Po podróży premiera Davida Camerona do Niemiec i na Węgry, w Londynie przeważa opinia, że przekona Unię Europejską do swojej reformy zasiłków. Projekt odebrania części uprawnień na 4 lata pracownikom z innych państw Unii budził wielkie opory, zwłaszcza jej wschodnich członków, których obywatele przeważają wśród imigrantów na Wyspach.

Po niedawnym stanowczym sprzeciwie w Warszawie, Cameron usłyszał również w Budapeszcie, że nie wolno traktować węgierskich pracowników jak „pasożytów”. Premier Viktor Orban protestował nawet przeciw używaniu wobec nich terminu „imigranci”. Ale nową nutą były słowa Orbana, że można przyjrzeć się propozycjom zmian zasiłkowych, które nie byłyby równoznaczne z dyskryminacją. Węgierski premier podkreślił, że przemawia w imieniu całej Grupy Wyszehradzkiej. Chodzi o odebranie części zasiłków na te same 4 lata również wchodzącym na rynek pracy młodym Brytyjczykom. Tyle, że otrzymaliby oni nową formę zapomóg, nieprzysługujących imigrantom.

W komentarzach w Londynie przeważa opinia, że starania Camerona o uzyskanie od Unii ustępstw przynoszą efekty. Nawet cytowany anonimowo przez „Timesa” wysoki urzędnik Komisji Europejskiej sądzi, że Cameron uzyska na szczycie w lutym wszystko, czego żądał 2 miesiące temu w liście do Donalda Tuska i na tej podstawie będzie mógł rozpisać latem unijne referendum.