, doszło w nocy 14 czerwca 2015 r. w kręgielni w jednym z nocnych lokali w Mławie. Bartosz N. zbiegł z miejsca zdarzenia i ukrywał się przez wiele miesięcy. Był poszukiwany m.in. w ramach Europejskiego Nakazu Aresztowania do 2 lutego tego roku, gdy sam zgłosił się do płockiej Prokuratury Okręgowej. Postawiono mu wtedy zarzut działania z zamiarem ewentualnego pozbawienia życia mławskiego dziennikarza.

Według ustaleń prokuratury, Bartosz N. dokonał zabójstwa zadając bardzo silny cios poprzez kopnięcie w lewą część głowy, co spowodowało niewydolność krążeniowo-oddechową i śmierć Łukasza Masiaka. W ocenie śledczych oskarżony, będąc osobą wysportowaną, po kursie instruktora kulturystyki i boksu, powinien zdawać sobie sprawę, że jego działanie może przynieść śmiertelny skutek.

W śledztwie prokuratura weryfikowała m.in. wersję Bartosza N. o nieszczęśliwym wypadku. Ostatecznie, po uzyskaniu opinii biegłych medyków, nie zmieniono przyjętej wcześniej kwalifikacji, czyli działania z zamiarem ewentualnym pozbawienia życia. W trakcie postępowania Bartosz N. został skierowany na obserwację w Regionalnym Ośrodku Psychiatrii Sądowej w Gostyninie (Mazowieckie), która wykazała, że w chwili czynu był poczytalny.

Po śmierci Łukasza Masiaka "Tygodnik Gazeta Mławska" informował m.in. o niewyjaśnionym napadzie na dziennikarza, do którego doszło w styczniu 2014 r. w pobliżu jego domu - zamaskowany sprawca użył wtedy gazu i pobił dziennikarza. Według gazety Masiak łączył to wydarzenie z zamieszczaniem tekstów na swoim portalu i opisywał to zdarzenie tak: "Na pewno chodziło o zamieszczanie tekstów na portalu. Innej możliwości nie widzę". Dziennikarz otrzymał też wcześniej nekrolog przesłany listem.

O przeprowadzenie skutecznego śledztwa i szczegółowe wyjaśnienie okoliczności śmierci Łukasza Masiaka apelowały po wszczęciu śledztwa m.in. Helsińska Fundacja Praw Człowieka, Press Club Polska oraz Centrum Monitoringu Wolności Prasy Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Odnosząc się do publikacji mediów na temat wcześniejszych gróźb wobec Łukasza Masiaka i jego pobicia, policja informowała wcześniej, że dziennikarz złożył dwa zawiadomienia dotyczące napaści - w styczniu 2014 r. oraz przesłania na jego adres nekrologu - w grudniu 2014 r. Nie udało się ustalić sprawców tych czynów. Według policji dziennikarz zeznawał wtedy, iż nie miał żadnych wrogów ani problemów życiowych, których wynikiem mogły być napad i anonim z nekrologiem.

W procesie w sprawie zabójstwa Łukasza Masiaka płocki Sąd Okręgowy wyznaczył terminy rozpraw do końca listopada. (PAP)