Ten kryzys nie tylko poważnie osłabia rząd. Także w sposób pośredni utrudnia uzyskanie kluczowych dla Polski celów w polityce zagranicznej
ikona lupy />
Rząd, którego członkowie dają się podsłuchiwać, nie jest zbyt wiarygodny dla naszych partnerów w Unii Europejskiej / Dziennik Gazeta Prawna
W kilku ważnych sprawach, takich jak unia energetyczna, nowe rozdanie stanowisk w Komisji Europejskiej czy sytuacja na Ukrainie, zbliżają się rozstrzygnięcia. Tymczasem rząd pogrążany aferą podsłuchową gros uwagi koncentruje na krajowej scenie politycznej i walce o przetrwanie. To powoduje, że siła Polski za granicą kurczy się coraz bardziej.
Unia energetyczna, o której premier mówi od kilku miesięcy, nie została uwzględniona w konkluzjach najbliższego szczytu unijnego. W tych, do których dotarliśmy, jest co prawda mowa o dokumencie Komisji Europejskiej na ten temat, ale bardzo enigmatycznie. – To prawda, te konkluzje są dosyć mało konkretne. O ile Komisja Europejska pozytywnie zareagowała na nasze postulaty, o tyle Rada, czyli kraje członkowskie, podeszła do tego bardziej wstrzemięźliwie. Ale o niczym to nie przesądza, poczekajmy na szczyt – uspokaja Jacek Saryusz-Wolski.
Faktycznie Komisja przyjęła wszystkie – poza propozycją wspólnych zakupów gazu – punkty proponowane przez Donalda Tuska. Niechętnie na to patrzą Niemcy. I choć jest szansa, że na szczycie premier będzie miał możliwość rozwinięcia tematu unii energetycznej, to w obecnej sytuacji, kiedy także zagraniczne media piszą o skandalu z polskimi nielegalnymi podsłuchami i wszyscy wiedzą o kłopotach Tuska, jego pozycja negocjacyjna jest znacznie słabsza niż jeszcze dwa tygodnie temu.
W obliczu zachwianej pozycji politycznej trudniej mu będzie negocjować z unijnymi liderami. Sytuacji nie ułatwiają też zmiany dyplomatyczne w dwóch najważniejszych krajach: Niemczech i Francji. Nowi stali przedstawiciele tych krajów (ambasadorzy) przy Unii Europejskiej należą do opcji sprzyjającej bardziej Rosji niż niezależności energetycznej.
Na pewno polska pozycja została osłabiona także jeśli chodzi o walkę o krzesła w Komisji Europejskiej. Oddala się perspektywa uzyskania przez Polskę teki komisarza do spraw energii. Dyplomaci z Brukseli potwierdzają, że są bardzo duże szanse na to, że komisarzem zostanie ponownie Niemiec Guenther Oettinger. A nawet jeśli nie, z naszego punktu widzenia inne opcje również nie wyglądają optymistycznie. Na polskim celowniku były „najważniejsze gospodarcze portfolia”. Oprócz energii celujemy bowiem także w teki komisarza do spraw konkurencji lub jednolitego rynku.
Problem w tym, że takie same aspiracje mają i inne duże kraje. Francja liczy na konkurencję lub ponownie wspólny rynek. Coś ważnego trzeba będzie dać Wielkiej Brytanii – to warunek brytyjskiego poparcia dla Jean-Claude’a Junckera jako nowego szefa Komisji Europejskiej. A na dobrą ofertę liczą także Włochy, Hiszpania i Szwecja (na razie blokująca Junckera). Oznacza to, że – zdaniem brukselskich specjalistów – Polsce, o ile w ogóle, może się trafić mniej istotna teka – np. ds. reformy instytucjonalnej. – O najlepsze stanowiska walczy się, negocjując z najważniejszymi, jeżdżąc po kolejnych stolicach, tego polski premier nie robi – mówi jeden z dyplomatów zagranicznych. Nikt też nie mówi już o funkcji szefa Rady Europejskiej dla Donalda Tuska, co pojawiało się jako wątek w podsłuchanych rozmowach współpracowników premiera.
Czy w takim razie, chociaż na poziomie Parlamentu Europejskiego, uda nam się zagrać o konkretny cel? To też nie jest pewne. Od jakiegoś czasu PO powtarzała, że jej celem jest stanowisko szefa ITRE, czyli komisji do spraw przemysłu i energii dla Jerzego Buzka. Teraz nie jest to pewne. To zależy od tego, czego dla siebie zażądają socjaliści. Jak na razie dwie największe frakcje: chadecka i socjalistyczna chcą między sobą podzielić łupy – ustalić, które z priorytetowych komisji im przypadną. Socjaliści celują w ECON (sprawy gospodarcze i monetarne) lub ITRE. Jeśli uprą się przy ITRE, oznaczać to będzie, że Buzek odpada. Szefem ECON-u – przynajmniej dopóki nie zostanie z niego wyłoniona podgrupa ds. strefy euro – żaden Polak nie ma szans zostać.
Osłabienie rządu może się przełożyć na nasze możliwości wspierania Ukrainy. Od ponad tygodnia, gdy gabinet Tuska jest pod ostrzałem mediów, sytuacja na wschodzie Ukrainy znacznie się zaostrzyła. Na granicę wróciły rosyjskie wojska. – Mamy takie dziecinne podejście do polityki, że jeśli patrzy się w jedną stronę, to łatwo zgubić trop w innych sprawach – mówi poseł Paweł Kowal. Nasze możliwości działania osłabiają nie tylko polityczne kłopoty rządu, lecz także ich przyczyna. Masowe podsłuchiwanie czołowych polskich polityków może poderwać zaufanie do nich ze strony Ukraińców. Choć Polska zapewne nadal będzie adwokatem Ukrainy w UE i NATO, to nasz głos będzie gorzej słyszalny.