W Grecji trwa głosowanie w wyborach parlamentarnych. O ich wyniku zadecyduje około piętnastu procent niezdecydowanych. Sondaże przedwyborcze przez dwa tygodnie wskazywały na remis pomiędzy dwiema największymi partiami: skrajnie lewicową, rządzącą przez ostatnie siedem miesięcy Syrizą, a centroprawicową Nową Demokracją. Ostatnie piątkowe przewidywania dawały niewielkie prowadzenie Syrizie.

Grecy są zmęczeni niestabilną sytuacją w ich kraju. W ciągu ostatnich sześciu lat po raz piąty głosują, nie wliczając w to lipcowego referendum na temat pakietu pomocowego. Mało kto wierzy w lepsze jutro. Wasylis, nauczyciel akademicki mówi Polskiemu Radiu, że większość Greków idzie do urn niezdecydowana i rozczarowana. Próbuje oddać głos na mniejsze zło, a nie na tego, kto jest lepszy. Ludzie zdają sobie sprawę, że niezależnie od tego, kto wygra, będzie wykonywał polecenia Europy i wprowadzi twarde warunki porozumienia.

Wasylis przewiduje, że wybory minimalną ilością głosów wygra były premier Aleksis Tsipras, ale nie będzie mógł stworzyć stabilnego rządu. Do grupy niezdecydowanych należy też Nadia, meteorolog, od trzech lat bezrobotna, która tłumaczy, że wszystkie partie zrobią to samo, czyli to czego chce Europa i dlatego jak mówi „ my wszyscy nie wiemy na kogo głosować”.
Według przewidywań do parlamentu może wejść nawet dziewięć partii. Żadne z głównych ugrupowań nie ma szansy na samodzielne rządy, co oznacza stworzenie rządu koalicyjnego złożonego prawdopodobnie z kilku ugrupowań.