Zgromadzenie Ogólne Sędziów Trybunału Konstytucyjnego podjęło uchwałę o przeniesieniu sędzi Krystyny Pawłowicz w stan spoczynku. W komunikacie, który pojawił się na stronie TK, podziękowano jej za „niezłomną pracę” dla Polski.
Pawłowicz w swoim oświadczeniu zaznaczyła, że odchodzi z powodu: „agresji, zastraszania, wyśmiewania i podważania dorobku', z czym – jej zdaniem – muszą się zmagać sędziowie TK. „Te akty nienawiści niestety negatywnie wpłynęły na moje zdrowie, nieodwracalnie je pogarszając. Zmusiły mnie po sześciu latach do wcześniejszego odejścia z urzędu sędziego TK' – wyjaśniła.
Paradoks polega na tym, że sama Krystyna Pawłowicz jest znana z tego, że nie gryzie się w język. W stenogramie jednego z posiedzeń Sejmu odnotowano, że rzuciła w stronę posła SLD Marka Balta słynne: „spier…aj!”, gdy ten krytykował z mównicy poprawkę zaostrzającą prawo aborcyjne. Po ogłoszeniu wyników wyborów parlamentarnych w 2023 r. na portalu X (dawniej Twitter) napisała: „To od kiedy urzędowym w Polsce będzie niemiecki? Kiedy wróci hajlowanie, «polskie świnie», «tylko dla Niemców», «ręce do góry», «rauss» itp. I «ostateczne rozwiązania» spraw Polski. Zasłużyliśmy na likwidację swego państwa. Sami tak wybraliśmy. Już nie współczuję, nie ma komu”. W 2019 r. niemałe kontrowersje wzbudził jej inny wpis na tym samym portalu, w którym skrytykowała wygląd pierwszej damy Francji. „A podobno eksponatów w muzeum nie wolno dotykać...” – napisała. W dodatku szybko okazało się, że jedno z zamieszczonych przez nią zdjęć przedstawiało nieznaną kobietę w bikini, a nie Brigitte Macron.
Znaki rozpoznawcze
Pawłowicz to bez wątpienia postać charakterystyczna, wyjątkowo kontrowersyjna. Może się poszczycić dorobkiem naukowym i zawodowym, ale jej nazwisko wielu kojarzy się raczej z ostrymi, nie zawsze parlamentarnymi wypowiedziami. A w pamięci opinii publicznej zapadł również obraz z 2014 r., gdy na sali plenarnej fotoreporterzy uchwycili ją zajadającą się sałatką. W upały natomiast często towarzyszył jej wachlarz, który stał się jej znakiem rozpoznawczym.
Urodziła się w miejscowości Wojcieszów w 1952 r. W młodości odnosiła sukcesy w lekkoatletyce: rzucała oszczepem i dyskiem. Gdy była uczennicą szkoły podstawowej, należała do czołowych sprinterek w kraju w swojej kategorii wiekowej. Jak przyznała w jednym z wywiadów, z wyczynowego uprawiania sportu zrezygnowała po śmierci swojego trenera. Nie ma męża ani dzieci. Latami opiekowała się rodzicami, którzy zmagali się z chorobami nowotworowymi.
– Krystyna zawsze była nietypowa: nie miała telefonu komórkowego, mieszkała z mamą. Rozmowy z nią bywały emocjonalnie obciążające – wskazuje znajomy Pawłowicz z dawnych lat.
Lata na uniwersytecie
W 1976 r. Pawłowicz ukończyła studia prawnicze na UW, a następnie została nauczycielką akademicką. W 1979 r. uzyskała stopień doktora nauk prawnych w zakresie prawa administracyjnego, a w 2005 r. obroniła habilitację (rozprawa nosiła tytuł „Przedsiębiorca wobec Najwyższej Izby Kontroli. Studium publicznoprawne”). Pracowała też w Instytucie Państwa i Prawa Polskiej Akademii Nauk.
– Nie miałem okazji bezpośrednio z nią współpracować, ale pracowałem na Wydziale Prawa, kiedy była tam jeszcze zatrudniona. To musiał być początek pierwszej dekady XXI w., mniej więcej 2004–2007 – mówi dr hab. prof. UW Michał Królikowski, adwokat. – Wówczas zrobiła habilitację na podstawie książki o Najwyższej Izbie Kontroli i pracowała w Katedrze Prawa Publicznego Gospodarczego. I już wtedy Krystyna Pawłowicz dała się poznać jako zdecydowana przeciwniczka integracji europejskiej i unijnych regulacji, co prowadziło ją do ostrych sporów z dużą częścią środowiska akademickiego. Trudno mi ocenić, na ile te spory były merytoryczne, a na ile wynikały z jej osobowości. Im dłużej o tym myślę, tym bardziej skłaniam się ku temu, że duże znaczenie miały tu kwestie charakterologiczne – dodaje.
Dawni studenci z UW mówią o niej raczej pozytywnie. – Zajęcia z nią wspominam bardzo dobrze. Była wymagającą, ale cierpliwą wykładowczynią – mówi jeden z jej słuchaczy. I podkreśla, że Pawłowicz potrafiła w przystępny sposób wyjaśniać nawet najtrudniejsze zagadnienia. – Profesor Pawłowicz miała opinię wymagającej, ale w gruncie rzeczy ciepłej i sprawiedliwej wykładowczyni – podkreśla inna studentka.
– W młodości była ładną, miłą i koleżeńską dziewczyną. Jak coś obiecała, zawsze dotrzymywała słowa. Nigdy nie schodziła poniżej pewnego poziomu. Lubiła zaznaczać swoją obecność, w tamtym czasie raczej w pozytywnym niż negatywnym sensie – wspomina Hanna Gronkiewicz-Waltz. – W środowisku akademickim Krystyna była raczej lubiana. Dobrze uczyła, może nie była „artystką dydaktyki”, ale na pewno rzetelnie wykonywała swoją pracę. Zajmowała się raczej typowymi tematami. Kolegowałyśmy się, choć nie nazwałabym tego przyjaźnią. Pracowałyśmy razem w Instytucie Nauk Prawno-Administracyjnych UW, dzieląc przez 36 lat jeden pokój. Pewne kontrowersje pojawiły się, gdy zaczęła publicznie wypowiadać się przeciwko Unii Europejskiej. Zdarzało się, że niektórzy studenci sygnalizowali, że potrafiła zapytać wprost: „a w referendum głosował pan przeciw Unii?” – dodaje.
W polityce
Niektórzy sądzą, że Pawłowicz z polityką była związana od zawsze, ale jej kariera parlamentarzystki zaczęła się dopiero w 2011 r., i to jako bezpartyjnej kandydatki, choć startowała wówczas z pierwszego miejsca listy PiS w okręgu siedleckim. Zdobyła ponad 20 tys. głosów i dostała się do Sejmu. Mandat poselski uzyskała również w 2015 r. Była przedstawicielką Sejmu VII i VIII kadencji w KRS.
– W latach 90., w jej życiu pojawił się Jarosław Kaczyński. Można powiedzieć, że od tego momentu wszystko diametralnie się zmieniło. Jeśli on był za Wałęsą, ona również, gdy był przeciw, ona też. Krystyna sama nie sięgała po funkcje polityczne, które dawałyby jej wpływy. Była raczej kimś, kto mocno wierzył w Kaczyńskiego i miał do polityki podejście czysto ideowe. To był pewien ewenement – komentuje Gronkiewicz-Waltz.
Do 2012 r. wykładała na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Zrezygnowała, ponieważ nie była w stanie pogodzić obowiązków zawodowych z karierą polityczną. Zasiadała również w radzie nadzorczej TVP. W 2007 r. (z rekomendacji ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego) weszła w skład Trybunału Stanu. Była w nim do 2011 r.
Pawłowicz po stronie solidarnościowej brała też udział w obradach Okrągłego Stołu. Na początku lat 90. współtworzyła ustawę o zgromadzeniach. Od 1989 r. była ekspertką Sejmu i Senatu w zakresie prac legislacyjnych.
– Moje doświadczenia z nią wiązały się już z jej działalnością polityczną. Gdy została posłanką, wszystko się zmieniło. Ona już dawno przestała funkcjonować jako prawnik w klasycznym rozumieniu – kwituje znajoma Pawłowicz. ©℗