- Komendant główny czeka na wyjaśnienia, czeka na efekt postępowania dyscyplinarnego, które jest prowadzone w Komendzie Stołecznej Policji - tłumaczył na antenie TVN24 Sokołowski, który dodał, że "jeśli ktoś nie potrafi się zachować, odpowiednio postępować w trakcie służby to czeka go postępowanie dyscyplinarne, czasami wyrzucenie ze służby". Zastrzegł jednak, że nie wie czy będzie to konieczne w tym przypadku.
O bohaterach afery z 4 czerwca Sokołowski mówi, że są to "doświadczeni oficerowie". - To ludzie, którzy ponad 20 lat służą w policji, mają na swoim koncie mnóstwo fajnych, ciekawych spraw, realizacji - rozbicie Pruszkowa, Wołomina. Mówiono wczoraj, że jeden z nich był w Magdalence - nie był tam przypadkowo. To wszystko jest praca tych policjantów i nagle wpadka, wpadka bardzo głupia w trakcie tej operacji - dodał. Przyznał też, że jeden z naczelników w dniach wizyty Baracka Obamy w Polsce w związku z obchodami rocznicy wyborów z 1989 roku "pełnił odpowiedzialną funkcję".