Rządząca partia chce uciąć dyskusję. Jej przedstawiciele zasiadający w sejmowej komisji sprawiedliwości opowiedzieli się za odrzuceniem obywatelskiego projektu zaostrzającego przepisy.
Od potężnej awantury zaczęły się wczoraj prace nad obywatelskim projektem zaostrzającym prawo aborcyjne w sejmowej komisji sprawiedliwości. Opozycja kwestionowała prawomocność zwołania posiedzenia przez jej szefa Stanisława Piotrowicza z PiS, bo decyzja o tym zapadła nagle wczoraj. Jednak równie nieoczekiwany jak początek był koniec obrad. Po około 40 minutach burzliwej dyskusji projekt został odrzucony, m.in. głosami posłów PiS. Stało się to bez wysłuchiwania wnioskodawców projektu. Opozycja domagała się, by odroczyć posiedzenie komisji do stycznia.
– Nie zgadzamy się na karanie kobiet – zgodnie tłumaczyli motywy posłów PiS Beata Mazurek, rzeczniczka partii, oraz szef klubu tej partii Ryszard Terlecki. Projekt dziś ponownie trafi pod obrady izby, która może się z rekomendacją komisji zgodzić i projekt ostatecznie odrzucić lub ponownie odesłać do komisji, by rekomendowała ewentualne zmiany.
Terlecki zapowiedział, że wkrótce przedstawione zostaną propozycje wsparcia matek dzieci niepełnosprawnych, a także propozycje doprecyzowania zapisu mówiącego o możliwości usuwania ciąży z powodu wad płodu, tak aby wykluczyć możliwość aborcji w przypadku wykrycia zespołu Downa. Z idącą w tę stronę interpretacją przepisu mogłoby wystąpić Ministerstwo Zdrowia i służyłaby ona za wykładnię do obecnie obowiązującego prawa. Wówczas Sejm mógłby nie uchwalać ustawy obywatelskiej.
Senatorowie PiS zrezygnowali ze zgłoszenia własnego projektu ustawy. Nie szedł on tak daleko jak obywatelski, gdyż miał zakazywać aborcji z powodu wad genetycznych.
PiS nie ma dobrego wyjścia z sytuacji. Z rozmów z politykami tej partii wynika, że boją się konsekwencji ewentualnego uchwalenia projektu obywatelskiego, który oznacza bezwzględny zakaz usuwania ciąży. – Mamy na karku Europę, protesty społeczne, a wśród polityków PiS nie ma jednego zdania, jak tę sprawę załatwić – mówi jeden z polityków. Tłumaczy, że część posłów popiera pomysł obywatelski, który zabrania przerywania ciąży z wyjątkiem bezpośredniego zagrożenia dla życia matki. Inni chcieliby, by spośród obecnych trzech dopuszczalnych przypadków aborcji: zagrożenia życia i zdrowia matki, ciąży będącej wynikiem gwałtu czy przypadków wad lub uszkodzenia płodu – zakazany został ten ostatni. To miał zawierać projekt senacki. Reszta przyznaje, że choć nie wypada im tak głosować, nie zmieniałaby obecnego prawa. Politycy, niezależnie od osobistych poglądów, obawiają się efektu wahadła – tzn. że zaostrzenie prawa aborcyjnego w tej kadencji stanie się w kolejnych kadencjach pretekstem do daleko idącej jego liberalizacji. – Należy rozważyć konsekwencje. Bo niezależnie od dobrej motywacji efekt może być przeciwny – uważa Antoni Szymański, senator PiS. I dodaje, że trzeba się wsłuchać także w głos osób o odmiennych poglądach.
Marszałek Senatu Sławomir Karczewski przyznaje, że trzeba szukać porozumienia, jednak podkreśla, że on sam zdania nie zmienił – nie zgadza się na aborcję z powodu wad płodu. I przyznaje, że choć senacki projekt ustawy nie zostanie obecnie przedstawiony, to jest gotowy i w każdym momencie, jak trzeba będzie, może zostać wyjęty. Gdyby tak się stało – ścieżka legislacyjna, dzięki której zostałby wprowadzony w życie – mogłaby być bardzo szybka. Wystarczyłaby akceptacja w Sejmie. Jednym z pomysłów, który przewija się w rozmowach z politykami – jest wprowadzenie np. obowiązku wizyty u psychologa przed ewentualną aborcją, tak jak obecnie jest w Niemczech.
Wolta PiS w sprawie projektu obywatelskiego to w ocenie komentatorów efekt poniedziałkowego czarnego protestu, który pokazał determinację przeciwników zaostrzenia przepisów.
Także w dniu wczorajszym na temat sytuacji kobiet w Polsce odbyła się debata w Parlamencie Europejskim. – Ta instytucja przywiązuje dużą wagę do tematów wolności i praw kobiet. Spodziewam się, że dzięki debacie dużo więcej osób dowie się, dlaczego Polki zdecydowały się na tak masowy protest, dzięki nagłośnieniu sprawy trudniej będzie Sejmowi podjąć decyzję o odebraniu praw kobietom – mówiła europosłanka PO Agnieszka Kozłowska-Rajewicz.